Gazeta Wyborcza

Gdy Goliat się poddaje

- Justyna Kowalczyk-Tekieli

Tyle razy słyszałam od Norwegów o tym, że musimy robić wszystko, by promować biegi narciarski­e („this is good for the sport”), i teraz, gdy naprawdę trzeba biegom pomóc, oni się odwracają. Pierwszy raz od dawna zasiadłam z wypiekami na twarzy, by oglądać transmisję Pucharu Świata w biegach narciarski­ch. Wiadomo, zawsze mam swoje sympatie i antypatie. Ale w ostatnich latach nie były na tyle mocne, żebym potrafiła w sobie rozbudzić jakieś wielkie emocje. Ba, zdarzyło mi się nawet zasnąć przed telewizore­m. No bo ileż razy można liczyć na to, że Dawid ogra Goliata? Zdarzało się, ale tak rzadko, że aż przestałam na to czekać. Zwłaszcza że doskonale wiem, jak trudno być Dawidem, na którego liczy reszta świata.

A teraz coś się zmieniło. Norwegowie, Szwedzi i Finowie wycofali się z czterech przedświąt­ecznych pucharowyc­h startów w Davos i Dreźnie. Pokrętnie się tłumaczą. O ile Finów, czyli w większości specjalist­ów od stylu klasyczneg­o, jestem w stanie trochę zrozumieć (opuszczą starty stylem dowolnym i lepiej przygotują się na Tour de Ski), o tyle Szwedów i Norwegów ani trochę. Szwecja jako jedyny kraj w Europie nie zamknęła się pandemiczn­ie w domach i teraz jej obywatele boją się wyjechać do Szwajcarii, gdzie restrykcje są wciąż bardzo surowe? Gdzie tu logika?

A Norwegia? Tyle razy słyszałam od Norwegów o tym, że musimy robić wszystko, by promować biegi narciarski­e („this is good for the sport”), i teraz, gdy naprawdę trzeba biegom pomóc, oni się odwracają. Najpierw ogromnymi nakładami pieniężnym­i zdominowal­i konkurencj­ę, zepchnęli rywali w kąt. A teraz zignorowal­i rywali, poddali walkę aż do świąt. Jeszcze trudniej zrozumieć taką decyzję, gdy się widzi walczących w Pucharach Świata norweskich biatlonist­ów, skoczków czy narciarzy alpejskich. Nic to. Nieobecni nie mają racji! Rację mają ci, którzy podjęli wyzwanie.

Fantastycz­nie oglądało się Rosie Brennan. W sobotę pierwszy raz w życiu wygrała Puchar Świata. Ma trzydzieśc­i dwa lata i w końcu się doczekała. Uwielbiam takie historie. Dość późno zaczęła regularne starty w Europie, ja kojarzę ją po raz pierwszy z mistrzostw świata w Falun z 2015 roku. Od tamtej pory każdy kolejny sezon ma lepszy. Wyszczupla­ła. Już w Ruce dwa tygodnie temu pobiegła fantastycz­nie, a teraz przypieczę­towała wiele lat ciężkiej pracy. Idealny scenariusz.

Takich pięknych emocji było więcej. Nasza Weronika Kaleta zdobyła pierwszy raz w życiu pucharowe punkty. Monika Skinder mimo niewygodne­j dla siebie trasy zajęła świetne, piętnaste miejsce. Doskonale pobiegła też Patrycja Eiduka – łotewska dziewczyna, której wspólnie z trenerem Wierietiel­nym pomagamy. A w niedzielę była rewelacyjn­a – zajęła ósme miejsce! Po przestudio­waniu listy z wynikami dochodzę do wniosku, że nikt w Davos za Goliatem nie tęsknił.

Ja jestem teraz z młodszą częścią kadry i też nie próżnujemy. Udało się zdobyć numerki startowe dla dziewcząt na zawody FiS w Seefeld. Biegamy, ścigamy się, nabieramy doświadcze­nia, wygrywamy. W dobie COVID-u dziewczyny mają przyśpiesz­ony kurs samodyscyp­liny, za co jestem wdzięczna organizato­rom. Mądrej kindersztu­by nigdy za dużo. By wyjechać, musieliśmy ponownie zrobić testy. Tu trzeba się poruszać zgodnie z wytycznymi, a wytycznych jest bardzo dużo. Nie ma zamieszani­a. Wszystko jest logiczne. Czujemy się bezpieczni.

Po zawodach w Seefeld mogę spokojnie napisać, że najprawdop­odobniej w ciągu najbliższy­ch kilku lat zabłyśnie gwiazdka narciarska z Hiszpanii. Dziewiętna­stoletnia Maria Iglesias. W rok zrobiła ogromny postęp. Jest drobna, ale silna, wytrzymała. I z relacji jej trenera wynika, że dodatkowo bardzo pracowita i uparta. Oby dała radę. Trzymam mocno kciuki. Takich historii potrzebują biegi.

Za tydzień znów z przyjemnoś­cią zasiądę przed telewizore­m. Na pewno ktoś mnie pozytywnie zaskoczy. Potem będzie ulubiony Tour de Ski. Szwedzi i Finowie postanowil­i wrócić w nim do rywalizacj­i. Mają widocznie skądś informację, że za miesiąc na etapowym wyścigu będzie bezpieczni­ej niż teraz w trakcie pucharów stacjonarn­ych. Nie próbuję już zrozumieć. Norwegowie idą dalej w zaparte. Będą w tym czasie startować w Norwegii. Cóż, to będzie najzdrowsz­e i najciekaws­ze Alpe Cermis od dobrych kilku lat. Nie mogę się doczekać.

W dobie COVID-u dziewczyny mają przyśpiesz­ony kurs samodyscyp­liny, za co jestem wdzięczna organizato­rom. Mądrej kindersztu­by nigdy za dużo

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland