Nie tylko finanse, ale też godność
Salowe i pracownicy transportujący zwłoki nie otrzymali dodatku do pensji, który rząd przyznał pracownikom zaangażowanym w walkę z koronawirusem. – Czujemy się pokrzywdzeni – mówią.
Stuprocentowe dodatki do pensji otrzymają pracownicy służby zdrowia skierowani przez wojewodów do walki z epidemią. Chodzi nie tylko o lekarzy i pielęgniarki, ale również o ratowników medycznych oraz diagnostów ze szpitalnych laboratoriów. Zmiany w przepisach nie obejmą pracowników zajmujących się utrzymaniem czystości, czyli m.in. salowych lub osób zajmujących się transportem zwłok, choć one również narażone są na zakażenie.
List do premiera
O sytuacji tej części personelu mówi „Wyborczej” pracownik jednego z pomorskich szpitali: – To osoby, które dostają minimalne pensje lub są na cząstkowych etatach. Pracują w newralgicznych miejscach, np. na bloku operacyjnym, który musi być zdezynfekowany i posprzątany. Podlegają tym samym rygorom co lekarze i pielęgniarki i są narażeni na identyczne patogeny. Są częścią zespołu, a jednak pominięto ich przy podziale pieniędzy. Tymczasem dla nich nawet niewielki dodatek do pensji, która wynosi np. 1600 zł, oznacza realną poprawę sytuacji finansowej.
O równe traktowanie wszystkich osób opiekujących się pacjentami z COVID-19 zaapelowała Federacja Przedsiębiorców Polskich w liście do premiera Mateusza Morawieckiego.
„W procesie leczenia osób, co do których istnieje podejrzenie zarażenia wirusem, zaangażowani są lekarze, pielęgniarki, laboranci, sanitariusze i salowe, osoby transportujące chorych. Wszyscy oni tworzą jeden zespół ratujący zdrowie i życie pacjentów oddziałów zakaźnych, a ich działania są ściśle ze sobą powiązane w procesie leczenia. Brak którejkolwiek z tych osób w szpitalu natychmiast skutkuje dezorganizacją procesu leczniczego i jest realnym zagrożeniem dla funkcjonowania całego systemu ochrony zdrowia” – czytamy w liście.
FPP wezwała rząd do uwzględnienia w przyznawanych dodatkach do wynagrodzeń wszystkich osób, które spełniają łącznie dwa kryteria: mają bezpośredni kontakt z chorymi na COVID-19 w procesie ich diagnostyki i leczenia oraz są w grupie podwyższonego narażenia na zakażenie się w związku z wykonywaniem zadań w ramach bezpośredniego kontaktu.
Pozorna oszczędność
Ze względu na niskie zarobki i wysokie ryzyko zakażenia pracownicy działów utrzymania czystości często rezygnują z pracy.
– Dochodzi wtedy do negatywnej selekcji pracowników – tłumaczy pracownik szpitala na Pomorzu. – Dla szpitala to pozorna oszczędność. Osoby dbające o czystość czy transport zwłok są na samym dole hierarchii, od nich zależy jednak bezpieczeństwo szpitala. Całkowite pominięcie ich w rozdziale dodatkowych środków świadczy o tym, że rządzący być może w ogóle nie zdają sobie sprawy z tego, że tacy ludzie pracują w szpitalach. Tutaj chodzi o sprawy nie tylko finansowe, ale też godnościowe.
Pracownik szpitala zwraca również uwagę na to, że choć ta grupa personelu została pominięta, gdy przydzielane były dodatkowe środki, jednocześnie ma się zgłaszać na listy chętnych do szczepień przeciwko COVID-19.
FPP nie dostała odpowiedzi na list wysłany do premiera.
– Upłynęło sporo czasu – nic się w tej sprawie nie dzieje – informuje Marek Kowalski, przewodniczący FPP. – Lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, sanitariusze, salowi i cały personel pomocniczy nadal pracują na pełnych obrotach. Szpitale są nieprzystosowane sprzętowo i oparte na archaicznej infrastrukturze – zatem większość systemu opiera się na umiejętnościach i oddaniu tych osób. Dlatego warto wdrożyć nasze postulaty dotyczące wynagrodzeń.