Minister Czarnek dawno nie był w szkole
Minister edukacji zapowiada powrót do szkół klas 1-3 w reżimie sanitarnym, w tzw. bańkach. Pomysł jest taki, by nauczyciel uczący klasę zajmował się tylko nią i by klasy nie spotykały się ze sobą. Nauczyciele między sobą też mają unikać kontaktu.
Uff, odetchną… No właśnie, kto? Może ci, którzy nie mają pojęcia o działaniu szkoły (w tym sam minister, który tak mądrze wymyślił).
Bo to jest pomysł z jakichś głębokich czasów PRL-u, kiedy jedną klasę faktycznie uczyła tylko jedna nauczycielka – była i od plastyki, i od wuefu, i od muzyki (angielskiego nie było), a lekcje kończyły się o 12 i wszyscy szli do domu z kluczem na szyi.
Jak to sobie teraz wyobraża minister Czarnek? Czy dla każdej z klas będzie osobna świetlica z osobną kadrą? Osobna stołówka z osobną obsługą? Czy zwiększy się obsada nauczycieli językowych, by mieć jednego anglistę na oddział? Czy może anglista będzie łączył się zdalnie, a uczniowie będą w tym czasie pod opieką wychowawcy? Ale to oznacza, że w tym samym czasie klasą zajmuje się dwóch nauczycieli, a zatem zwiększa się pensum ich godzin. Czy są na to pieniądze?
Co jeszcze głupiego musi powiedzieć minister oderwany od rzeczywistości, żebyśmy my, nauczyciele i dyrektorzy, stuknęli się w głowę i przestali potulnie wypełniać odklejone pomysły?!
Szczególnie że szczepienia nauczycieli być może udadzą się… przed wakacjami.
Chcecie, by szkoły działały? Chcecie, by dzieci bezpiecznie wróciły do zajęć i relacji z rówieśnikami? Zaszczepcie nas po medykach!
Nie można otworzyć szkół bez szczepień. To ciastko, które jednocześnie chcecie mieć i zjeść, stanie wam kołkiem w gardle.
No i jeszcze medialne badanie przesiewowe nauczycieli wczesnoszkolnych (o których i tak na razie mówi się w telewizji). Ma być w ferie, ale jego wartość o kant… potłuc. Co komu po wiedzy, że w czwartek było się zdrowym, skoro już w poniedziałek można się rozchorować? A czy ktoś zbada dzieci? Po świętach, po których skoczyły zachorowania? I po feriach? Czy badania będą przeprowadzane regularnie co kilka dni? Bo tylko wtedy miałyby sens. To wszystko pozory bezpieczeństwa.
My, nauczyciele, jesteśmy mistrzami w dostosowywaniu się w biegu do zmieniających się przepisów i warunków, podstaw programowych. Absurdalne reformy wyćwiczyły nas w życiu w grotesce, która nikogo nie dziwi i w którą gramy potulnie i skrupulatnie, pracując na sukces rządowej propagandy. Zdalne bez przygotowania? Zrobimy! Zmiana podstawy programowej w locie? Zrobimy! Dlaczego więc nie mielibyśmy nadmuchać i tej bańki ministra Czarnka?
Tylko gdzie są granice?
+ Autorka jest dziennikarką naukową, nauczycielką, dyrektorką szkoły podstawowej
Bańki szkolne to jest pomysł z głębokich czasów PRL-u, kiedy jedną klasę uczyła jedna nauczycielka