Julian Assange nie będzie wydany USA
Brytyjski sąd odrzucił wniosek o ekstradycję twórcy Wikileaks Juliana Assange’a do USA. Bo mógłby popełnić samobójstwo.
Zdaniem sędzi Vanessy Baraitser warunki, w jakich założyciel demaskatorskiego portalu Wikileaks byłby przetrzymywany w Ameryce, oraz jego stan zdrowia nie gwarantują, że nie targnie się na swoje życie.
– Stan psychiczny pana Assange’a jest taki, że wydanie go USA byłoby opresją – mówiła wczoraj sędzia. Oceniła, że sprawia wrażenie „człowieka w depresji, zrozpaczonego, obawiającego się o przyszłość”. Nie brała pod uwagę zasadności zarzutów, ale oceniła tylko to, czy amerykański wniosek spełnia warunki traktatu o ekstradycji, jaki Londyn i Waszyngton podpisały w 2003 r.
Dotąd Baraitser nie sprzyjała obronie. Odrzucała wnioski adwokatów Juliana Assange’a o zwolnienie i ich argumenty. Jak ten, że odesłanie go do USA naruszałoby zakaz ekstradycji za przestępstwa polityczne albo że jego proces mógłby być nieuczciwy. Przekonały ją argumenty medyczne. Kilkoro lekarzy oceniło, że 49-letni Assange cierpi na depresję, utratę pamięci i że wskutek decyzji o wydaleniu go do USA mógłby popełnić samobójstwo. Nils Melzer, specjalny sprawozdawca ONZ ds. tortur, który odwiedził Australijczyka w więzieniu, powiedział, że jego dalsze przetrzymywanie jest równoznaczne z „torturami psychicznymi”.
W USA Assange trafiłby do więzienia o najwyższym rygorze.
Jego adwokaci, gdyby decyzja sądu była inna, byli gotowi apelować i iść nawet do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Teraz prawnicy amerykańskiego rządu mają 15 dni na złożenie apelacji. Jeśli zostanie odrzucona, twórca Wikileaks wyjdzie na wolność. Ale może stać się to znacznie wcześniej – w środę do sądu trafi wniosek o zwolnienie za kaucją.
Zaczęło się od Wikileaks
Założony przez Assange’a portal Wikileaks ujawniał dokumenty, które wyciekły z rządowych agencji i korporacji na całym świecie. Wśród nich były materiały na temat oburzających działań wojskowej koalicji w Afganistanie i Iraku.
Świat podzielił się wówczas na entuzjastów i przeciwników Wikileaks. Ci pierwsi widzieli w Assange’u samotnego bohatera, który w interesie publicznym rzucił wyzwanie skompromitowanemu supermocarstwu i padł ofiarą jego zemsty. Drudzy – agenta lub co najmniej pożytecznego idiotę pracującego dla Rosji. Przez kilka miesięcy Assange prowadził program na antenie kremlowskiej telewizji Russia Today.
W 2019 r. USA postawiły mu 18 zarzutów, w tym spiskowania w celu uzyskania dostępu do serwerów Pentagonu oraz ujawnienia nazwisk współpracowników amerykańskiej armii – Irakijczyków, Afgańczyków, Irańczyków, Chińczyków – co miało narazić ich na śmierć. W USA grozi mu nawet 175 lat więzienia, gdyby amerykański sąd uznał go za winnego wszystkich zarzutów.
Na szali wolność słowa
Assange przebywa w więzieniu Belmarsh, odkąd rok temu dalszego schronienia odmówił mu Ekwador. W ambasadzie tego kraju w Londynie mieszkał przez blisko siedem lat, kryjąc się przed oskarżeniem o gwałt w Szwecji.
Wprawdzie po dziewięciu latach szwedzka prokuratura wycofała się z tego oskarżenia z braku dowodów, ale Brytyjczycy skazali Assange’a na 50 tygodni odsiadki za naruszenie warunków zwolnienia za kaucją – w 2010 r. nie stawił się bowiem na rozprawę w sprawie ekstradycji do Szwecji.
O zwolnienie Assange’a apelowało wiele organizacji zajmujących się prawami człowieka i wolnością słowa.
– Stawką jest przyszłość dziennikarstwa – powiedziała „New York Timesowi” Rebecca Vincent z londyńskiego oddziału Reporterów bez Granic. – Jeśli rządowi USA uda się doprowadzić do ekstradycji i skazania go, będzie mógł to samo, pod podobnymi zarzutami, zrobić z każdym dziennikarzem i każdym medium.
Co uczynią Trump i Biden
Ciekawie zapowiadała się ta sprawa w kontekście zmiany władzy w USA. Swego czasu Donald Trump nie krył, że jest Assange’owi wdzięczny. W kampanii wyborczej w 2016 r. – kilka godzin po tym, jak ukazało się kompromitujące nagranie, na którym Trump chwali się molestowaniem kobiet – Wikileaks opublikował e-maile wykradzione (jak później ustalono) przez rosyjskich hakerów z serwerów Partii Demokratycznej. Pomogło to Trumpowi w zwycięstwie nad Hillary Clinton.
Assange twierdzi, że w 2017 r. przyszedł do niego kongresmen Dana Rohrabacher z ofertą od Trumpa: jeśli powie, że to nie Rosja była źródłem wycieku e-maili Demokratów, zostanie ułaskawiony. Kongresmen wyjaśniał potem, że była to jego własna inicjatywa i nigdy nie rozmawiał o niej z prezydentem Trumpem, który ostatecznie zdecydował się postawić Assange’owi poważne zarzuty. Być może chciał w ten sposób osłabić oskarżenia, że Rosja pomogła mu wygrać wybory.
Tymczasem Joe Biden w 2010 r. (był wtedy wiceprezydentem) nazwał Assange’a „terrorystą zaawansowanych technologii”. Ale uchodzi za znacznie bardziej wyczulonego na prawa człowieka i wolność słowa niż jego poprzednik; mógłby Assange’a ułaskawić, polecić Departamentowi Sprawiedliwości wycofanie zarzutów albo kontynuować procedury rozpoczęte za Trumpa – narażając się na krytykę w każdym z tych przypadków. Prawdopodobnie decyzja brytyjskiego sądu jest więc ulgą dla prezydenta elekta.
+