Wotum na początek
Koalicja Obywatelska i Lewica szykują się do wotum nieufności dla Jarosława Kaczyńskiego. To ma być początek ściślejszej współpracy na opozycji.
Z opowieści polityków opozycji aktualna mapa wygląda tak: koalicja ma dobre relacje z Lewicą, PSL stoi trochę z boku. Ludowcy są rozżaleni, bo KO nie sprzeciwiła się „piątce Kaczyńskiego” w Senacie, a doskonale wiedziała, że dla ludowców sprawa jest strategiczna. Konkurują z PiS o wiejski elektorat, któremu zapisy ustawy o ochronie zwierząt nie przypadły do gustu. Była szansa, by zapunktować. PSL „lekko ochłodził relacje z Lewicą”, z którą mocno trzymał w poprzedniej kadencji, by chłodzić wodzowskie zapędy Platformy. – Liderzy mają spotkania, rozmawiają.
– O czym? – pytamy
– O strategii – odpowiada polityk z kierownictwa KO. Pytany, czy współpraca wyjdzie poza wspólne wotum dla wicepremiera Kaczyńskiego, zapewnia, że tak. Nie może powiedzieć więcej.
Od nowa „po Grześku”
O pojednanie opozycji upomniał się niedawno były premier Donald Tusk. Napisał na Twitterze: „Sprawy zaszły zbyt daleko. To polskie »być albo nie być«” – skomentował uchwałę Sejmu autorstwa PiS, o wsparciu dla Morawieckiego, który nie godził się na powiązanie wypłat z unijnego funduszu pomocowego po COVID z przestrzeganiem zasad praworządności. Tego samego dnia Borys Budka ogłosił, że jego partia szykuje wniosek o wotum nieufności dla wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego.
– Prawie równolegle z apelem Donalda Tuska odbyła się pierwsza poważna rozmowa liderów opozycji, także dobrze się wstrzelił swoim wpisem – słyszymy od ważnego polityka opozycji.
Nasi rozmówcy twierdzą, że w KO chcieli, by rangę wydarzenia potwierdziło trzech przewodniczących sejmowych stronnictw, na wspólnej konferencji mieli stanąć Budka, Czarzasty i Kosiniak-Kamysz. Ale potem się okazało, że PSL się na to nie pisze, zaś Włodzimierz Czarzasty wysłał do KO szefa klubu Krzysztofa Gawkowskiego. – Mamy po prostu beznadziejne przywództwo, które nie jest w stanie doprowadzić do wspólnych wystąpień w najważniejszych sprawach – mówi polityk Platformy.
Inny rozmówca z kierownictwa PO uważa, że tak mogą mówić jedynie partyjni malkontenci, którzy nie biorą pod uwagę zawiłości relacji na opozycji. Owszem, nie udało się zorganizować wspólnej konferencji, ale tylko dlatego, że Lewica i PSL są „bardzo wyczulone”.
Nasz rozmówca przekonuje, że to dopiero początek współpracy w tej kadencji parlamentu. Odbudowy relacji po wyborach prezydenckich i „po Grześku”, czyli Grzegorzu Schetynie, poprzednim szefie KO. Lewica i PSL były podobno bardzo rozżalone politycznym stylem poprzedniego przewodniczącego PO. To nowość: do niedawna Schetyna był stawiany jako wzór skuteczności w rozgrywkach z mniejszymi partiami opozycji.
Ster chodzi sam
Sejmowa debata nad wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim planowana jest na dzisiaj. Opozycja będzie przekonywać, że to właśnie on jako szef komitetu bezpieczeństwa odpowiada za eskalację przemocy podczas protestów. KO i Lewica piszą już wystąpienia, mają zapewnienie od ludowców, że w głosowaniu wniosek poprą. – Wotum dla wicepremiera Kaczyńskiego będzie doskonałym startem po restarcie – objaśnia polityk z otoczenia Borysa Budki.
