Wasze komentarze
Jak Tadeusz Rydzyk stał się polskim papieżem
Setki słów oburzenia przetoczyło się przez większość gazet i portali po sobotnim wystąpieniu Tadeusza Rydzyka. Spomiędzy wersów zawierających większe bądź mniejsze oburzenie daje się wyczytać niezrozumienie tego, co się właśnie dokonało. Co kierowało toruńskim redemptorystą?
Często, chcąc zrozumieć intencje człowieka, musimy odnaleźć klucz do jego motywów. Gdzie się on znajdował w sobotę, 5 grudnia? Otóż w oczach zgromadzonych wokół przemawiającego duchownych. Widać w nich było coś niesamowitego, gdy nagle padły słowa: „To, że
ksiądz zgrzeszył? No zgrzeszył. A kto nie ma pokus?”. W tym oto momencie, udręczone, prześladowane, zwalczane, pełne obaw o swą przyszłość polskie duchowieństwo zyskało potężnego obrońcę. Seniora i pana lennego, który nie bez przyczyny zwrócił się do siedzącego nieopodal Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego – no skaż mnie, jeśli potrafisz! No skaż któregoś z moich wasali, których tu i teraz niniejszym obejmuję swą opieką!
To uczucie ulgi nieomylnie czytelne i błogi spokój nagle pojawiający się na twarzach były niemym krzykiem Habemus Papam!!! Ufundowaniem pozycji nowej głowy polskiego Kościoła. Bezgłośnym, ze względu na kontekst sytuacji, hołdem dla seniora.
Nie każdy duchowny co dzień budzi się z lękiem, czy nie zostanie kolejnym bohaterem filmów Sekielskich. Ale każdy z niepokojem patrzy w przyszłość w sekularyzującym się społeczeństwie. Czy feudalny Kościół przetrwa, a wraz z nim senioralna pozycja proboszczów ponad wasalnym społeczeństwem? To powszechne lęki.
Lęki, które kilkoma zdaniami rozwiał rycerz w białej pelerynie. Ten, który nie pozwoli skrzywdzić nikogo nawet Franciszkowi.
W końcu to nie pierwszy raz, gdy na świecie było dwóch papieży…
+
•