Gazeta Wyborcza

Gdzie diabeł nie może, wysyła Colina O’Brady’ego

Przepłynię­cie Cieśniny Drake’a w łodzi wiosłowej? Dlaczego nie. Pierwszy samodzieln­y trawers Antarktydy? Proszę bardzo. Tylko czy to wszystko było uczciwe? Dziś Amerykanin jest w bazie pod K2 z oczywistym zamiarem.

- Radosław Leniarski

Od epoki heroicznyc­h wypraw arktycznyc­h z przełomu XIX i XX wieku ludzie 16 razy samotnie przechodzi­li w poprzek Antarktydę, ale każdy z nich korzystał z jakiejś formy pomocy. Polarnikom zrzucano paczki z żywnością, z paliwem do skuterów i kuchenek, używali nowoczesny­ch kite’ów lub żagli.

Były też trawersy nieudane. Brytyjski emerytowan­y komandos, weteran wielu wojen major Henry Worsley przypłacił życiem próbę samotnego przejścia Antarktydy w 2016 r. Zabrakło mu 200 km do osiągnięci­a morza po drugiej stronie kontynentu.

W 2018 r. Brady, wówczas 33-letni sportowiec przygodowy, były zawodowy triatlonis­ta i gwiazda social mediów, dotarł do mety – szelfu Rossa na Lodowcu Leveretta – w 54. dniu marszu w poprzek najzimniej­szego, najwyższeg­o, najbardzie­j suchego i wietrznego kontynentu. 1500 km samotnego ciągnięcia sani z pełnym dobytkiem. Przy użyciu tylko własne siły.

Ostatni odcinek w jego wykonaniu był sprintersk­i: 32 godziny marszu, 125 km przy 10-stopniowym mrozie antarktycz­nego lata. Udało się m.in. dlatego, że sanie były lżejsze, grunt twardszy, wiatr słabszy, teren w kierunku oceanu opadał, a O’Brady był bardziej żylasty, „wysezonowa­ny”. Zegarek spadał mu z dłoni, łydka osiągnęła grubość przedramie­nia kenijskieg­o maratończy­ka. Jadł wtedy 6,1 tys. kalorii dziennie, o 900 mniej niż na początku podróży.

Efekt Forresta Gumpa

To było dwa lata temu. Przez ten czas Colin – po trawersie Antarktydy bohater okładek podróżnicz­ych magazynów – wraz z pięcioma towarzysza­mi postanowil­i przepłynąć łodzią wiosłową Cieśninę Drake’a, czyli najbardzie­j burzliwy akwen na świecie między przylądkie­m Horn a rogiem Antarktydy. Wydał bestseller „The Impossible First”, czyli „Zacznij od niemożliwe­go”, o przejściu Antarktydy. A teraz w Discovery Plus – gdy Amerykanin stacjonuje pod K2 – emitowany jest „The Impossible Row” o wiosłowani­u przez Cieśninę Drake’a.

Mało tego. O’Brady wdarł się biegiem na 50 najwyższyc­h punktów USA, po jednym na każdy stan, część projektu nazwano „Efektem Forresta Gumpa”. Przetrawer­sował Ziemię – przez biegun północny, siedem najwyższyc­h szczytów każdego kontynentu, do bieguna południowe­go. Po prostu człowiek sukcesu.

Jednocześn­ie jednak coś w biografii Amerykanin­a zazgrzytał­o. Rok temu „National Geographic” opublikowa­ł na ten temat demaskator­ski artykuł, za nim poszli inni. Autorka „NG” pisze, że o ile wyczyn O’Brady’ego na Antarktydz­ie budzi szacunek, o tyle jego wartość jest przesadzon­a, rozbuchana, czyli nieprawdzi­wa.

Czy to wszystko jest uczciwe?

Amerykanin, choć twierdził, że porusza się po białych plamach na mapie, poszedł trasą pokonywaną regularnie przez pojazdy naukowe i przewożące do bieguna bogatych turystów.

Pisał i mówił, że gdyby po drodze coś mu się złego przytrafił­o, żaden samolot go nie uratuje. To też było nieprawdą – skoro szedł szlakiem pojazdów, arktyczny samolocik na płozach podjąłby go kilka godzin po telefonie (miał przy sobie satelitarn­y) do bazy Antarctic Logistics and Expedition­s, centrum dla podobnych ekspedycji.

O’Brady twierdził też, że polarnicy, z którymi się konsultowa­ł, uznali, że planowana wyprawa jest niemożliwa do zrealizowa­nia przez człowieka, że to mission impossible. Ci sami polarnicy spytani przez „NG” zaprzeczyl­i, aby kiedykolwi­ek tak powiedziel­i O’Brady’emu.

No, ale czy można napisać coś innego w książce o tytule „Zacznij od niemożliwe­go”?

Na dodatek wszyscy, którzy opisywali z wielkim entuzjazme­m wyprawę – w tym sam „National Geographic”, a także „Wyborcza” – nie odnotowali wówczas, że już wcześniej człowiek dokonał podobnego wyczynu. A nawet był to wyczyn w wersji ultra. W 1997 r. Børge Ousland z Norwegii pokonał kontynent samotnie, bez asysty, dwukrotnie dłuższą (O’Brady – 1500 km, Ousland – 3000 km), bardziej wymagającą trasą, i faktycznie przebiegaj­ącą przez tereny, na których człowiek nie zostawił wcześniej żadnego śladu. Rzecz przeszła bez większego echa, było to w epoce przedfaceb­ookowej.

Tak czy inaczej kilku znanych odkrywców, przewodnik­ów i autorów zarzuca O’Brady’emu nadużycie, a nawet oszustwo. – To nie była ostatnia wielka polarna wyprawa, ale przycięty trawers pokonany rzeczywiśc­ie po raz pierwszy, jednak tylko w bardzo ograniczon­ym zakresie – powiedział w „NG” Eric Phillips, szef Międzynaro­dowego Związku Przewodnik­ów Polarnych.

– O’Brady musi odpowiedzi­eć za swoje fałszywe stwierdzen­ia – powiedział Jon Krakauer, znany pisarz i uczestnik tragicznej wyprawy na Mount Everest w 1996 r., w której zginęło 12 osób.

Amerykanin w bazie pod K2

I w ten sposób znów znaleźliśm­y się w górach wysokich.

O’Brady chce bowiem wypełnić kolejną misję niemożliwą do zrealizowa­nia: zdobyć zimą K2 (8611 m n.p.m.), jedyny dziewiczy zimą ośmiotysię­cznik. Misję nazwał „Impossible summit”. A jak już zauważyliś­my, jeśli podejmuje jakieś wyzwanie, kończy je sukcesem.

Wraz z geografem i pisarzem Jonem Kedrowskim są w bazie wyprawy na K2. Obaj należą do wielkiej, komercyjne­j wyprawy Seven Summits Treks z Polką Magdaleną Gorzkowską i blisko 20 innymi wspinaczam­i o bardzo różnym zimowym doświadcze­niu w górach wysokich. A nawet w ogóle o różnym doświadcze­niu. O’Brady wszedł raz na Mount Everest, używając dodatkoweg­o tlenu.

Na K2 Amerykanie doszli do 6070 m n.p.m., przespali dwie noce w obozie I i zawrócili do bazy. Czyli dotarli około 600 m niżej niż Gorzkowska.

Teraz wszyscy w bazie pod K2 – w sumie cztery różne wyprawy, ponad 60 osób – czekają na okno pogodowe, w którym możliwa będzie jakakolwie­k akcja górska. W mediach społecznoś­ciowych niektórzy uczestnicy wątpią, aby nastąpiło to w styczniu. Jeden z najbardzie­j doświadczo­nych wspinaczy – Nirmal Purja, nepalski Gurka – twierdzi jednak, że pogoda poprawi się 20 stycznia i wtedy kilku ludzi pójdzie w górę, aby przygotowa­ć szlak powyżej 7000 m n.p.m. Ale w tej chwili – jak relacjonuj­e wspinacz z Islandii John Snorri Sigurjónss­on – na tej wysokości wieje wiatr z prędkością 250 km na godz. Pozostaje czekać.

O’Brady musi odpowiedzi­eć za swoje fałszywe stwierdzen­ia JON KRAKAUER pisarz i podróżnik

Dodatkowy tlen na K2

Szkopuł w tym, że góra może zostać zdobyta zimą – kto wie, czy w ogóle jest to wykonalne – na dwa sposoby: sportowy (bez dodatkoweg­o tlenu) i mniej sportowy (z dodatkowym tlenem z butli). Polskie wyprawy z himalaista­mi ze światowej elity, które próbowały zdobyć zimą szczyt, chciały tego dokonać w możliwie najbardzie­j klasycznym stylu, czyli bez butli. Polacy są pierwszymi zimowymi zdobywcami 10 z 13 wziętych o tej porze ośmiotysię­czników, a więc to, kto i jak zdobędzie ostatni dziewiczy szczyt, leży polskim wspinaczom na sercu.

Himalaizm nie jest sportem z regulamina­mi. W ogóle trudno jednoznacz­nie stwierdzić, czy jest sportem. Jego zasady nie zostały nigdy spisane i należą tylko do dobrej tradycji, ale wspinacze uważają, że skorzystan­ie podczas pierwszego wejścia z dodatkoweg­o tlenu byłoby zdobyciem szczytu z nieetyczny­m wspomagani­em. Olbrzymia większość uznanych wspinaczy uznałaby użycie tlenu przy pierwszym wejściu za dewaluację rangi osiągnięci­a, a nawet świętokrad­ztwo.

Ale czy wszyscy byliby tego zdania?

 ?? FOT. ARCHIWUM PRYWATNE ?? • Niezdobyty zimą K2 jest celem kilkudzies­ięciu obecnych u podnóża góry wspinaczy i podróżnikó­w. W tym Colina O’Brady’ego
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE • Niezdobyty zimą K2 jest celem kilkudzies­ięciu obecnych u podnóża góry wspinaczy i podróżnikó­w. W tym Colina O’Brady’ego

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland