Chłopkowa klamra
Czas szybko mija. Za szybko. Czas w sporcie, gdzie zadanie goni zadanie, a dni często różnią się od siebie tylko pokojami hotelowymi, mija znacznie szybciej. Ciało, mimo że poddane ogromnym obciążeniom, długo wygląda jak nastoletnie, ale czasu nie zatrzyma.
W sobotę w złotej sukience stanęłam na scenie Gali Mistrzów Sportu. Trener Aleksander Wierietielny wręczył mi Super-Chłopka. Chłopek – tak nazywałam przez lata nagrodę dla Sportowca Roku. A teraz dostałam nagrodę za całokształt dokonań sportowych.
Słuchałam, jak wymieniał kolejne sportowe łupy, i zdałam sobie sprawę, że to wszystko naprawdę zdobyliśmy.
Całokształt? Czyli to już! Nigdy nie chciałam żadnych oficjalnych zakończeń kariery sportowej. Śmiałam się, że teraz to dopiero zacznę robić „karierę”. Będę miała czas błyszczeć, choć stojąc w sobotę przed kamerami, uświadomiłam sobie, że blichtr nadal nie jest dla mnie. Nawet nie wiem, jak się poukładać do zdjęcia na ściance, by korzystnie wyglądać.
Wzruszyłam się bardzo. Wyobraziłam sobie, że na scenę powoli wychodzą wszyscy, którzy pomogli mi w sportowej drodze. Miejsca by zabrakło. Wierzcie mi, że złamanego grosza byście nie dali, gdybyście mnie zobaczyli na nartach, gdy zaczynałam w wieku 15 lat. Nie tylko dzięki mojej ciężkiej pracy wygrałam 50 Pucharów Świata, pracowali na to Trener Wierietielny, serwismeni, doktor, fizjoterapeuci, fantastyczni Rodzice, najlepsze Rodzeństwo ze swoimi rodzinami, przyjaciółka, Profesor Krasicki, śp. Piotr Nurowski, Józef Pawlikowski-Bulcyk i wielu, wielu innych, których ze względu na ograniczoną długość felietonu nie mogę wymienić.
Mam niebywałe szczęście do ludzi. Do tej pory, gdy odbywały się Gale Mistrzów Sportu, Chłopków odbierali za mnie Rodzice i rodzeństwo. Super-Chłopka chciałam zabrać sama, by Wam wszystkim osobiście i uroczyście podziękować za lata sympatii, trzymania kciuków, biegania ze mną. Nikt w biegach narciarskich nie miał takich kibiców jak ja. Wszyscy mi Was zazdrościli.
Seryjne zwycięstwa w plebiscycie dały mi wiele radości, ale znacznie więcej radości czuję, gdy widzę, jak wielu z Was postanowiło ruszyć na biegówki. Trasy, na których każdego dnia widzę setki biegających ludzi, to moja scena i moja gala. Tam czuję się wyróżniona najbardziej. Jeszcze 15 minut przed galą, gdy Ada kończyła robić mi makijaż, pisałam naszym biegaczkom, Patrycji i Izie, ostatnie wskazówki przed Alpe Cermis. Mimo że jestem teraz na obozie z juniorkami, to gdyby nie podróż do Warszawy, na pewno z Kacprem wsiedlibyśmy w auto i pojechalibyśmy zobaczyć, jak walczą na ostatnim etapie Tour de Ski.
Długo mi i Trenerowi zajęło przekonywanie obu dziewczyn, że są gotowe na cały Tour i że wytrzymają go dobrze. Więc zamiast układania sobie uroczystej przemowy, pisałam, by pamiętały, że nie mogą się „ugotować” na odcinku płaskim do Alpe Cermis. Że muszą perfidnie wykorzystać na tym odcinku plecy rywalek, by stracić jak najmniej energii. By sam podbieg też zaczęły z małą rezerwą, by nie dały się zwieść pokojowo wyglądającemu początkowi, żeby jechały długo na narcie i wykorzystywały jej ślizg, a nie przekładały tylko jak najszybciej nogami i rękami. Żeby na slalomie starały się złapać oddech, żeby wiedziały, że będzie piekielnie ciężko, że będzie boleć okrutnie i żeby pamiętały, że rywalki cierpią tak samo i ta, która będzie potrafiła najlepiej ten ból przezwyciężyć, wygra.
Pisałam dokładnie to samo, co Trener Wierietielny każdego roku mówił mi na drużynowej odprawie w sobotę wieczorem w maleńkim hotelu w Tesero. Wieczorem przed Alpe Cermis siadaliśmy całą drużyną i planowaliśmy logistykę. Peep Koidu i Are Mets zostają na starcie, od razu po wystrzale biorą mój plecak i jadą na metę. Peep zostaje i śledzi telebim, a Are schodzi trochę niżej. Rafał Węgrzyn i Mateusz Nuciak w drugim aucie na przemian podają mi picie, a potem prawie cały podbieg na przemian biegną koło mnie. Trener z fizjoterapeutą są na 2. kilometrze, potem przejeżdżają na 800 metrów do mety.
Tak w dniu finału Tour de Ski pracowała nasza mała manufaktura, która walczyła z fabrykami. Dziękuję, że tak bardzo doceniliście naszą pracę.
Nikt w biegach narciarskich nie miał takich kibiców jak ja. Wszyscy mi Was zazdrościli
l