BUNT GÓRALI. I NIE TYLKO
Przedsiębiorcy znad morza założyli „Bałtyckie veto”
– Nasz świat się tu wali, a rząd traktuje nas jak piąte koło u wozu, bo on ma z czego żyć – mówi Agata Wojtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. Branże turystyczna i gastronomiczna, nie tylko na Podhalu, przestają przestrzegać pandemicznych obostrzeń
Nie mam już nic do stracenia – opowiadają przedsiębiorcy, którzy przyłączyli się do nadmorskiej wersji „Góralskiego veta”. Mają też żal do wicepremiera Gowina.
Andrzej Jeziorkowski spędził na emigracji 15 lat, prawie pół życia. Po powrocie do Polski za zarobione pieniądze postawił ośrodek wypoczynkowy pod Kołobrzegiem, kilka minut spacerem od plaży. Pokoje chętnie rezerwowali uczestnicy festiwalu Sunrise.
– Nawet poza sezonem obłożenie u nas sięgało 70-80 proc. Każdą złotówkę wpłacaliśmy hurtowniom i inwestowaliśmy w nowe lokale. Nie braliśmy żadnych kredytów – wspomina Jeziorkowski.
Obiecujący interes nie wytrzymał starcia z pandemią. Jeziorkowski skończył rok 2020 pod dużą kreską. Ośrodek był czynny w sumie przez trzy tygodnie, bo turyści bali się koronawirusa, a festiwal przełożono. Z pracą pożegnało się trzech pracowników.
Na początku stycznia do Jeziorkowskiego zapukał komornik. Przedsiębiorca od dłuższego czasu nie płacił za prąd, ogrzewanie i lokalnych podatków. – W portfelu mam 200 zł, a długu 300 tys. zł – wzdycha. – Pieniądze z wiosennej „tarczy” starczyły na krótko, do tego przepadły nasze oszczędności, po prostu tragedia. Biznes stoi. A grzać muszę, bo inaczej do mieszkań wejdzie pleśń.
Jeziorkowski – jak sam mówi – stanął pod ścianą. Dlatego przyłączył się do „Bałtyckiego veta” i 17 stycznia otworzył ośrodek wypoczynkowy. – Nie boję się policji czy sanepidu, bo już nie mam nic do stracenia, musiałem coś zrobić – tłumaczy.
„Bałtyckie veto” to odpowiedź na „Góralskie veto”. O ile południe Polski wrze, to bunt w nadmorskich gminach przeciwko rządowym rozporządzeniom ma letnią temperaturę, co widać po mapie załączonej przez ruch „Otwiera My”. Dominują lokale gastronomiczne i siłownie. W Gdańsku już w ubiegły piątek otworzyło się Czary Gary Bistro. Jak podkreślała w rozmowie z nami właścicielka, zdecydowała się na ponowne otwarcie, bo ma nóż na gardle.
Paweł Gocławski pośredniczy w wynajmie prywatnych apartamentów w Juracie. Jego kalendarz pękał od rezerwacji na czas świąteczno-noworoczny. Styczeń i luty także wyglądały obiecująco.
Gocławski ma pretensje do rządu: – Obostrzenia dla wynajmu krótkoterminowego nie mają sensu. Mamy apartamenty w różnych lokalizacjach i piętrach. Przemiał w nich jest dużo mniejszy niż w hotelach. Nie mówiąc o tym, że spotkanie żywej duszy w Juracie w styczniu graniczy z cudem. Mimo to właściciele apartamentów nie mogą prowadzić działalności, więc nie zarabiają.
Zgodnie z ostatnimi zapowiedziami resortu rozwoju, pracy i technologii do „tarczy” trafią kody PKD, dla przedsiębiorców zajmujących się wynajmem pokojów. Zdaniem Gocławskiego warunki przekazania wsparcia są wygórowane: – Trzeba udowadniać kolosalne spadki rok do roku. Nie da się tego wyliczyć tak, żeby dostać pomoc, która nam się należy – przekonuje. – Zainwestowaliśmy ogromne pieniądze w reklamę, bo po pierwszym lockdownie chcieliśmy przyciągnąć turystów do Juraty.
Gocławski odebrał już kilkanaście telefonów z pytaniami o nocleg. On także nie obawia się ewentualnych konsekwencji. Decyzję konsultował z prawnikami, korzysta też z pomocy czterech kancelarii. – Mamy ustawę, która nam gwarantuje swobodę prowadzenia działalności gospodarczej, i nic do tego rozporządzeniu – dodaje. Przedsiębiorcy znad Bałtyku mają też żal do wicepremiera Jarosława Gowina, który obiecał pomoc wyłącznie górskim gminom. – Wicepremier sprowadził zimową turystkę do trzech województw, a zapomniał, że ludzie jeżdżą do innych miejsc, np. nad morze lub do dużych aglomeracji – przypomina Gocławski. – Owszem, ludzie wolą góry zimą, ale to się zmienia, co widziałem chociażby po moich rezerwacjach.
– Górale mają większe plecy w rządzie, ale są w dużo gorszej sytuacji. Kolega ze Szczyrku zbankrutował, na dodatek myśli o tym, żeby wyjechać z Polski – zauważa z kolei Andrzej Jeziorkowski.
„Bałtyckie veto” przypomina kocioł. W akcji biorą udział przeciwnicy rządu z KOD, Obywateli RP, Strajku Przedsiębiorców, Konfederacji, swoje próbują też ugrać ruchy antyszczepionkowe i narodowe.