Autorzy wotum są z siebie zadowoleni. Mówią, że to bardzo niewygodna sytuacja dla PiS. – Próbowali wniosek utrącić. Szukali kruczka prawnego, by ochronić Jarosława Kaczyńskiego. Że formalnie nie ma jeszcze kompetencji. Potem się wycofali, bo wiedzieli, że zapytamy: to za co Kaczyński bierze pieniądze jako wicepremier? – mówi polityk z kierownictwa KO. – Uznali, że lepiej przejść przez wotum, zrobić debatę w Sejmie o godz. 21, ogłosić, że Kaczyński się obronił, niż pokazać go ludziom jako tchórza.
Jak twierdzą nasi rozmówcy z KO i Lewicy, wotum to część planu, który uknuli wobec Jarosława Kaczyńskiego. – Architektem polskiej polityki jest od 2015 r. Zdecydował się wejść do rządu, by stabilizować konflikt między Morawieckim i Ziobrą. Wziął odpowiedzialność. Teraz możemy go na poważnie rozliczać – tłumaczy polityk Lewicy.
Dodaje, że Kaczyński przychodzi do Sejmu podirytowany, widzą to wszyscy na sali obrad. Politycy KO i Lewicy uznali, że Kaczyńskiego należy postawić w centrum wydarzeń, gdy tylko się da – prowokować Kaczyńskiego do publicznych wystąpień. – To nie są tępe prowokacje, ale jak najbardziej w temacie. Kaczyński nie wytrzymuje ciśnienia. Bo pierwszy raz od 2015 r. czuje, że musi się tłumaczyć. Że za to, co się dzieje, będzie mógł być postawiony przed Trybunał Stanu – objaśnia nasz rozmówca.
– Kaczyński jest zdenerwowany, bo ma poważne napięcia we własnym klubie, nie wie, ilu posłów ma po swojej stronie. Doskonale pamiętam posłów PiS z dawnych, dobrych czasów. Kaczyński rozpalał ich jednym zdaniem, szli jak w dym. A teraz? Cała Polska widziała, że są w stanie zagłosować wbrew własnemu prezesowi – opisuje polityk Lewicy.
Nasi rozmówcy się irytują, gdy słyszą, że nie potrafili dostatecznie wykorzystać problemów, z którymi od końcówki wakacji mierzy się PiS. Partia Kaczyńskiego miała poważny spadek notowań, ale nie zarobiło na tym żadne z sejmowych stronnictw. Tłumaczenia są różne.
Według jednych: przy obecnej polaryzacji sceny nie można liczyć na proste przepływy elektoratu. Ważne, że część wyborców opuściła Kaczyńskiego: teraz jedni będą się przyglądać scenie politycznej, inni przerzucą poparcie na „partię przesiadkową”, za którą uchodzi w Platformie projekt Szymona Hołowni.
Według innych: to był jedyny sposób rozegrania PiS na starcie ich wizerunkowego kryzysu. Opozycja nie dała się zmanipulować, gdy rządzących zaskoczyła skala pandemii. – Piarowcy PiS wymyślali hasła „czas na zgodę”, „współpraca ponad podziałami”. Premier publicznie apelował o solidarność. Mieliśmy własną strategię: zostawić Morawieckiego z jego problemami. Uznaliśmy, że ze swoimi ministrami musi wziąć odpowiedzieć za beztroskę z wakacji, gdy ogłaszał, że Polska wygrała z COVID – opowiada nasz rozmówca.
Niektórzy uważają, że „stanie z boku” opozycji się opłaciło. Opozycja nie ma siły, by odebrać władzę PiS. Dobrze dla niej, gdy u rządzących się pali. Polityk PO: – Uznaliśmy, że oni się pozagryzają tam sami. Bo nic nie rozbudza emocji tak jak sprawy światopoglądowe, jak np. aborcja. I sprawdziło się: z jednej strony lajciarze PiS, czyli Duda, Morawiecki, z drugiej – PiS-owski szariat – Ziobro z radykałami i o. Tadeuszem Rydzykiem. Do tego szeregowi posłowie, których już z ambony zdążył pochwalić proboszcz, a teraz muszą świecić oczami. W tym wszystkim Jarosław Kaczyński, który niby zarządza łódką, ale ster już chodzi sam – komentuje polityk PO.
Wotum nieufności ma być początkiem szerszego planu, jaki KO i Lewica uknuły wobec Kaczyńskiego
l