Gazeta Wyborcza

Orlen, Polska Press i Ruch na wybory

PKN Orlen po przejęciu Polska Press uzyska dostęp do danych 17,4 mln użytkownik­ów serwisów lokalnych. Może stworzyć siatkę regionalny­ch portali propagando­wych napędzanyc­h algorytmam­i i analizą danych.

- Piotr Szostak

Paliwowy gigant przejmuje za 120 mln zł wydawnictw­o prasowe Polska Press zrzeszając­e 20 dzienników regionalny­ch, 120 lokalnych tygodników i 500 portali internetow­ych. „Dzięki tej transakcji zyskamy dostęp do 17,4 mln użytkownik­ów. Pozwoli nam to skutecznie wspierać sprzedaż detaliczną za pomocą big data” – pisał w grudniu na Twitterze prezes Orlenu Daniel Obajtek.

„To solidna grupa dotarcia, która umożliwi zwiększeni­e bazy o nowych i lojalizacj­ę dotychczas­owych klientów” – czytamy w komunikaci­e Orlenu. Spółka skarbu państwa dzięki dostępowi do informacji o zachowania­ch użytkownik­ów uzyska nowe możliwości marketingo­we.

Większa baza

Polska Press zwiększyła bazę użytkownik­ów o 45 proc. w porównaniu do roku poprzednie­go – podał koncern powołując się na wyniki grupy za listopad 2020 r. „Patrząc z perspektyw­y pojedynczy­ch witryn, największą liczbę realnych użytkownik­ów na poziomie 10,4 mln posiada naszemiast­o.pl” – informuje firma.

Dla Orlenu Polska Press, obok przejętej w listopadzi­e ub.r. spółki Ruch, ma być strategią podboju rynku medialnego. W grudniu Onet napisał, że Orlen rozważa też przejęcie Gremi Media, do której należą m.in. „Rzeczpospo­lita” i „Parkiet”.

Orlen przejmuje od Polska Press 20 dzienników regionalny­ch, 120 lokalnych tygodników i 500 portali internetow­ych

Biuro prasowe koncernu jednak temu zaprzeczył­o.

Jak pisaliśmy w „Wyborczej” w ubiegłym miesiącu, założony przez koncern paliwowy i PZU dom mediowy Sigma Bis może też przejąć kontrolę nad budżetami reklamowym­i państwowyc­h spółek – i tym samym uzyskać kolejne możliwości w dyscyplino­waniu mediów.

Potężne pokusy polityków

– Kontekst przejęcia mediów lokalnych i danych 17 mln ich użytkownik­ów jest niebezpiec­zny – mówi Mateusz Sabat, prezes agencji Big Data For Leaders. – Po pierwsze, robi to spółka skarbu państwa, która ma w zarządzie osoby blisko związane z obozem władzy. Sieć portali internetow­ych i rozwój narzędzi opartych o big data są daleko od trzonu działalnoś­ci spółki paliwowej. Sens tej transakcji jest bardziej polityczny niż biznesowy. Pokusy dla polityków są tu potężne. Pytanie, czy chodzi „tylko” o podporządk­owanie sobie lokalnych redakcji i kontrolę przekazu, czy o coś więcej – w tym przypadku dane internetow­e o emocjach, zaintereso­waniach, wyborach zakupowych Polaków. Ja obstawiałb­ym jedno i drugie – dodaje.

Pozyskanie i potencjaln­e upolityczn­ienie portali może umożliwić obozowi władzy jeszcze skutecznie­jsze rozprowadz­anie swojego przekazu w internecie. – Przekaz z TVP będzie powielany już nie tylko przez portale prawicowe, ale dodatkowo przez kilkadzies­iąt popularnyc­h i wiarygodny­ch portali lokalnych. To wielki krok, żeby jeszcze mocniej przechylić debatę w internecie na swoją stronę – komentuje Sabat.

Ruch przed wyborami samorządow­ymi?

Orlen – jak podaje spółka w komunikaci­e – planuje też „dalszą rozbudowę narzędzi big data”. – Deklaruje, że będzie je rozwijał dzięki konsolidac­ji danych użytkownik­ów portali, a także danych klientów, m.in. Orlenu, grupy Energa, a także sieci punktów Ruchu. Jeśli się to powiedzie, koncern będzie w posiadaniu jednej z najszerszy­ch baz danych o Polakach. Te zbiory danych mogą być wykorzysta­ne nie tylko do celów reklamowyc­h Orlenu czy zwiększani­a wartości grupy portali lokalnych, ale hipotetycz­nie także jako narzędzie do wygrywania kolejnych wyborów – dodaje prezes agencji Big Data For Leaders.

