Nie opłaca im się leczyć
Puste łóżko na OIOM-ie Szpitala Narodowego to zarobek prawie 3,8 tys. zł. Zajęte – 4,3 tys. zł. W żadnym szpitalu tymczasowym na takim oddziale nie był leczony ani jeden chory
Zwykłe szpitale, które mają łóżka covidowe, dostają z NFZ osobno pieniądze za utrzymywanie ich w gotowości i osobno za leczenie konkretnych chorych z COVID-19. W szpitalach tymczasowych obowiązuje inna stawka za łóżko gotowe przyjąć chorego i inna za łóżko zajęte. Puste łóżko na zwykłej sali to 822 zł, a zajęte – 1026 zł. Na intensywnej terapii stawki są dużo wyższe: za łóżko w gotowości NFZ płaci prawie 3,8 tys. zł, a kiedy zajmuje je pacjent – 4,3 tys. zł. Do tego dochodzi ponad 18 tys. zł na dobę za gotowość izby przyjęć.
Pacjentów nie ma, kasa jest
– Różnica między stawką za gotowość a stawką za przyjęcie i leczenie chorego jest tak niewielka, że leczyć po prostu się nie opłaca. W przypadku intensywnej terapii to tylko kilkaset złotych, a leczenie takiego chorego kosztuje kilka tysięcy dziennie – mówi nam pracownik Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.
Kamila Malinowska, pełniąca obowiązki dyrektora Agencji, tłumaczy, że stawki „były konsultowane” z kierownictwem szpitala MSWiA w Warszawie.
Konflikt interesów?
To właśnie szpital MSWiA odpowiada za budowę szpitala na Stadionie Narodowym. Jego szefem jest dr Adam Zaczyński, wicedyrektor szpitala MSWiA, a jednocześnie członek rady przejrzystości przy AOTMiT. Rada zajmuje się wydawaniem rekomendacji w sprawie refundacji nowych leków i metod leczenia. Wicedyrektorem szpitala MSWiA jest też Adrian Bochnia, który pracuje także na pół etatu w dziale prawnym Agencji.
– Agencja nigdy wcześniej nie zatrudniała żadnego dyrektora szpitala, bo to konflikt interesów – podkreśla nasz informator z AOTMiT.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że od wtorku trwa w ATOMiT „czyszczenie” dokumentów poświadczających aktywność Adriana Bochni w dziale taryfikacji.
Przeciąganie liny w Senacie trwa od miesiąca. Głosowanie nad tak zwaną piątką dla zwierząt wywołało bunt w klubie PiS, ale zarazem nadszarpnęło też współpracę w ramach bloku senackiego tworzonego przez KO, PSL, Lewicę i niezależnych. Przewaga opozycji w Senacie jest niewielka i wynosi teoretycznie dwa głosy.
W środę w PiS po raz kolejny doszło do rozdźwięku przy głosowaniu w sprawie wprowadzenia dodatkowej niedzieli handlowej 6 grudnia. Senator Jan M. Jackowski, który już kilkakrotnie wypowiadał się krytycznie na temat działań swojej partii, zagłosował inaczej niż klub – PiS wnioskował, by ustawę głosować bez poprawek, a Jackowski opowiedział się za poprawką zakazującą handlu 6 grudnia.
Jackowski do Terleckiego: Pan się nie nadaje
Wczoraj na tym tle doszło do zdumiewającej wymiany zdań na odległość. Szef klubu PiS wicemarszałek Ryszard Terlecki, który już wcześniej zapowiadał wyrzucenie Jackowskiego, powiedział dziennikarzom: „Ręce mi opadają, on naprawdę jest szkodnikiem”. Jackowski nie pozostał mu dłużny. „Terlecki nie nadaje się na szefa klubu PiS ani na wicemarszałka” – powiedział „Wyborczej”, dodając, że wicemarszałek skompromitował Sejm i rząd, nie przeprowadzając reasumpcji głosowania ustawy covidowej, która przyznawała dodatki dla medyków.
Niespodziewanie Terlecki, pytany o przedstawioną przez Jackowskiego opinię na temat jego kompetencji, zmienił ton: „To jest za mała sprawa, żeby się zajmować, ale pewnie się w końcu zajmiemy”. I zakpił, że Jackowski może go sobie odwoływać w domu.
