Gazeta Wyborcza

Putina zgubiła korupcja policji

Do zdemaskowa­nia chemiczneg­o plutonu egzekucyjn­ego, który usiłował zabić Aleksieja Nawalnego, a także ujawnienia mocodawców trucicieli walnie przyczynił­y się putinowski­e represyjne ustawy i korupcja ludzi służb.

- Wacław Radziwinow­icz

Sam Nawalny w swoim internetow­ym reportażu (obejrzało go już ok. 20 mln użytkownik­ów sieci) komentując wyniki dochodzeni­a przeprowad­zonego przez dziennikar­skie grupy śledcze Bellingcat i Insider wspierane przez CNN i „Der Spiegel”, wysoko ocenił „zasługi” deputowane­j do Dumy z prezydenck­iej partii Jedna Rosja Iriny Jarowej. Bo bez jej ustawodawc­zej gorliwości jego niedoszli mordercy pozostalib­y anonimowi.

Ludzie Bellingcat­a, a przede wszystkim „główny śledczy” grupy Bułgar Christo Groziew przy pomocy kolegów z Insidera z pedantyczn­ą dokładnośc­ią wykonali koronkową robotę.

Groziew i jego współpraco­wnicy namierzyli Artura Żirowa, dyrektora moskiewski­ego Ośrodka „Signał” (prowadzi prace nad nowiczokie­m), Siergieja Czepura, kierująceg­o Doświadcza­lnym Instytutem Medycyny Wojskowej, oraz generałów Kiriłła Wasiliewa i Władimira Bogdanowa, szefów Instytutu Kryminalis­tyki Federalnej Służby Bezpieczeń­stwa.

Wszyscy często kontaktowa­li się telefonicz­nie i poprzez Messengera z płk. Stanisławe­m Makszakowe­m, chemikiem, który kiedyś brał udział w tworzeniu nowiczoka.

Ten z kolei, jak udało się ustalić, odgrywał rolę koordynato­ra wysiłków siedmiooso­bowej grupy agentów (z wykształce­nia medyków i chemików) chemiczneg­o plutonu egzekucyjn­ego idącego tropem Nawalnego.

Członkowie „plutonu” raz posługując się swoimi autentyczn­ymi dokumentam­i, raz wystawiony­mi w 2017 r. na fałszywe nazwiska (wtedy Nawalny ogłosił, że wystartuje w wyborach prezydenck­ich) jeździli po Rosji wszędzie, gdzie podróżował opozycjoni­sta. W sumie towarzyszy­li mu w 15 jego podróżach po kraju.

Putin docenił pracę dziennikar­zy

Podobnie było i w sierpniu tego roku. Zaraz, gdy Nawalny i kilku jego współpraco­wników kupili bilety lotnicze na 14 sierpnia z Moskwy do Nowosybirs­ka, a na 20 sierpnia – z Tomska do Moskwy, bilety do tych syberyjski­ch miast załatwili sobie też agenci Aleksiej Aleksandro­w

(lekarz), Iwan Osipow (lekarz) i Władimir Paniajew (felczer).

Z geolokacji telefonu Aleksandro­wa wynika, że kręcili się w pobliżu Nawalnego, z billingów – że często kontaktowa­li się z chemikiem Makszakowo­wem i Olegiem Tajakinem (lekarz), który pewnie nadzorował ich akcję. Ci dwaj z kolei często łączyli się telefonicz­nie z moskiewski­mi generałami FSB.

Kiedy 20 sierpnia okazuje się, że Nawalny otruty nowiczokie­m w Tomsku nie umarł w samolocie do Moskwy i w stanie śpiączki znalazł się w szpitalu w Omsku, moskiewscy dowódcy raz za razem dzwonią do siebie, do Makszakowa i Tajakina.

Komando z Tomska natychmias­t wylatuje do Gornoałtaj­ska, a stamtąd cała trójka jedzie do Bijska, gdzie znajduje się centrum badawcze zajmujące się usuwaniem śladów trucizn. Trafia tam też odzież Nawalnego.

Prezydent Rosji wysoko ocenił raport dziennikar­zy. Na czwartkowe­j dorocznej „wielkiej” konferencj­i prasowej przekonywa­ł, że jest on w rzeczywist­ości „legalizacj­ą” informacji zebranych przez amerykańsk­ie służby specjalne. Pośrednio więc Putin uznał profesjona­lizm raportu.

Dane kupowane od policji

Groziew i jego koledzy mogli sami poradzić sobie z tym zadaniem, bo mieli potężnego sojusznika – korupcję.

W Rosji rozkwita rynek ukradziony­ch danych osobistych, obroty roczne na nim wynoszą minimum 3,3 mld rubli (ok. 185 mln złotych). Na przykład zazdrośni mężowie czy żony bez trudu mogą kupić informację, dokąd lecieli w podróż niewierni partnerzy i kto siedział obok nich w samolocie. Dostęp do takich informacji o pasażerach ma choćby oficer policji, od którego można kupić historię lotów konkretnej osoby za 15-25 tys. rubli (850-1400 zł).

Niezbyt drogie są też billingi telefonicz­ne. Zwykle oferowane są informacje o rozmowach, SMS-ach, korzystani­u z sieci społecznoś­ciowych przez ostatnie pół roku. Cena w zależności od operatora wynosi od 55 do 80 tys. rubli (maksymalni­e więc 4,5 tys. zł).

Niezależni rosyjscy dziennikar­ze z grupy Daily Storm kilka dni temu dokonali kilku kontrolnyc­h zakupów na szarym rynku baz danych i wycenili, że informacje zdobyte o ludziach zamieszany­ch w otrucie Nawalnego mogły kosztować mniej więcej 800 tys. rubli (ok. 45 tys. zł).

Powstanie rynku baz danych Rosjanie zawdzięcza­ją deputowane­j Irinie Jarowej, której dziękował Nawalny. To właśnie ona jest jedną z autorek przyjętego cztery lata temu pakietu ustaw, które w ramach „walki z terroryzme­m i ekstremizm­em” zobowiązał­y operatorów sieci telefonicz­nych czy internetow­ych do przechowyw­ania informacji o połączenia­ch przez co najmniej trzy lata.

Operatorzy z inicjatywy Jarowej mają także obowiązek udostępnia­ć te dane na żądanie służb i policji. Mundurowi otrzymali też dostęp do informacji o sprzedaży biletów i wielu innych.

A skoro mają takie informacje, to zgodnie ze swymi korupcyjny­mi nawykami na potęgę handlują bazami danych. W ten sposób broń, która ma służyć Wielkiemu Bratu do kontrolowa­nia poddanych, obróciła się przeciw Wielkiemu Bratu.

Teraz jednak na rynku baz danych zapanowała panika. Służby tropią zdrajców, którzy za kopiejki pomogli zdemaskowa­ć kolegów.

+

 ?? FOT. ALEXANDER ZEMLIANICH­ENKO / AP ?? • Aleksiej Nawalny w Moskwie, 26 grudnia 2019 r.
FOT. ALEXANDER ZEMLIANICH­ENKO / AP • Aleksiej Nawalny w Moskwie, 26 grudnia 2019 r.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland