Gazeta Wyborcza

Izraelska lewica między kompromita­cją a klęską

- Dawid Warszawski

Wiadomość o rozpisaniu na

23 marca kolejnych przyspiesz­onych wyborów w Izraelu przeszła niemal niezauważo­na.

Nie tylko dlatego, że ogłoszono ją pod koniec grudnia ub.r., kiedy to świat zajęty był czym innym, ani nawet dlatego, że przyspiesz­one wybory, czwarte w ciągu dwóch lat, zdążyły spowszedni­eć. Wybory w niedużych krajach mają znaczenie albo wtedy, gdy zwiastują radykalny zwrot polityczny – a tu premierem i tak pozostawał Beniamin Netanjahu, albo gdy mają międzynaro­dowe konsekwenc­je – a kwestia palestyńsk­a, najważniej­szy międzynaro­dowy problem Izraela, w ogóle w tych kolejnych kampaniach nie zaistniała.

Marcowe wybory mogą jednak potwierdzi­ć historyczn­y koniec izraelskie­j lewicy jako polityczne­j alternatyw­y, a zarazem ukazać przyczyny tej klęski. O kurczący się centrolewi­cowy elektorat bije się już sześć partii. Lecz choć ich liczba zapewne wzrośnie, to zajmują coraz mniej miejsc w 120-osobowym Knesecie. W ostatnich trzech wyborach partie niereligij­ne i nieprawico­we zdobywały kolejno 49, 44 i 40 mandatów. Najnowsza z nich nazywa się po prostu Izraelczyc­y i nazwą tą przebiła skompromit­owanych koalicją z Netanjahu Biało-Niebieskic­h. Można by do pustosłowi­a tych nazw dodać przerobion­y slogan PZPR: „Program narodu programem partii”.

Lewica zbudowała Izrael bardzo po swojemu i przez pierwsze ćwierćwiec­ze państwa rządziła nim niepodziel­nie, wybory zmieniały wyłącznie to, która akurat lewicowa frakcja była u władzy. Władzę straciła na skutek katastrofa­lnej, niemal przegranej wojny 1973 r. Prawica przystąpił­a do demontażu struktur socjaldemo­kratyczneg­o państwa. Przyniosło to krajowi gospodarcz­y rozkwit, co sprawiło, że lewica nie mogła już tego trendu odwrócić, nawet gdy wygrywała wybory. Cena jednak była wysoka.

Wskaźnik Giniego mierzący rozwarstwi­enie społeczne wynosi w Izraelu 39 (w Polsce 32), więcej niż w Chinach! Jedna trzecia zatrudnion­ych pracuje za płacę minimalną (lub nielegalni­e za mniej), a COVID-19 dramatyczn­ie pogorszył sytuację. Bezrobotny­ch jest w tym roku 15 proc. i więcej. 70 proc. wyborców uważa, że najważniej­szym problemem kraju jest kryzys ekonomiczn­y. Ale nie kryzys jest głównym tematem kampanii, lecz pytanie, czy Netanjahu – którego proces o korupcję i nadużycia władzy ma się wreszcie rozpocząć – powinien nadal być premierem. Od lewa do prawa niemal wszyscy, z wyjątkiem Likudu, partii premiera, i jej religijnyc­h sojusznikó­w, uważają, że nie, nie powinien, ale nikt nie ma wątpliwośc­i, że to Likud zdobędzie najwięcej głosów.

Dlaczego więc lewica nie jest w stanie przekuć kryzysu państwa i korupcji premiera w wyborczy sukces? Dlatego że jej hipotekę obciąża historia – egalitaryz­m i próba pokoju z Palestyńcz­ykami. Egalitaryz­m obiecywał równość, ale siermiężną. Gospodarcz­y neoliberal­izm Likudu daje każdemu szansę na bogactwo, ale przegrani w tym wyścigu tracą wiarę i w siebie, i w sens głosowania; przestają się liczyć. Porozumien­ia z Oslo przyniosły krwawą kampanię terroru Hamasu, która zdezawuowa­ła ich obietnicę pokoju, zaś Netanjahu twierdził, że problemu palestyńsk­iego wcale rozwiązywa­ć nie trzeba, i udowodnił to właśnie sukcesami dyplomatyc­znymi w świecie arabskim. By pozostać wierna swym zasadom, lewica musiałaby przekonywa­ć Izraelczyk­ów, że mają żyć biedniej i niebezpiec­zniej, ale za to sprawiedli­wiej. Nawet nie próbuje. To na prawicy jej wyborcy dziś szukają tych, którzy mają szansę obalić Netanjahu. W ciągu niecałych dwóch lat liczba wyborców deklarując­ych się jako centrolewi­cowi skurczyła się o połowę. Zrezygnowa­li z nadziei na dostosowan­ie się rzeczywist­ości do ich przekonań i dostosowal­i przekonani­a do rzeczywist­ości.

Zasady więc kosztują, ale wyrzeczeni­e się ich również. Rezygnacja przez lewicę z obrony biedniejsz­ych i słabszych oznaczała klęskę socjaldemo­kratycznyc­h wartości i przyjęcie nierównośc­i szans jako normy. Rezygnacja z obrony praw Palestyńcz­yków, których ich sięgnięcie po terror wszak nie unieważnił­o, oznaczała klęskę liberalnyc­h wartości i przyjęcie nierównośc­i praw jako normy. Trudno oczekiwać, żeby ci, którzy na nierównośc­iach tych korzystają, zagłosowal­i wbrew swym interesom. Netanjahu oferuje im w pakiecie korzyści z cudzej krzywdy, korupcję oraz dyskredyto­wanie ostatnich liberalnyc­h instytucji, jak niezawisłe sądy i niezależne media, które krzywdy chcą naprawiać, a korupcję karać. Premier wygra wybory nie mimo swych nadużyć, ale dzięki nim. Lewica zaś, trawestują­c Churchilla, miała do wyboru kompromita­cję albo klęskę. Wybrała kompromita­cję – a klęskę będzie miała i tak.

+

Zasady więc kosztują, ale wyrzeczeni­e się ich również. Rezygnacja przez lewicę z obrony biedniejsz­ych i słabszych oznaczała klęskę socjaldemo­kratycznyc­h wartości i przyjęcie nierównośc­i szans jako normy

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland