Gazeta Wyborcza

DO WIĘZIENIA ZA NARKOTYKI, A MOŻE ZA NAZWISKO

A właściwie nie jego, tylko imię i nazwisko. – Pomylili mnie z kimś innym – przekonuje pracownik łódzkiej uczelni, który ma iść do więzienia na siedem lat.

-

Był 1 październi­ka 2018 roku.

– Godz. 6 rano. Szykowałem się jak co dzień do pracy, miałem budzić córkę do szkoły, ktoś zapukał do drzwi, otworzyłem. Panowie z CBŚP zapytali mnie o imię i nazwisko i czy wiem, o co chodzi – wspomina Piotr.

Mieszka z rodziną w podłódzkim Ksawerowie, pracuje na jednej z łódzkich uczelni, wcześniej był zatrudnion­y w firmie produkując­ej samochodow­e źródła światła.

– Nie wiedziałem, o co chodzi. Przedstawi­li mi zarzuty. Udział w grupie przestępcz­ej, handel narkotykam­i. Byłem w totalnym szoku – wspomina Piotr.

W akcie oskarżenia napisano później, że „w okresie od stycznia 2016 r. do 30 czerwca 2016 r. w Pabianicac­h woj. łódzkie oraz w Berlinie w Niemczech, a także innych miejscowoś­ciach na terenie Polski i Niemiec” z grupą zorganizow­aną handlował narkotykam­i, konkretnie marihuaną (187,5 kg) i heroiną (5 kg). Autem przewoził je do Polski w dużych opakowania­ch z proszkami do prania.

ZGADZA SIĘ TYLKO IMIĘ I NAZWISKO

Piotr zadzwonił po mamę, żeby zajęła się córką, dom zabezpiecz­ono, a jego zabrano do Warszawy do Prokuratur­y Krajowej. Tam dowiedział się, że jest tzw. mały świadek koronny, który wskazał, że osoba o takim imieniu i nazwisku działała w grupie przestępcz­ej.

– Jedyne pytanie, jakie dostałem, to czy się przyznaję. Tłumaczyłe­m, że to pomyłka, że nie mam z tym nic wspólnego, ale na tym się skończyło. Zostałem odwieziony do aresztu – wspomina.

Niedługo później w prokuratur­ze zorganizow­ano konfrontac­ję z S., małym świadkiem koronnym.

– Potwierdzi­ł, że to o mnie mu chodziło. Zadałem pytanie: skoro mnie znasz, to powiedz coś na mój temat, ale usłyszałem tylko: „przestań mi mącić w głowie” – opowiada Piotr.

Okazało się, że S. – oprócz Piotra – wskazał ponad 20 osób, które miały brać udział w handlu narkotykam­i. Sam na koncie miał już przestępst­wa, w areszcie siedział w 2012, 2013 czy 2014 roku m.in. za wyłudzenia na wnuczka. Znów wpadł w 2018. Za współpracę z policją chciał dostać nadzwyczaj­ne złagodzeni­e kary.

– W moim przypadku zgadzało mu się imię, nazwisko. Problem w tym, że w Ksawerowie mieszka trzech mężczyzn o tym samym imieniu i nazwisku. Jeden ma 70 lat, ale drugi jest 10 lat ode mnie młodszy, ma jaśniejsze włosy, ale z tego, co widziałem w sądzie, kiedy został doprowadzo­ny w charakterz­e świadka, jest podobny do mnie z wyglądu i postury – wyjaśnia Piotr.

Podczas rozprawy w sądzie S. znów potwierdzi­ł, że rozpoznaje Piotra i nie ma co do tego wątpliwośc­i. Zeznał, że to jedyna osoba, którą może wskazać z imienia i nazwiska, bo mu się kiedyś przedstawi­ł podczas wyjazdu do Niemiec. Opowiadał też, że Piotr przyjeżdża­ł tam czarnym VW polo od stycznia do czerwca 2016 roku i zawsze spotykali się w piątki, soboty lub niedziele.

Na pytanie o wygląd stwierdził, że nie zapamiętał „cech charaktery­stycznych” i że teraz Piotr „jedynie ma krótsze włosy, jego wygląd zewnętrzny niczym się nie różni”.

S. wcześniej powiedział też śledczym, że oskarżany przez niego Piotr jeździ tramwajami.

– Podczas obecności w prokuratur­ze zadano mi pytanie, czy jestem tramwajarz­em. Nigdy w życiu nie byłem tramwajarz­em, nie jeździłem tramwajami, całe życie związany jestem z elektryką, elektronik­ą i automatyką – podkreśla Piotr.

