BARDZO POLSKI ENGELBERG
Był w Engelbergu bardzo blisko 37. zwycięstwa w Pucharze Świata, do Halvora Egnera Graneruda stracił tylko 2,2 pkt. Norweg znów wygrał w niedzielę, a na podium był Piotr Żyła.
Piotr Żyła (na zdjęciu) był liderem konkursu w pierwszej serii, ale w drugiej niekorzystny wiatr strącił go na trzecie miejsce. W sobotę Kamil Stoch wywalczył swoje pierwsze miejsce na podium w nowym sezonie – był drugi. Nie ma tu przypadku. Było to 19. i 20. podium Polaków w Engelbergu.
– Kamilowi [Stochowi] brakuje pewności siebie w zawodach – takie intrygujące zdanie, biorąc pod uwagę wagon medali i pucharów zdobytych przez opisywanego, wypowiedział kilka dni temu Michal Doležal, trener polskiej kadry. Czech tłumaczył słabe miejsca trzykrotnego mistrza olimpijskiego w pierwszych konkursach sezonu (27., 12., 7.) i na MŚ w lotach w Planicy (8.). Mimo wciąż nie najlepszego posługiwania się językiem polskim wyraził zapewne to, co chciał. Trzeba mu uwierzyć, choć z trudem. Zwłaszcza że Stoch rzeczywiście w zawodach generalnie skakał w tym sezonie gorzej niż w kwalifikacjach i jeszcze gorzej niż w seriach treningowych.
Kamil Stoch i skok (nie) rekordowy
Polski mistrz nie znalazł pewności siebie na ukochanej Letalnicy w Słowenii, lecz tydzień później dostał równie dobrą okazję – Puchar
Świata przeniósł się do Engelbergu w Szwajcarii, na Gross-Titlis-Schanze (HS 140), na której aż dziewięciokrotnie stawał na podium, dwa razy wygrywając. – Są tu malownicze, przepiękne góry – tłumaczył swoje rewelacyjne w Engelbergu wyniki.
O tym, że jest wielkim estetą, przypomniał chwilę wcześniej. Na treningu poleciał aż 146 m, o dwa poprawił teoretycznie rekord skoczni (poprawiłby go również praktycznie, gdyby skok nie był treningowy), ale nie chciał skończyć lotu lądowaniem na dwie nogi, jak nakazywałby zdrowy rozsądek, lecz wykonał zgrabny telemark.
Był najlepszy na tym treningu, na wcześniejszym zajął trzecie miejsce (138 m). W kwalifikacjach uzyskał 129 m i był siódmy, nawiązując do złowieszczego trendu. Drugi w nich był Piotr Żyła (132,5). W trzecim treningu, tym sobotnim, Stoch spadł na 11. miejsce.
Biało-czerwona pierwsza seria w Engelbergu
W pierwszej serii zawodów wiało mocno w plecy i pierwszym, który przekroczył 130 metrów, był startujący jako 32. Stoch. Uzyskał 134 m i o 14,2 pkt wyprzedzał drugiego wówczas Andrzeja Stękałę (125), nowego bohatera polskich skoków. 25-letni Stękała spadł na półmetku na siódme miejsce, Stocha wyprzedzał tylko – o pół punktu – lider klasyfikacji generalnej PŚ Norweg Halvor Egner Granerud (133,5). Żyła zajmował szóstą lokatę (128,5), Dawid Kubacki był
10. (126), Aleksander Zniszczoł – 16. Odpadł
34. Klemens Murańka (115,5).
Minimalna porażka Stocha
W finałowej serii wciąż mocno wiało w plecy skoczków. Zniszczoł (118) spadł do trzeciej dziesiątki, Kubacki po swoim skoku był przez chwilę liderem (132,5), aż wyprzedził go Stękała (131,5), którego na pierwszym miejscu zmienił Żyła (131). 33-latek oddał prowadzenie czwartemu po pierwszej serii Niemcowi Markusowi Eisenbichlerowi, który skoczył aż 138 m. Słoweniec Anże Lanisek uzyskał 133 m i dzięki przewadze wypracowanej w pierwszej serii wyprzedził Eisenbichlera. Stoch skoczył 134 m, ale nie pokonał Graneruda, który wylądował cztery metry dalej i zwyciężył w czwartym z rzędu konkursie PŚ.
Stoch zajął drugie miejsce, przegrał z Norwegiem o 2,2 pkt. Żyła zajął piąte miejsce, Stękała siódme, a Kubacki dziewiąte.
W niedzielę Piotr Żyła prowadził po 1. serii, ale w drugiej wiatr strącił go na trzecie miejsce. Znów wygrał Granerud. Stoch – też miał bardzo niekorzystne warunki - był siódmy, Kubacki ósmy, Stękała 15., Klemens Murańka 22.
Na treningu Kamil Stoch poleciał aż 146 m, o dwa więcej od rekordu skoczni