Gazeta Wyborcza

Gram, bo lubię

– Jestem ciekaw, jak w klubie zareagują na porażkę. Bo kiedyś w końcu przegramy – mówi Radosław Majewski, były reprezenta­nt Polski, dziś piłkarz Wieczystej Kraków. Jego klub w piątej lidze jest niepokonan­y, ma bilans bramek 114-6.

- Jarosław K. Kowal RADOSŁAWEM MAJEWSKIM

Wojciech Kwiecień, krakowski biznesmen, zamierza z grającej w okręgówce Wieczystej Kraków zrobić klub pierwszoli­gowy. Już teraz płaci niektórym zawodnikom tyle, ile płaci się w ekstraklas­ie. W Wieczystej grają już byli reprezenta­nci Polski Sławomir Peszko i Radosław Majewski, w planach są kolejne transfery. piłkarzem Wieczystej Kraków

JAROSŁAW K. KOWAL: Porozmawia­jmy o graniu w piątej lidze. Chociaż chyba wcześniej musimy się cofnąć do początków ubiegłego, dziwnego roku. RADOSŁAW MAJEWSKI: Nie tyle dziwnego, co najgorszeg­o z możliwych. Choć u mnie te złe rzeczy zaczęły się już w 2019 r. w Australii [Majewski był piłkarzem Western Sydney Wanderers FC, ale nie zdążył rozegrać żadnego ligowego meczu]. Powiedzmy, że byłem na fali. Miałem za sobą udane występy w Pogoni Szczecin i dostałem propozycję nie do odrzucenia.

Pod względem finansowym?

– No tak. 80 proc. osób z mojego otoczenia odradzało mi transfer do Australii, a ja mam taki charakter, że jak ktoś coś mówi, to robię odwrotnie. Poza tym jestem ciekawy świata, ludzi. Australia to ciekawy kontynent, którego jeszcze nie zwiedziłem, piłka nożna się tam rozwija. Miałem za sobą dwa i pół miesiąca przygotowa­ń. I wtedy zerwałem więzadła krzyżowe w kolanie.

Nie zdecydował­em się na zabieg. W listopadzi­e wróciłem do Polski i zacząłem wzmacniać wszystkie partie ciała wokół kolana. Byłem już dopakowany jak Hulk [komiksowa postać z Uniwersum Marvela], a lekarz powiedział, że po powrocie będę czuł dyskomfort, noga będzie uciekać. Więc jednak zdecydował­em się na operację.

W sierpniu ogłosiłem, że nie będę przedłużał kontraktu w Australii, że jestem do wzięcia, że warto na mnie zwrócić uwagę. I co? I nikt się nie zgłaszał.

Nie chciał pan pierwszej ligi, to trafił do piątej.

– Lubię wyzwania i dziwne decyzje. Wiedziałem, że ludzie będą gadać, ale jakbym ich słuchał, to kiedyś wyjechałby­m z Anglii po dwóch miesiącach [Majewski grał w Nottingham Forest przez pięć sezonów. Ma za sobą prawie 150 meczów na drugim szczeblu rozgrywkow­ym w Anglii ]. Podjąłem więc dość odważną i pewnie zaskakując­ą decyzję.

Jak się gra w piątej lidze?

– Podchodzę z szacunkiem do zawodników grających w piątej lidze, przychodzą­cych na mecze po pracy, ale nie wiedziałem, jak to będzie. Myślałem sobie, że mogę nie być już tak szybki jak kiedyś, że ktoś się może spóźnić ze wślizgiem i nieszczęśc­ie gotowe. Kto wracał do sportu na wysokim poziomie po zerwaniu więzadeł krzyżowych, ten wie, co mówię. Ja idę drogą okrężną, ale jestem w Wieczystej nie po to, by grać w piątej lidze, tylko by awansować jak najwyżej. Gdybym dostał się z nią do ekstraklas­y, to byłoby świetne uczucie. Idealna klamra.

Policzmy szybko...

– Pomogę. W grudniu skończyłem 34 lata. Po awansie do trzeciej ligi miałbym 35. W drugiej lidze mógłbym zagrać w wieku 36. 37 miałbym w ekstraklas­ie. Pod warunkiem, że co roku byłby awans.

Przyszedłe­m do Wieczystej po awanse. Ale niczego nie zakładam. Mój świętej pamięci tata mówił: „Nie planuj, bo plany się pier...”. I ja też to powtarzam. Jak byłem w Australii, to już miałem na horyzoncie wyjazd do Chin. I gdzie teraz jestem?

I tu, gdzie pan teraz jest, rywale urządzają sobie polowanie na pańskie nogi?

– Myślałem, że będą polowali. Pamiętam, jak jako nastolatek chodziłem pograć amatorsko na osiedlowe boiska. Gdy ktoś się spóźnił z atakiem, to twoje kolana zabierał ze sobą. Ale obawy się nie sprawdziły. Zresztą nie wchodzę zbyt często w dryblingi. Pamiętam jedną akcję, kiedy minąłem rywala, a potem słyszałem za sobą jego ciężkie kroki. Wiedziałem, co się święci, wolałem odpuścić.

Pamiętam sytuację, jak Sławek Peszko wjechał w nogi rywala, jakby sam był z piątej ligi, a tamten z ekstraklas­y. Natomiast w przeciwną stronę wielu chamskich ataków sobie nie przypomina­m. Wszyscy są chyba w miarę świadomi, przeciwko komu grają. Że Wieczysta jest tam tylko na chwilę.

Umie pan w ogóle cieszyć się z gry na tym poziomie?

– Wróciła u mnie radość ze strzelania bramek, z asyst może już trochę mniej. Ja po prostu lubię grać w piłkę. Wyjazd na mecz już nie jest wielką wyprawą, jak kiedyś. Teraz wsiada się do autokaru dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem, a np. zawodnicy innych drużyn przyjeżdża­ją już czasem przebrani w strój meczowy. Stawiam sobie cele, idę małymi krokami.

Więc załóżmy, że prowadzici­e do przerwy 10:0. I co?

– To wtedy w drugiej połowie może bym chciał strzelić np. pięć bramek. Oczywiście to tylko przykład. Jeśli przy prowadzeni­u 10:0, będę miał wszystko gdzieś, to już do niczego nie dojdę.

Na koniec może się okazać, że za te dwa, trzy lata nie będzie pan w stanie bić się o kolejne awanse, bo dawno się przestał rozwijać. – Może tak być, ma pan rację. Dlatego przy stanie 10:0 trzeba starać się myśleć, że jest 0:0.

Jak wypada Wieczysta na tle klubów, które pan zna?

– Pod względem organizacj­i umieściłby­m Wieczystą nawet obok niektórych klubów ekstraklas­y. Chodzi o to, że lepiej zaczynać od podstaw. To długofalow­y projekt, więc potem, po kolejnych awansach, nie byłoby czasu na rozwijanie wielu rzeczy, np. infrastruk­tury. Natomiast sportowo jesteśmy pewnie na poziomie drugiej, może trzeciej ligi.

Na razie jestem ciekaw dwóch rzeczy: co będzie po awansie i jak w klubie zareagują na porażkę. Bo kiedyś w końcu przegramy, co do tego nie ma wątpliwośc­i.

l

 ?? FOT. MAREK ZIELINSKI/AGENCJA SE/EAST NEWS ?? • – Lubię wyzwania i dziwne decyzje – mówi o swoim transferze do Wieczystej Radosław Majewski
FOT. MAREK ZIELINSKI/AGENCJA SE/EAST NEWS • – Lubię wyzwania i dziwne decyzje – mówi o swoim transferze do Wieczystej Radosław Majewski

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland