Skrzypek na placu
Prognoza pogody
Po nieudanym zamachu stanu z czerwca represje objęły cały kraj, więc w pokonanym Kurdystanie zelżały. Kurkut studiował grę na skrzypcach w konserwatorium w Malatyi, ale w marcu 2017 r. powrócił do domu na Novruz, kurdyjski nowy rok. Noworoczne obchody, wcześniej zakazane jako „separatyzm”, odbywały się pod obstawą policji, która nie wpuściła Kurkuta na plac, gdzie świętowano. Skrzypek zdjął więc koszulę, żeby pokazać, że nie ma żadnej bomby, a gdy nadal go nie wpuszczano, złapał w pobliskiej piekarni nóż i zagroził, że się zabije. No to go zastrzelili; zmarł w szpitalu. Oficjalnie podano, że mógł być terrorystą samobójcą i stawiał opór.
W marcu zginęło wprawdzie, oprócz Kurkuta, już tylko 58 innych Kurdów, w większości bojowników terrorystycznej PKK, a także siedmiu tureckich żołnierzy, ale jeszcze jeden zabity Kurd na nikim nie zrobił wrażenia. Reporter Gök sfotografował jednak całe zajście i natychmiast ukrył kartę pamięci z aparatu. Policja skonfiskowała wszystkie pozostałe zdjęcia, ale serii 26 ujęć zabijania Kurkuta nie znalazła. Reporter zgłosił się z nią do prokuratury, która wszczęła śledztwo i przeciwko funkcjonariuszowi Y.S., właśnie uniewinnionemu, i przeciw niemu. Oprócz zdjęć stanowiących „terrorystyczną propagandę” dowodem terrorystycznych powiązań są zeznania utajnionego donosiciela oraz telefony rozmaitych osób na jego komórkę z pytaniami o fotografie. Nagrody imienia zamordowanego przez policję dziennikarza Metina Göktepe, jaką za zdjęcia otrzymał, nie uznano za okoliczność obciążającą, co należy uznać za dowód wspaniałomyślności prokuratury.
Sfotografowany przez Göka nagi tors Kurkuta pokazuje, że nie mógł być, jak zrazu oficjalnie stwierdzono, podejrzany o próbę samobójczego zamachu. No ale groził samobójstwem, prawda? Poza tym w kraju, w którym niemowa poszedł siedzieć za „antypaństwowe okrzyki” (wznosił je szalikiem w kurdyjskich barwach narodowych, który miał na sobie na demonstracji), możliwe jest przed sądem wszystko. Także to, że zdjęcia, na których widać, jak Y.S. strzela, a Kurkut pada, będą niewystarczającym dowodem. Nie można jednak zarzucać tureckiej sprawiedliwości, że chroni winnych. W okolicy placu było 72 policjantów. Niektórzy też strzelali w stronę studenta, inni w powietrze. Teraz w sprawie każdego prowadzone będzie drobiazgowe śledztwo. To potrwa, ale prokuratura przecież ma też ważniejsze sprawy na głowie – na przykład walkę z terroryzmem.
Reporterka Aysegül Doan dostała właśnie za terroryzm sześć lat i trzy miesiące, ale pamiętajmy, że prokuratura zrazu żądała 22,5 roku. Jeśli Gök będzie miał szczęście, też się wykręci, powiedzmy, siedmioma latami. A jako że za kratami jest już 74 dziennikarzy, to nawet nie będzie mógł narzekać, że nie ma z kim rozmawiać. Zaś oburzające się na ich los organizacje dziennikarskie winny jednak pamiętać, że na ogół za upieranie się przy dziennikarskich obowiązkach zawodowych w Turcji jedynie ląduje się w więzieniu. Za upieranie się przy kurdyjskich świętach narodowych wylądować można w kostnicy. Zresztą większość dziennikarzy pracuje i nie siedzi, a większość Kurdów świętuje i żyje. Nie mógł ten Gök zrobić ładnego reportażu o tym, jak to Turcja pozwala Kurdom świętować? Sam sobie jest winien. A od tego jest państwo prawa, żeby wina nie pozostała bez kary.
l