Ponad 5 mln euro dla Wouta van Aerta
To wygląda już na trend: najlepiej zarabiającymi kolarzami w peletonie nie będą wcale ci, którzy wygrywają Tour de France czy Giro d’Italia.
Na szybkiej jeździe na rowerze można sporo zarobić – choć oczywiście nie tyle, ile na kopaniu piłki. Wynagrodzenia Messiego czy Ronaldo poszybowały w okolice 100 mln euro rocznie. To pieniądze niewyobrażalne i niewydawalne. O wydawaniu zarobków kolarzy fantazjować już można, to się jakoś mieści w głowie, bo mamy do czynienia z sumami wielokrotnie niższymi.
W opublikowanym w „L’Equipe” rankingu najlepiej zarabiających kolarzy na czele jest Słowak Peter Sagan. Trzykrotny mistrz świata, znakomity sprinter i specjalista od wyścigów klasycznych, uwielbiany przez kibiców showman. Ale w popularnych imprezach trzytygodniowych – Tour de France czy Giro d’Italia – w klasyfikacjach generalnych się nie liczy, wygrywa tylko płaskie lub pagórkowate etapy.
Wygrywanie – nawet częściowe, etapowe – pracodawcy jednak cenią, Sagan w BORA-hansgrohe kasuje 5 mln rocznie. Kolejni na liście najlepiej zarabiających są już tzw. grandtourowcy: Christopher Froome (4,5 mln euro), Geraint Thomas (3,5 mln euro) i Egan Bernal (2,7 mln euro).
Wolność ekstrawagancji
Teraz wszystkich może przebić inny kolarz, który wygrywa często, ale nie jest herosem zmagań w wysokich górach. Wout van Aert, 26-letni Belg, karierę zaczynał w przełajach, ale od ubiegłego roku osiąga też świetne wyniki na szosie. Wygrał dwa etapy Tour de France i dwa ważne wyścigi klasyczne – Strade Bianche i Mediolan-San Remo – ale na wielki kontrakt zasłużył też fantastyczną pracą dla lidera zespołu na Tour de France. W peletonie ceni się bowiem i liderów, i pomocników: regulatorów tempa na podjazdach, „asystentów” – tych, którzy walczą w klasyfikacjach generalnych wielkich wyścigów.
Wout van Aert okazał się ostatnio zarówno genialnym pomocnikiem, jak i błyskotliwym liderem. Wygląda na kolarza kompletnego. Stąd pogłoski o rekordowych pieniądzach, jakie może zacząć zarabiać. Belg jeździ w grupie Jumbo-Visma, jego kontrakt wygasa za rok. Portal Wielerflits poinformował, że chce go zatrudnić zespół Ineos Grenadiers – na stół wykłada ponad 5 mln euro za sezon. Brytyjska ekipa to bogacze, a perspektywa zatrudnienia van Aerta i jednocześnie osłabienia Jumbo-Vismy kusi. Budżet sięgający 50 mln (przy 30 mln kolejnej na liście grupy UAE Team Emirates), pozwala na ekstrawagancje.
„Dla dobra kolarstwa”
– Miejmy nadzieję, że van Aert nie przyjmie wielkich pieniędzy od Ineosu. Dla dobra kolarstwa – apeluje Andrew Hood, komentator VeloNews. I argumentuje: ostatni Tour de France dlatego był taki ciekawy, że wreszcie pojawiła się drużyna – właśnie Jumbo-Visma z van Aertem w składzie – gotowa zmierzyć się z Ineosem. A Ineos, wcześniej znany jako Sky, zabetonował wyścig, wygrywając siedem z ośmiu ostatnich edycji. Transfer Belga znów postawiłby kibiców w znanej im sytuacji, gdy jedna drużyna dysponuje taką mocą, że nikt nie jest w stanie jej podskoczyć.
Jumbo-Visma ma kłopot, bo z budżetem wynoszącym mniej więcej połowę zasobów brytyjskiego rywala będzie musiała zaproponować nowe umowy nie tylko van Aertowi, ale też Amerykaninowi Seppowi Kussowi – supermocnemu specjaliście od jazdy w górach.
Na razie nikt – kolarz, jego dotychczasowa drużyna i ewentualna nowa – nie zabrał głosu w sprawie transferu. Jednak gdziekolwiek Belg będzie jeździł, to skasuje więcej niż ktokolwiek w peletonie.
W opublikowanym w „L’Equipe” rankingu najlepiej zarabiających kolarzy na czele jest Słowak Peter Sagan