Lockdown w Polsce działa teoretycznie
Dziurawe wsparcie dla firm
Przez najbliższe miesiące żyć będziemy w państwie, w którym lockdown jest teoretyczny, za to śmierć pacjentów w szpitalach jak najbardziej realna. PiS skutecznie pomóc potrafi TVP, ale już nie firmom.
Jeśli chodzi o dobre wiadomości, to ich nie ma. Owszem, w czwartek wicepremier, minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin zapowiedział, że chce uwolnienia handlu od 18 stycznia i na początku tego tygodnia będzie miał propozycje. Pan wicepremier jednak dużo mówi, ale z jego słów mało wynika.
W sprawie ograniczeń głos decydujący ma ciągle bowiem minister zdrowia Adam Niedzielski. A ten luzowania czegokolwiek na razie nie chce.
Według wcześniejszych obietnic polityków PiS od 18 stycznia dzieci z klasy I–III miały wrócić do szkół, a sklepy w centrach handlowych (przede wszystkim te z odzieżą) znów miały być otwarte.
Kto naiwny, to może i rządowi po raz kolejny uwierzył. Praktycznie – wskaźniki zakażeń kilka razy w tygodniu przekraczają 10 tys. przypadków. To zdecydowanie za dużo na luzowanie, musiałyby być niższe przynajmniej o połowę. Rząd na dodatek boi się nowego „brytyjskiego” wariantu koronawirusa, który zakaża dużo szybciej.
Co ze szczepionkami? Oceniając sprawę na zimno, kluczem do odmrażania gospodarki, a także do ponownego otwarcia szkół jest zaszczepienie seniorów, czyli osób najbardziej narażonych na negatywne skutki koronawirusa, oraz nauczycieli.
Ta grupa liczy 10 mln osób. Realnie uda się z tego zaszczepić nie więcej niż 70 proc., czyli 7 mln osób (część zwyczajnie się na to nie zgodzi). Kiedy to nastąpi?
Do końca marca Polska otrzyma ok. 5,9 mln szczepionek, co pozwoli na zaszczepienie niespełna 3 mln osób (podaje się ją dwa razy). To za mało, aby wróciła normalność.
Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk przekonuje, że teoretyczne możliwości pozwalają na szczepienie między 3,5 mln a 4 mln osób miesięcznie. Zakładając bardzo optymistycznie, że rzeczywiście rządowi uda się stworzyć tak sprawnie działającą logistykę (nic na to na razie nie wskazuje), na większe poluzowanie można liczyć najwcześniej na koniec maja.
Czy zamknięte firmy wytrzymają do tego momentu? Nie. Dziś potrzebują wsparcia jak nigdy. Całe sektory gospodarki są zamknięte od wielu tygodni,
Ale PiS-owi dobrze idzie pomoc tylko dla TVP i księdza Rydzyka (najnowszy news: Fundacja „Lux Veritatis” dostanie 60 mln zł na przygotowanie wystawy stałej w Muzeum „Pamięć i Tożsamość” im. św. Jana Pawła II w Toruniu).
Dużo gorzej, gdy chodzi o ratowanie przed plajtą prywatnych firm. Polityka powinna stać za biznesem, ale nie stoi, tylko go depcze.
Owszem, jest „tarcza branżowa”. Osoby prowadzące działalność gospodarczą mogą od 30 grudnia np. złożyć wniosek o jednorazowe dodatkowe świadczenie postojowe oraz o zwolnienie z opłacania składek za listopad 2020 r. Pomaga to tyle, co umarłemu kadzidło.
Jest jeszcze tzw. tarcza finansowa 2.0 (prowadzi ją państwowa spółka PFR) dla najbardziej poszkodowanych przez pandemię sektorów, jak turystyczny, gastronomiczny, targowy czy usługowy. 10 mld trafi do mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw, a 25 mld – do dużych.
Nabór wniosków startuje tu jednak dopiero od 15 stycznia. A kiedy firmy dostaną pieniądze? Za miesiąc? Za dwa?
Na dodatek to wsparcie jest dziurawe.
Są firmy, które mają gigantyczne problemy, a pomocy nie dostaną, bo mają złe PKD.
Są firmy, które skorzystały z tzw. tarczy 1.0 wiosną ubiegłego roku. Teraz mają nóż na gardle, a nie mogą nikogo zwolnić. Jeśli nie zetną kosztów – padną. Jeśli zwolnią kogokolwiek – będą musiały oddać przyznaną subwencję. I też padną. Nikt ich nie informował, że pieniądze z subwencji mają starczyć nie na jeden, ale na wiele kolejnych lockdownów.
Co dalej? Coraz więcej zdesperowanych firm będzie łamać zakazy, tak jak już się to dzieje teraz.
Dalej lodowiska będą kwiaciarniami, hotele będą wynajmować nie pokoje, ale miejsca postojowe w garażu, a restauracje sprzedawać jedzenie klientom w lokalu (tylko daleko od okien). Wybór jest prosty: kwarantanna i zwolnienia, kwarantanna i bankructwo albo lekceważenie kwarantanny.
Tym bardziej że wątłe okazują się podstawy zamykania firm. Rząd robi to rozporządzeniem. A według niedawnego wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu byłoby to dopuszczalne, ale w przypadku ogłoszenia stanu klęski żywiołowej.
Tego zaś gabinet Morawieckiego do tej pory nie zrobił.
Przez najbliższe miesiące żyć więc będziemy w państwie, gdzie lockdown jest teoretyczny, za to śmierć pacjentów w szpitalach jak najbardziej realna.
To słabość PiS, ale też słabość całego państwa jako instytucji.
+
Coraz więcej zdesperowanych firm będzie łamać zakazy, tak jak się to dzieje teraz