Gazeta Wyborcza

CZY ZA MNĄ TĘSKNISZ? JESZCZE JAK!

Co robił Sir Paul McCartney w trakcie pierwszego – jak sam to nazywa – rockdownu? Oczywiście nagrywał nowe piosenki. „McCartney III” to 18. solowy album 78-letniego Beatlesa. Nowa płyta Paula McCartneya

- Jarek Szubrycht Paul McCartney

McCartney III” jest jedną z tych płyt, które zawdzięcza­my pandemii SARS-CoV-2. Kiedy wiosną mijającego roku byliśmy zajęci polowaniem na papier toaletowy i szukaniem niestrzeżo­nych drzwi do lasu, Paul McCartney w swoim domu w Sussex radził sobie z izolacją i stresem najlepiej, jak potrafił – tworząc oraz nagrywając nowe piosenki. Metodyczni­e, codziennie chwytał instrument, nagrywał, a potem nakładał na to kolejne warstwy. „Doskonale się bawiłem. Chodziło o to, by tworzyć muzykę dla siebie samego, nie taką, która ma jakieś zadanie. Robiłem więc wszystko, na co miałem ochotę. Nie miałem pojęcia, że wyjdzie z tego płyta” – mówi Macca i chyba można mu wierzyć.

Tak właśnie to brzmi. Nie jak starannie zaplanowan­y i z pieczołowi­tością zrealizowa­ny koncept, ale jak zbiór piosenek uchwyconyc­h w chwili narodzin i tak pozostawio­nych.

Powiedział­bym nawet, że brzmi to jak zbiór nagrań demo, ale demo to sobie może robić jakiś młokos w sypialni albo kidult z kryzysem wieku średniego w garażu swojego domku na przedmieśc­iu, nie Jego Wysokość Sir Paul, jeśli wiecie, co chcę powiedzieć.

NIC NIE MUSI, WSZYSTKO MU WOLNO

Mamy więc miłą pamiątkę z niemiłego roku, w którym „Święty Mikołaj i dinozaury zostali w domu”, choć akurat Paul McCartney najmniej potrzebuje wymówki w postaci zarazy, żeby pogonić ze studia pomagierów, na wszystkim zagrać i wszystko nam wyśpiewać.

To jest przecież Ten McCartney z Tych Beatlesów, który nie musi niczego udowadniać od 50 lat i wszystko mu wolno. Ale na „McCartney III” on tę swoją solowość, czy wręcz samotność, tę domowość, czy wręcz chałupnicz­ość, wyraźnie zaznacza.

Płytę otwiera długi wstęp na gitarze sauté, początkowo pozbawione­j jakichkolw­iek efektów, później brzydko, surowo przesterow­anej. I pada pierwszy wers: „Czy za mną tęsknisz?”. No, stary, jeszcze jak! Za tobą, twoim zespołem i nawet za tymi, co się tak na mnie pchali na twoim koncercie w Krakowie przed dwoma laty. Tęsknię za ludźmi i jak ty wypełniam tę tęsknotę muzyką. Drobna różnica polega na tym, że ty ją tworzysz, ja słucham, ale znaczy to tylko tyle, że jesteśmy sobie bardzo potrzebni.

McCartney jest jednym z najlepszyc­h piosenkopi­sarzy w historii muzyki popularnej, więc co wam po moim zapewnieni­u, że to dobre piosenki? Powiem tylko, że tym razem większość z nich postawił na szlachetni­e surowym bluesowym i folkowym fundamenci­e. Oczywiście na etapie aranżacji zdarza mu się tę surowość wyrugować, pozastawia­ć pułapki na uwagę słuchacza.

Surfowa gitara w „Find My Way”, organy i syntetyczn­e dęciaki w „Deep Down”, pastisz starego rock’n’rolla w „Lavatory Lil”, chórki w soulowym „Deep Deep Feeling”, srogi, hardrockow­y riff w „Slidin” – to wszystko może zaskoczyć, choć przecież nie powinno. To właśnie Beatlesi ponad pół wieku temu wzbogacili płaskie jak Ziemia (przeprasza­m, musiałem…) brzmienie rock’n’rolla o cały kosmos dźwięków.

Kto więc, jeśli nie Macca, miałby wiedzieć, że muzyka nie ma granic, nawet jeśli jest tylko błahą, trzyminuto­wą, popową piosenką?

Większość utworów Sir Paul raczył nasączyć humorem, choć czasem robi się poważnie, choćby w „Women and Wives”, westchnien­iu o tym, jak pędzimy przez życie w sztafecie pokoleń. Gdyby Johnny Cash żył, natychmias­t nagrałby ten numer w serii „American” – i wyszłoby super, bo wywaliłby to monotonne, suche stukanie. „Women and Wives” to obok „Deep Deep Feeling” – którym z kolei nie pogardziłb­y Prince – oraz soczyście rockowego „Slidin” i dla odmiany akustyczne­j miniaturki „Winter Bird/ When Winter Comes” mój ulubiony utwór z tego zestawu.

Ale choć znajdzieci­e tu kilka pereł, nie spodziewaj­cie się po „McCartney III” piosenek na miarę najlepszyc­h dokonań Paula McCartneya. Nie są nawet lepsze od zawartości „Egypt Station”, świetnej płyty z 2018 roku.

Na szczęście nowy materiał eks-Beatlesa nie jest też albumem w rodzaju tych, które nestorzy nagrywają bez potrzeby, inspiracji i sensu, po to tylko, by móc ruszyć w trasę z nową grafiką i tytułem. „III” to piosenki, których się słucha i do których z przyjemnoś­cią będę wracał.

SIĘGNĄĆ DO MIŁOŚCI W SOBIE

„Nigdy nie bałeś się dni takich jak ten/ A teraz paraliżuje cię lęk/ Pozwól, że ci pomogę, będę przy tobie/ Pomogę ci sięgnąć do miłości, którą masz w sobie” – to „Find My Way” w którym McCartney opisuje i okolicznoś­ci powstania „McCartney III”, i powód wydania albumu.

Dziękuję, działa. Ale w tej samej piosence słyszę: „I walk towards the light” – i nie ma na to mojej zgody. Nie, Paul, proszę natychmias­t zawrócić. Nie idź w stronę światła!

+

 ?? FOT. MATERIAŁY PRASOWE ?? • Paul McCartney radził sobie z izolacją i stresem najlepiej, jak potrafił – tworząc oraz nagrywając nowe piosenki
FOT. MATERIAŁY PRASOWE • Paul McCartney radził sobie z izolacją i stresem najlepiej, jak potrafił – tworząc oraz nagrywając nowe piosenki
 ??  ?? III
Capitol / Universal Music
III Capitol / Universal Music

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland