Hotele i restauracje mają dość
Narodowa kwarantanna zaczyna być dziurawa jak rzeszoto. Przedsiębiorcy, nie mogąc się doczekać pomocy, wznawiają działalność mimo zakazów. Podpierają się bezprecedensowym wyrokiem WSA z Opola.
Przedsiębiorcy mają dość. Narodowa kwarantanna z każdym dniem pęka coraz bardziej. W sieci internauci przekazują sobie informacje gdzie można przenocować, a gdzie zjeść. W podziemiu działają bowiem bary. O otwarciu lokalu/imprezie dowiedzieć się można kilka godzin wcześniej. Organizator wysyła zaprzyjaźnionym osobom SMS-a.
W podziemiu działają również restauracje. Najbardziej zdesperowani właściciele (jedzenie na dowóz i na wynos to 10-20 proc. dawnych przychodów, na dodatek zazwyczaj trzeba się dzielić z firmami dowozowymi w rodzaju Uber Eats) przyjmują głównie znajomych/stałych bywalców. Kilka tygodni temu tabloidy pisały o wizycie znanego aktora Tomasza Karolaka, który razem z dziećmi zniknął na 1,5 godziny w restauracji Adama Gesslera w Warszawie. Co tam robił? Restauracja tłumaczyła, że byli po odbiór jedzenia na wynos. Ciągle działają również fitness kluby. Różnica jest tu jednak taka, że zamiast ćwiczyć na dużych dobrze zdezynfekowanych obiektach, ludzie tłoczą się w niewielkich osiedlowych siłowniach. Przedsiębiorcy nabrali wiatru w żagle po publikacji wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjny w Opolu. To absolutna torpeda skierowana w stronę narodowej kwarantanny.
Co orzekł sąd?
WSA w Opolu uchylił nałożenie kary administracyjnej przez sanepid na zakład fryzjerski, w związku z ograniczeniami wprowadzonymi rozporządzeniem Rady Ministrów oraz umorzył postępowanie w całości. Według policji sprawa wyglądała tak: 22 kwietnia 2020 r. H. L. w zakładzie fryzjerskim dokonywał strzyżenia klienta M. D. W chwili interwencji H. L., jak i jego klient, nie mieli zakrytych ust i nosa. Po zakończonej interwencji skarżący zaprzestał działalności i zamknął zakład.
Fryzjer H.L. dostał mandat na 500 zł, ale tydzień później sanepid wlepił mu 10 tys. kary za „niezastosowanie się w dniu 22 kwietnia 2020 r. do obowiązku czasowego ograniczenia prowadzenia przez przedsiębiorców działalności związanej z fryzjerstwem, wprowadzonego w związku z wystąpieniem epidemii COVID 19”. Sąd administracyjny zmiażdżył prawne podstawy wiosennego lockdownu. „Całość ograniczeń wolności i praw została przeniesiona z ustawy do rozporządzenia. Byłoby to dopuszczalne w przypadku ogłoszenia stanu klęski żywiołowej”.
Tyle, że takiego stanu Rada Ministrów nie ogłosiła. Uznała, że przyznane jej zwykłe środki konstytucyjne są wystarczające, aby opanować istniejący stan epidemii. „Żaden przepis upoważnień ustawowych zawartych w art. 46 ust. 4 i art. 46b ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi nie zawiera umocowania do określania w rozporządzeniu zakazów prowadzenia działalności gospodarczej” – grzmiał sąd. I dodawał: „Rada Ministrów upoważniona była wyłącznie do wprowadzenia rozporządzeniem ograniczeń w zakresie korzystania z wolności działalności gospodarczej. W tym więc zakresie kontrolowane rozporządzenie zostało wydane bez upoważnienia ustawowego, nie wykonuje też ustawy, gdyż wprowadza do systemu prawnego treści nieznane ustawie, w tym przypadku wprowadza nieznany ustawie zakaz prowadzenia działalności gospodarczej ze względu na stan epidemii.” – Dlatego też w tej części opisane rozporządzenie narusza art. 92 ust. 1 Konstytucji RP, nie spełniając też konstytucyjnych warunków wymaganych dla relacji zachodzących pomiędzy ustawą a rozporządzeniem – uznał sąd.
Podobnie z maseczkami
Sądy uznawały, że nakaz zakrywania ust i nosa w miejscach ogólnodostępnych wydano z naruszeniem zasad tworzenia prawa. Zgodnie z konstytucją powinna to bowiem przewidywać ustawa, a nie rozporządzenie rządu. Straże miejskie przestały w niektórych miastach wlepiać więc mandaty za niezakrywanie nosa i ust. PiS uchwalił więc 28 października specjalną ustawę w tej sprawie – pozwala ona nakładać obowiązki na osoby zdrowe – w tym właśnie obowiązek noszenia maseczki. W sumie WSA zasądził od Opolskiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Opolu na rzecz fryzjera 697 złotych tytułem zwrotu kosztów postępowania sądowego. Wyrok nie jest prawomocny. Nawet gdyby był, to w polskim systemie prawnym nie jest źródłem prawa, jedynie dość ogólną wskazówką, jak w przyszłości mogą zachowywać się sądy. Nagłaśnia go jednak Paweł Jan Tanajno – lider tzw. Strajku Przedsiębiorców (policja w maju rozbiła ich miasteczko, które powstało pod kancelarią premiera w Alejach Ujazdowskich), eks-kandydat w wyborach na prezydenta RP. Przedsiębiorcy uważają, że sytuacja, w jakiej obecnie się znajdują, jest tożsama z tą w kwietniu 2020 r., gdyż nadal zakaz prowadzenia działalności gospodarczej jest wprowadzany w drodze rozporządzenia bez ogłoszonego stanu klęski żywiołowej.
Sąd administracyjny zmiażdżył prawne podstawy wiosennego lockdownu. „Byłoby to dopuszczalne w przypadku ogłoszenia stanu klęski żywiołowej”
•
l