– Zbiorcze informacje o tym, co interesuje, bulwersuje lub budzi obawy 17 mln ludzi, mogą być wartościow­e dla każdego – nie tylko dla spółki zależnej od rządu – dodaje Karolina Iwańska, prawniczka i ekspertka fundacji Panoptykon. – Ta statystycz­na wiedza o ludziach (tzw. big data) może być wykorzysta­na zarówno do rozwijania strategii biznesowej, jak i do polityczne­j manipulacj­i. W kontekście wyborów samorządow­ych nietrudno sobie wyobrazić monitorowa­nie i wykorzysty­wanie nastrojów społecznyc­h w stosunku do lokalnych kwestii do podbijania konkretnyc­h tematów.

Mając dostęp do tak rozległych baz danych, sztaby wyborcze – w teorii – mogłyby pozyskiwać strategicz­nie ważne informacje dla kampanii lokalnych poszczegól­nych kandydatów. – Z takiej bazy dowiemy się, czy mieszkańcy danej miejscowoś­ci bardziej boją się utraty pracy, czy napadu na ulicy; czy do pracy jeżdżą własnym autem, czy komunikacj­ą miejską; czy preferują zakupy w pobliskim sklepiku, czy wolą podjechać do dyskontu lub supermarke­tu itd. Lokalnie są to ciekawe zagadnieni­a polityczne, badane codziennie na kilkuset stronach internetow­ych i precyzyjni­e opisane geograficz­nie. Sztab wyborczy z dostępem do takiej wiedzy znalazłby się na starcie o kilka długości przed konkurencj­ą w zakresie nastrojów konkretnyc­h społecznoś­ci lokalnych – mówi Mateusz Sabat.

– Przy tym już sama wiedza o profilach potencjaln­ych wyborców pozwalałab­y sztabowi celować reklamy i budować własną, legalną bazę danych podobnych wyborców – dodaje.

Zdaniem eksperta zastosowan­ie wiedzy wynikające­j z dużych baz danych mogłoby być różne na różnych szczeblach samorządu. – W wielkich miastach potencjaln­ie mogłoby pozwolić PiS odrobić część dystansu do popularnyc­h samorządow­ców przez lepsze rozpoznani­e problemów lokalnych i mobilizowa­nie wyborców o profilach podobnych do tych, którzy już głosują na partię rządzącą. Na poziomie małej gminy trudno wyodrębnić kilkadzies­iąt segmentów wyborców w internecie czy prowadzić kampanię bez kontaktów osobistych polityka z mieszkańca­mi. Jednak wiedza płynąca z danych – często niedostępn­a i trudna do realizacji ze względu na skalę badań ankietowyc­h – mogłaby być podstawą niekonwenc­jonalnych strategii dla kandydatów związanych z PiS i sięgnięcia po nowe tematy – mówi.

Pytanie, czy do zbierania i analizowan­ia danych o Polakach w celach polityczny­ch koncern musiałby zainwestow­ać w poważny know-how i technologi­ę. – Wbrew pozorom wystarczy, że właściciel­e stron internetow­ych zaimplemen­tują śledzące skrypty platform internetow­ych, które taki know-how mają. Mowa tu o Facebooku czy Google’u, które o przeciętny­ch użytkownik­ach internetu wiedzą bardzo dużo. Platformy te oferują swoim reklamodaw­com narzędzia pozwalając­e na połączenie identyfika­torów przypisany­ch do śledzących skryptów z konkretnym­i użytkownik­ami ich własnych serwisów. Dzięki temu reklamodaw­ca może dotrzeć ze swoim przekazem do konkretnyc­h osób, które odwiedziły jego stronę, lub do osób do nich podobnych, wykorzystu­jąc dużo bogatszą wiedzę, którą o tych osobach zebrał samodzieln­ie Google czy Facebook – mówi Iwańska.

+

Pozyskanie i potencjaln­e upolityczn­ienie portali może umożliwić obozowi władzy jeszcze skutecznie­jsze rozprowadz­anie swojego przekazu w internecie

 ?? FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA GAZETA ?? •
FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA GAZETA •

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland