Nauka w dziurawych bańkach
Po prawie trzech miesiącach nieobecności do szkół wraca ok. 1 mln uczniów z klas I-III. Dyrektorzy martwią się, że „bańki” proponowane przez resort edukacji, które mają uchronić dzieci i nauczycieli przed koronawirusem, nie zadziałają.
Dla rodziców to wielka ulga, bo trudno łączyć pracę z ciągłym asystowaniem przy e-lekcjach. Z kolei eksperci podkreślają, że dla prawidłowego rozwoju najmłodszych wymagana jest nauka w grupach rówieśniczych, z obecnym nauczycielem. Iga Kazimierczyk z fundacji Przestrzeń dla Edukacji podkreślała, że „nauka zdalna dla klas I-III to po prostu fikcja”.
Jednorazowe testy dla nauczycieli
Wraz z uczniami do szkół wraca ok. 75 tys. nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej. Do tego nauczyciele przedmiotów: angielskiego, wf., religii. Tydzień przed powrotem zostali przetestowani testami RT-PCR na obecność koronawirusa razem z pracownikami obsługi szkolnej. W niedzielę ministerstwo poinformowało: „wymazy pobrano od blisko 134 tys. osób. Wyniki otrzymało ponad 122 tys. z nich. Pozytywny test na obecność koronawirusa miały 2422 osoby, tj. 2 proc. wszystkich wyników badań”. Zakażeni zostali skierowani na dziesięciodniową kwarantannę, na której pobierają 80 proc. pensji.
Akcja testowania nie obyła się bez przeszkód, np. nauczyciele z województwa łódzkiego narzekali, że otrzymywali SMS-y z datą testu na luty. Sanepid jednak szybko reagował, informował o poprawnych terminach, a niewłaściwe SMS-y nazwał „błędem systemu”.
– Ta akcja miała duży sens, bo mamy obecnie ponad 2 tys. osób zakażonych w szkołach mniej – tłumaczył w Programie 1 Polskiego Radia minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. – Zgadzam się, że te testy to bramka, która ma ograniczony poziom skuteczności, bo żeby była pełna skuteczność, trzeba byłoby badać się codziennie, rano i wieczorem, ale to jest niemożliwe – przyznał minister.
Zapytany o to, czy sensowne jest testowanie nauczycieli co jakiś czas, minister odpowiedział, że nie jest to wykluczone. – Rada Medyczna nie wyklucza, że w perspektywie krótkiego czasu będzie powtórka badań na obecność koronawirusa u wszystkich nauczycieli, którzy wrócili do szkoły. Ale to decyzja epidemiologów. Ja chciałbym, żeby byli badani często – dodał.
Dlaczego bańki nie zadziałają?
Jakie zabezpieczenia miały być wprowadzone? Resort edukacji ogłosił, że uczniowie pójdą do szkół w tzw. bańkach szkolnych: mają uczyć się z jednym nauczycielem w jednej klasie, nie stykać się z innymi klasami poprzez zaczynanie zajęć o różnych porach, w różnych częściach budynku korzystać z toalet. Dyrektorzy jednak podawali dziennikarzom całą listę powodów, przez które „bańki” mogą nie zadziałać:
zajęcia przedmiotowe będą prowadzić angliści, wuefiści i katecheci wspólni dla wszystkich klas. Ci nauczyciele uczą często również w kilku szkołach (wg resortu nie ma możliwości zorganizowania tych zajęć zdalnie: dyrektorzy dopowiadają, że to wiąże się z dodatkowymi kosztami opłaty opiekuna w sali),
do szkół gminnych dowożą uczniów autokary, które zabierają po trzy klasy. Dzieci mieszają się już więc przed dotarciem do szkoły (resort zaleca „dowóz indywidualny” albo przestrzeganie reżimu sanitarnego w autobusach),
po zajęciach klasy będą mieszać się ze sobą w świetlicy (resort nałożył obowiązek na dyrektorów, by prowadzili zajęcia świetlicowe).
– Wytyczne mają tylko wskazywać najbezpieczniejszy sposób organizacji życia oświatowego – tłumaczył w Jedynce Czarnek.
Podkreślał, że priorytetowe są zasady reżimu sanitarnego: wietrzenie sal, mycie rąk, utrzymanie dystansu oraz maseczki w częściach wspólnych. A osobne świetlice czy jeden nauczyciel na jedną klasę mają być zorganizowane „w miarę możliwości”.
Minister podkreślał też, że dyrektor każdej szkoły w każdej chwili, w porozumieniu z sanepidem, może przejść na tryb zdalny, jeśli uzna, że w danej szkole nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa. I dodał: – Nie jesteśmy dzisiaj w stanie powiedzieć, że nauka zdalna będzie trwała na pewno przez następny miesiąc albo dwa. Jesteśmy w stanie powiedzieć, że dołożymy wszelkich starań, żeby tak było. Ale o tym decydować będzie rozwój pandemii koronawirusa.
Nauczyciele chcą szczepionek
Tuż przed otwarciem szkół minister Czarnek oświadczył, że resort gotowy jest na „piątkę z plusem”. Mówił też, że wytyczne powstawały „w oparciu o szerokie konsultacje ze środowiskiem”. Jednak podczas spotkania z 400 dyrektorami skupionymi w Ogólnopolskim Stowarzyszeniu Kadry Kierowniczej Oświaty, zorganizowanym przez posłanki opozycji Krystynę Szumilas i Kingę Gajewską z KO, ani jeden z obecnych szefów placówek nie potwierdził, że uczestniczył w jakichkolwiek konsultacjach.
Mówili za to, że od ministerstwa potrzebują jedynie więcej autonomii i więcej pieniędzy na osobne świetlice dla wszystkich klas, na zajęcia hybrydowe i na odseparowane dojazdy. Przyłączyli się też do apeli o szybsze szczepienia nauczycieli. – Nauczycieli klas I-III jest zaledwie 75 tys. Naprawdę nie znalazłyby się dla nich szczepionki? – pytał Marek Pleśniar, dyrektor biura OSKKO.
Resort edukacji odpowiadał, że gdyby dać te kilkadziesiąt tysięcy szczepionek nauczycielom, musieliby je odebrać seniorom, bo więcej dawek po prostu nie ma.
Nauczycieli klas I-III jest zaledwie 75 tys. Naprawdę nie znalazłyby się dla nich szczepionki?
MAREK PLEŚNIAR
dyrektor biura OSKKO