Pojmany 18 lat po zamachua Bali
Po długich latach poszukiwań w ręce policji wpadł jeden z przywódców organizacji terrorystycznej Dżemaja Islamija, która w 2002 r. w zamachach na Bali zabiła 202 osoby, głównie turystów.
Po trwającym 18 lat pościgu w ręce indonezyjskiej policji wpadł Aris Sumarsono, znany jako Zulkarnaen, jeden z organizatorów ataku bombowego na popularny wśród turystów bar Paddy i na klub Sari w kurorcie Kuta na Bali. W efekcie zdetonowania trzech bomb 12 października 2002 r. śmierć poniosły tam 202 osoby z 21 krajów, ponad 300 zostało ciężko poparzonych i rannych. Wśród ofiar śmiertelnych było m.in. 88 Australijczyków i 38 Indonezyjczyków, a także polska reporterka Beata Pawlak, przez długie lata związana z „Gazetą Wyborczą”
– Zulkarnaena aresztowała w miniony czwartek jednostka antyterrorystyczna – poinformował w sobotę rzecznik indonezyjskiej policji Ahmad Ramadhan.
Zatrzymany nie stawiał oporu.
Ukrywał się na Sumatrze
Terrorysta ukrywał się w prowincji Aceh na Sumatrze, jedynym miejscu w Indonezji, gdzie dominują konserwatywni muzułmanie (w liczącym blisko 268 mln mieszkańców kraju muzułmanów jest ok. 225 mln) i gdzie obowiązuje wyjątkowo surowa wersja szariatu.
Do tej pory sprzyjało mu szczęście. Gdy w 2008 r. wykonano wyrok na dwóch autorach zamachów, Zulkarnaen przepadł jak kamień w wodę. Dawał o sobie znać co pewien czas podczas kolejnych ataków. Jest podejrzany
m.in. o udział w zamachu z 2003 r. na hotel Marriott w Dżakarcie, gdzie zginęło 12 osób.
Policję naprowadziły na jego ślad przesłuchania zatrzymanych w ubiegłym miesiącu dżihadystów.
Chcieli stworzyć kalifat
W 1980 r. Zulkarnaen ukończył radykalny Pesantren Al-Mukmin, religijną szkołę z internatem dla chłopców prowadzoną na Jawie przez przyszłego duchowego przywódcę organizacji Dżemaja Islamija, mułłę Abu Bakara Bashira. Posłużył on za „akademię” wielu przyszłym zamachowcom.
W ręce policji wpadł terrorysta figurujący od 2005 r. na liście Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Z informacji posiadanych przez Radę wynika, że Zulkarnaen stał na czele specjalnego oddziału Dżemaja Islamija, zwanego Laskar Khos, rekrutowanego spośród 300 Indonezyjczyków szkolonych w Afganistanie i na Filipinach. Był też jednym z przedstawicieli Al-Kaidy na Azję Południowo-Wschodnią i jednym z niewielu mających bezpośredni kontakt z siatką Osamy ben Ladena.
Na czele operacji Dżemai Islamii stanął po aresztowaniu swego poprzednika Encepa Nurjamana, zwanego Hambali. Ten ostatni został schwytany w 2003 r. w Tajlandii, a od 2006 r. siedzi w amerykańskim więzie
niu Guantanamo na Kubie. Amerykanom do dziś nie udało się postawić go przed sądem.
Dżemaja Islamija, teraz już osłabiona, siała postrach w Azji Południowo-Wschodniej w początkach poprzedniej dekady. Stanowiła część azjatyckiej siatki Al-Kaidy. Jej zadeklarowanym celem była budowa islamskiego kalifatu, który poza samą Indonezją obejmowałby Malezję, Singapur, południową Tajlandię i południowe Filipiny.
Indonezją wciąż wstrząsają zamachy
Zatrzymany terrorysta to z wykształcenia biolog, weteran wojny w Afganistanie.
Dziś w Indonezji terrorystów takich jak on, szkolonych właśnie w Afganistanie i związanych z Al-Kaidą, zastępują zwolennicy Państwa Islamskiego (Islamic State in Iraq and Syria – ISIS), z których wielu walczyło u boku ISIS w Syrii.
W tym roku falę zamachów zahamowała pandemia koronawirusa, jednak Indonezja pozostaje wciąż niespokojnym krajem. Np. w maju ubiegłego roku dwie zradykalizowane rodziny przeprowadziły w Surabai, drugim największym mieście kraju, serię zamachów bombowych na trzy kościoły, katolickie i protestanckie, w których zginęło 11 osób. Ataki przypisano organizacji Dżemaja Anshrarut Daulah (JAD) powiązanej z Państwem Islamskim.
Choć lata świetności Dżemaja Islamijja ma za sobą, nadal istnieje. Znawcy mówią o jej odsłonie nr 2, siły tej organizacji oceniają na blisko 2 tys. bojowników.
Mułła Abu Bakar Bashir, wpływowy islamski duchowny, inspirator zamachów na Bali, nie stanął za nie przed sądem
Mułła skazany, ale nie za Bali
Dżakarta jest jednak pod presją nie tylko sojuszniczych USA i Australii, ale i radykalizującej się największej społeczności muzułmańskiej świata.
Mułła Abu Bakar Bashir, wpływowy islamski duchowny, inspirator zamachów na Bali, nie stanął za nie przed sądem. Skazano go dopiero w 2010 r. na 15 lat więzienia za udział w założeniu obozu wojskowego, w którym mieli się szkolić przyszli dżihadyści.
Wyroku może jednak nie odsiedzieć, bo w 2019 r. walczący o reelekcję i potrzebujący głosów konserwatywnych obywateli prezydent Joko Widodo (zwany Jokowi) – krytykowany za to, że jest nie dość muzułmański – ułaskawił go „z powodów humanitarnych”.
Mułła odmawia jednak spełnienia warunku uwolnienia, jakim było podpisanie deklaracji lojalności wobec państwa. Poruszający się o lasce, uśmiechnięty 81-latek, biały niczym gołąbek, który w więzieniu często przyjmuje gości, nie zamierza tego zrobić. Powtarza, że odpowiada tylko przed Bogiem, zaś Indonezja powinna się kierować prawami szariatu.