Odzwyczaimy się od autobusów
– Nie można przerzucać kosztów utrzymania miasta na najuboższych – przekonywali działacze Partii Razem, protestując przeciwko podwyżce cen biletów MZK w Bielsku-Białej. Nic to nie dało. Podwyżki wprowadzono też w wielu innych miastach.
Do końca roku za zwykły bilet pasażerowie MZK w Bielsku-Białej płacili 3 zł – taka cena obowiązywała od 2012 roku. Od 1 stycznia płacą o złotówkę więcej. Nie ma znaczenia, czy to jeden przystanek, czy przejazd przez całe miasto.
Cena normalnego biletu godzinnego, który dotąd kosztował 4 zł, wzrosła do 5 zł.
Piotr Kucia, zastępca prezydenta Bielska-Białej, podczas sesji rady miasta winą obarczał pandemię koronawirusa. Przypominał, że trzeba było m.in. wprowadzić dodatkowe kursy z powodu ograniczeń w liczbie pasażerów oraz zwiększyć częstotliwość dezynfekcji pojazdów, co kosztowało ponad 400 tys. zł. Komunikacja miejska nie mogła liczyć na dopłaty z „tarcz antykryzysowych”.
Działacze podbeskidzkiego okręgu Partii Razem przygotowali petycję, pod którą podpisało się ponad 200 osób. Agnieszka Lamek-Kochanowska, działaczka tej partii, uważa, że prezydent, władze MZK i radni postanowili koszty pandemii zrzucić na barki osób i tak już niewiele zarabiających albo z powodu pandemii tracących pracę. Argument pojawił się nie bez powodu – wraz z podwyżką zlikwidowany został także bilet socjalny, przeznaczony dla osób najuboższych lub w trudnej sytuacji finansowej z powodu wypadków losowych, np. choroby.
Działaczka wylicza, że godzinny bilet autobusowy w Bielsku-Białej kosztuje 5 zł, gdy zaparkowanie samochodu na godzinę kosztuje w mieście tylko 2 zł. – Skutkiem tego będzie znaczący spadek sprzedaży biletów i pogłębianie się problemów finansowych MZK – uważa Lamek-Kochanowska.
Wyższe ceny w Krakowie, Wrocławiu, Toruniu
Ceny biletów wzrosły też w innych miastach. We Wrocławiu cenę biletu jednorazowego podniesiono z 3,4 zł na 4,6 zł, a biletu ulgowego z 1,7 na 2,3 zł.
W mieście także były protesty, a partia Zieloni domagała się rezygnacji z podwyżek, przewidując, że dochody w budżecie miasta się nie zwiększą, bo pasażerowie przestaną korzystać z MPK.
W Toruniu ceny biletów jednorazowych wzrosły aż o ponad 20 proc. Tłumaczono to, jak wszędzie, złą sytuacją finansową miasta oraz rosnącymi kosztami utrzymania komunikacji publicznej przy malejących wpływach z budżetu.
Od 1 stycznia za bilet jednorazowy normalny trzeba zapłacić 3,4 zł (dotąd 2,8 zł). Ale bilet jednorazowy będzie teraz także biletem czasowym, pozwalającym na korzystanie z przejazdów MZK przez 45 minut. Kraków wprowadzi podwyżki cen od 1 lutego, średnio o 15 proc. Za 20 minut podróży tramwajem lub autobusem zapłacić trzeba będzie 4 zł zamiast 3,4 zł.
Pasażerowie wrócą do autobusów?
– Kryzys może potrwać rok, dwa lata, w tym czasie ludzie mogą się po prostu odzwyczaić od korzystania z komunikacji miejskiej – przekonuje Jacek Bożek z klubu Gajaekolog.
Dr Michał Beim, ekspert w dziedzinie transportu w Instytucie Sobieskiego, przypomina, że najważniejsze dla utrzymania pasażerów są ceny biletów okresowych, a nie jednorazowych. – Podnosząc ceny, miasta muszą jednocześnie myśleć o przywilejach dla osób, które korzystają z komunikacji miejskiej. Niech posiadacz biletu miesięcznego ma np. możliwość zabrania do autobusu czy tramwaju dodatkowych osób za darmo. Nie codziennie, ale np. w weekendy, kiedy obłożenie pojazdów i tak jest mniejsze – mówi dr Beim.
Dodaje, że w Austrii odpowiedzią na kryzys związany z koronawirusem było np. wprowadzenie rocznych biletów umożliwiających podróżowanie różnymi środami transportu po wybranym landzie, kilku landach albo po całym kraju. •