Druga fala solidarności
Parę dni temu na wieczornym spacerze – upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu – po raz pierwszy od kilku miesięcy zdjąłem na zewnątrz maseczkę i odetchnąłem wspaniałym, rześkim, zimowym powietrzem. Pomyślałem, że cudownie byłoby nigdy już nie zakładać kawałka szmaty na twarz.
Postanowiłem wówczas, że nie będę więcej pryncypialnie oburzać się na ludzi, którzy maseczki noszą na brodzie. Nie wszyscy muszą być cwaniakami – zapewne większość chciałaby po prostu znów zaczerpnąć świeżego powietrza.
Pandemia trwa już tak długo, że niektóre poglądy z nią związane ulegają radykalnej rewizji. Nie tylko w sprawie odsłoniętych nosów, ale także wokół obywatelskiego sprzeciwu przedsiębiorców. Ich kreatywność w obchodzeniu rządowych zakazów z początku mnie śmieszyła i nawet trochę mi imponowała. Bo przyznajcie – trzeba mieć łeb na karku, żeby w siłowni otworzyć kościół. Potem przez długi czas uważałem to za akt karygodnej nieodpowiedzialności, egoizmu i braku solidarności.
Po ostatnich decyzjach rządu o przedłużeniu obostrzeń z dnia na dzień i zapowiedzi buntu przedsiębiorców znów obiecałem sobie, że także o nich nie powiem już złego słowa. Choćby opowiadali najgorsze bzdury – że pandemia to wymysł, a koronawirus to taka leciutka choroba, no zwykły katar po prostu.
I nie, choć gotuję się w środku, nie oburzę się na to, że przedsiębiorcy będą ignorować rządowe obostrzenia. Że zamierzają się otwierać. To pewnie na nich – jak wcześniej na Strajk Kobiet – rząd zrzuci odpowiedzialność za trzecią falę pandemii. Nie możemy dać się nabrać na tę ściemę – winni będą wciąż ci sami. Kaczyński, Morawiecki, Niedzielski, Dworczyk.
To państwo musi zorganizować program szczepień – jak najszybciej i jak najsprawniej. To na rządzie ciąży obowiązek odpowiedniego i proporcjonalnego wprowadzania obostrzeń i ich luzowania. Każdą decyzję trzeba obywatelowi komunikować z rzetelnym uzasadnieniem i podpierać opiniami ekspertów. Nie na chybił trafił, odpalając co tydzień maszynę losującą. Nie w oparciu o to, czy szwagier jakiegoś ministra ma hotel lub jest właścicielem sklepu. Nie po telefonach prezydenta, który lubi pojeździć na nartach.
Podczas drugiej fali pandemii jeszcze bardziej potrzebujemy solidarności. Ale innej niż w marcu i kwietniu ubiegłego roku. Nie takiej, w której wszyscy zamykamy się w domach i czekamy, aż wirus sobie pójdzie. Solidarnie – pracownicy zdalni i przedsiębiorcy na pierwszej linii frontu, liberałowie, konserwatyści i lewica – musimy dać sobie prawo do wkurzenia. Nie obarczać się nawzajem winą. Bo winny jest zupełnie gdzie indziej.
+
Choć gotuję się w środku, nie oburzę się na to, że przedsiębiorcy będą ignorować rządowe obostrzenia. To pewnie na nich – jak wcześniej na Strajk Kobiet – rząd zrzuci odpowiedzialność za trzecią falę pandemii. Nie możemy dać się nabrać na tę ściemę