Paradoks tej sytuacji polega na tym, że wicemarszałek wie, iż senator Jackowski od dłuższego czasu rozmawia z politykami, głównie z PSL. Po odejściu zasiliłby grono opozycji (najprawdopodobniej klub niezależnych), a na taką stratę PiS nie może sobie pozwolić. Natomiast Jackowski zdaje sobie sprawę, że jest już trochę poza PiS, ale chciałby zostać wyrzucony, aby elektorat nie odbierał jego zmiany barw jako zdrady.
Odejście Jackowskiego mogłoby jednak uruchomić niebezpieczny dla PiS proces. Nie jest tajemnicą, że równocześnie bowiem trwają rozmowy z dwoma, trzema senatorami PiS, którzy mają już dość obecnej polityki rządu. To zróżnicowana grupa, jedni są przerażani ostatnią radykalizacją swojej partii w stosunkach z Unią Europejską, inni uważają, że PiS odchodzi od swoich ideałów.
Terlecki do Libickiego: Chce pan być marszałkiem?
Wczoraj w „Wyborczej” napisaliśmy, że Polskie Stronnictwo Ludowe pragnie rozluźnić swoje koalicyjne związki z blokiem senackim. Zdaniem niektórych działaczy w ten sposób PSL byłby atrakcyjniejszy dla tych polityków prawicy, którzy chcieliby zmian klubowych. Wicemarszałek Piotr Zgorzelski mówił nawet, że w Senacie pakt senacki już nie istnieje i PSL może w przyszłości popierać dobre propozycje rządu, szczególnie te o charakterze prounijnym.
Według naszych informacji w środę wieczorem wicemarszałek Terlecki na spotkanie zaprosił senatora Jana Filipa Libickiego i zaproponował mu stanowisko marszałka Senatu w miejsce prof. Tomasza Grodzkiego w zamian za przejście na stronę rządową. Do tej pory PiS już kilkakrotnie podchodził pod senatora Libickiego, ale nigdy nie odbyło się to na tak wysokim szczeblu. W PSL o spotkaniu nie wiedzieli. Potwierdził nam to jednak sam Libicki.
Do porozumienia jednak nie doszło. – Powiedziałem, że nie, bo od dziewięciu lat pracuję na swoją reputację. Przyjęcie takiej propozycji by ją poważnie nadwyrężyło. To by było tak, jakbym proponował marszałkowi Terleckiemu start z list Koalicji Obywatelskiej na Podkarpaciu – powiedział „Wyborczej”.
Kosiniak-Kamysz do Budki: Wpiszmy Unię do konstytucji
W PSL krytycznie odebrano wypowiedź posła Marka Sawickiego dla „Wyborczej”, że PSL będzie chciało przeforsować swojego kandydata na rzecznika praw obywatelskich, a szczególnie stwierdzenie, że w przyszłości, gdyby
Jarosław Kaczyński wyrzucił radykałów Ziobry, to PSL mogłoby wesprzeć rząd mniejszościowy. Jak nam mówią ludowcy, każde stwierdzenie o możliwej „koalicji z PiS” jest bardzo negatywnie odbierane przez partyjne doły. – Owszem, chcemy wspierać PiS, ale w konkretnych sprawach unijnych – podkreśla wicemarszałek Piotr Zgorzelski.
Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz zaproponował, aby cała koalicja wsparła postulat PSL dotyczący wyboru rzecznika praw obywatelskich: kandydat miałby zostać wyłoniony spośród osób zgłoszonych przez najważniejsze polskie uczelnie mające wydziały prawa. Co ciekawe, jest to propozycja, którą – jak pisaliśmy – Sawicki przedstawił PiS bez konsultacji z innymi ugrupowaniami i która według nieoficjalnych informacji została przez
PiS odrzucona. Bez zgody Senatu nie da się wybrać rzecznika praw obywatelskich, a kadencja dr. Adama Bodnara upłynęła we wrześniu.
Koalicja Polska jest zdania, że cała opozycja powinna współpracować w sprawach europejskich, i zgłasza postulat wpisania do konstytucji zapisu o członkostwie w Unii Europejskiej. Takie zapisy są już w kilku konstytucjach europejskich. Wedle zamysłu Władysława Kosiniaka-Kamysza inicjatywę w tej sprawie miałby zgłosić Senat.
Wczoraj po rozmowach lider Koalicji Obywatelskiej Borys Budka, pytany o sytuację w Senacie i o deklaracje ludowców, że „bloku senackiego już nie ma”, stwierdził, że dla niego koalicja jest, bo ona wyraża się w głosowaniach, a w najważniejszych sprawach politycy opozycyjni głosowali w Senacie zgodnie.