Policzyliśmy, ile kosztowałoby dziś oświetlenie domu Kevina
Lampki choinkowe nie wystarczą. Z roku na rok przybywa przystrojonych balkonów, okien i ogródków. Na prąd zasilający świecidełka wydamy fortunę, ale dzięki postępowi technologii dużo mniej niż dekadę temu.
Oficjalnym punktem otwarcia świętowania w obowiązkowym świątecznym filmowym hicie jest moment, w którym Kevin zapala lampki na domu.
W tym roku sezon na rozświetlanie rozpoczął się u nas o wiele wcześniej. Pierwsze lampki świeciły już po Wszystkich Świętych. Panujące w okresie listopadowym przygnębienie w tym roku jest wzmacnianie przez pandemię. Życie towarzyskie zamarło, szpitale są przepełnione, Europa jest w lockdownie. Instalujemy więc lampki dla poprawy nastroju.
Boom na tym rynku trwa już od kilku lat. Przepych, przeładowanie i brak umiaru w dodawaniu kolejnych iluminacji to nowy grzech tego czasu.
W sukurs idą markety budowlane i blogi o wyposażeniu wnętrz, które tłumaczą zasady dekorowania świątecznego w artykułach pod tytułami: „10 pomysłów na dekoracyjne oświetlenie domu i ogrodu na święta”, „4 pomysły na dekorację balkonu na święta”.
Ile kosztuje oświetlenie Kevina?
Ile osób przystraja dom lub balkon światłami? Nie ma danych na ten temat, wiadomo za to, że choinkę stroi 96 proc. z nas. Wystarczy jednak wyjrzeć za okno, by dostrzec, że osób, które na choince nie poprzestają, jest coraz więcej.
Polaków stać na dodatkowe wyposażenie domu, bo w ostatnich latach zarobki rosły w rekordowym tempie, mamy więc więcej pieniędzy, które możemy wydać na świąteczne dodatki. Ale boom ma lampki był możliwy dzięki rewolucji technologicznej i zastąpieniu tradycyjnych żarówek diodami LED.
W tradycyjnych żarówkach 70 proc. energii wydziela się w postaci ciepła, a zużywany prąd jest marnowany. LED-y są energooszczędne, a upowszechnienie ich sprawiło, że potaniały.
Wyobraźmy sobie dom Kevina. Na podstawie kadru z filmu można oszacować, że dom przystrojony jest ok. 500 lampkami, załóżmy o mocy 20 W każda, czyli takiej jak słaba żarówka. W sumie oznacza to, że instalacja ma moc 9600 W, czyli tyle, ile prawie pięć wysokiej jakości żelazek. Gdyby spróbować je wszystkie włączyć jednocześnie, w domu pewnie wyleciałyby bezpieczniki.
Ile to kosztuje? Gdyby przenieść dom Kevina w polskie realia 2020 r. jedna noc (12 godzin) zasilania takiej instalacji pochłonęłaby przy obecnych cenach prądu prawie 80 zł. A to nie koniec, bo przecież 90 proc. energii wytwarzamy z węgla. Ślad węglowy takiej zabawy to aż 77 kg. Łatwo to policzyć, bo znamy emisyjność polskiej energetyki: wynosi ok. 600-700 gramów CO2 na każdą kilowatogodzinę. Dla porównania ten parametr dla Francji, która ma bezemisyjną energetykę atomową, wynosi 70 gramów. Oznacza to, że gdyby ozdoby świeciły przez miesiąc, rachunek za prąd wyniósłby, bagatela, 2,4 tys. zł, a do atmosfery trafiłoby 2,3 tony CO2.
LED-y zbijają rachunki za prąd
Na szczęście od tamtego czasu sporo się zmieniło. Zużycie prądu przez żarówki LED jest nieporównywalnie mniejsze, a możliwości konfiguracji oświetlenia ogromne. Na przykład jeden łańcuch świetlny LED o długości 17 metrów, którym można przyozdobić pół fasady domu, ma moc 20 W. Gdy kupimy pięć takich prawie 20-metrowych łańcuchów światła (w cenie ok. 100-150 zł), ich łączna moc wyniesie tylko 100 W – tyle co mocnej, tradycyjnej żarówki. Trzeba jednak pamiętać, by kupować produkty wysokiej klasy, odporne na wodę i wilgoć oraz stosować przedłużacze przystosowane do działania na zewnątrz – wyróżnia je pomarańczowy kolor.
Jakie osiągnęlibyśmy zużycie prądu? Dla instalacji 100 W, która świeci przez 12 godzin dziennie, byłoby to 80 groszy. W skali miesiąca – 24 zł. Emisja CO2 również byłaby nieporównywalnie mniejsza, bo wyniosłaby 804 gramy dziennie, czyli 24 kg na miesiąc.
Skromne przyozdobienie balkonu kilkoma łańcuchami LED o mocy 20 W to koszt prądu w granicach 5-6 zł.
l