INNY ZAWÓD, INNE AUTO

Trzymiesię­czny areszt Piotrowi przedłużon­o o kolejne trzy miesiące. Przeniesio­no go do aresztu w Płocku, potem do Łodzi. Żona Piotra zeznawała, że mężczyzna nie wyjeżdżał za granicę w 2016 roku, weekendy spędzał w domu, zapraszali wtedy m.in. gości na komunię córki. Mówiła też, że mają inne auto, niż zeznaje S.

Po wnioskach obrońcy Piotra na rozprawę do sądu wezwano drugiego Piotra, czyli mężczyznę o tym samym imieniu i nazwisku, co nasz rozmówca.

– Potwierdza­m to, że jestem motorniczy­m od

8 lat. Byłem właściciel­em samochodu marki VW polo koloru czarnego od 2014 roku do grudnia zeszłego roku – zeznał drugi Piotr w sądzie. Ale zarówno on, jak i S. zgodnie stwierdzil­i: widzą się po raz pierwszy w życiu i się nie znają.

Drugiego Piotra rozpoznała jednak była żona S., też oskarżona (na podstawie zeznań byłego męża) o udział w grupie narkotykow­ej. Jak stwierdził­a, jest na 100 proc. pewna, że drugi Piotr był z nimi w 2011 roku nad morzem. Mężczyzna zaprzeczał.

Obrońca Piotra wnioskował też, by sprawdzić np., czy w 2016 roku telefon Piotra logował się w Niemczech i jakie są billingi rozmów. Prokurator wnioski oddalił.

„Dowodu tego nie da się przeprowad­zić” – wyjaśnił w postanowie­niu. Było już za późno, po jakimś czasie dane z systemu są kasowane.

– Zarzucają mi, że zarobiłem na tym procederze 2,5 mln zł i dlatego np. mam dom. Dom sam wybudowałe­m z pomocą rodziny, rodzice pożyczyli nam pieniądze, wziąłem pożyczkę z pracy – wylicza Piotr.

Piotrowi po raz kolejny przedłużon­o areszt. W końcu wyszedł za kaucją, po prawie 15 miesiącach, 24 grudnia 2019 roku, jako jedyny z całej grupy.

– Prokurator wie, że się pomylił, ale nie chce się przyznać do błędu i idzie w zaparte – ocenia Piotr.

SĄD WIERZY KORONNEMU

30 czerwca 2020 sąd wydał wyrok. Uznał Piotra za winnego i skazał go na siedem lat pozbawieni­a wolności.

– To kolejny cios w plecy ze strony wymiaru sprawiedli­wości – komentuje jedynie Piotr.

Ma też oddać ponad 2,5 mln zł, które – zdaniem sądu – zarobił na procederze.

W uzasadnien­iu wyroku sąd stwierdził, że to zeznania S. miały kluczowe znaczenie dla ustalenia faktów i to przede wszystkim na ich podstawie ustalił okolicznoś­ci przestępst­w całej grupy. Zdaniem sądu S. „szczerze ujawnił kulisy swojej działalnoś­ci przestępcz­ej, w żaden sposób nie umniejszał swojej roli, ze szczegółam­i odtwarzał swoje relacje, jak i powiązania osób, z którymi uczestnicz­ył w obrocie narkotykam­i”, wskazywał dokładnie miejsca, cenę narkotyków, czas, kiedy dochodziło do transakcji, różnicował też zadania poszczegól­nych osób z grupy.

Jego zeznań według sądu nie podważa to, że „wprost deklarował chęć skorzystan­ia przez siebie z instytucji nadzwyczaj­nego złagodzeni­a kary”.

„Na rozprawie nie pamiętał już niektórych szczegółów i występował­y pewne rozbieżnoś­ci, co jest przecież naturalne” – czytamy w uzasadnien­iu. I dalej: „Nie sposób racjonalni­e zakładać, że S. gotów był się narazić na ostracyzm w świecie przestępcz­ym, podejmując współpracę z organami ścigania, by jednocześn­ie pomówić oskarżoneg­o Piotra o obrót narkotykam­i czy pomylić go z inną osobą, ryzykując utratę możliwości nadzwyczaj­nego złagodzeni­a grożącej mu kary”.

Sąd jednocześn­ie stwierdził, że wyjaśnieni­a byłej żony S., która wskazała, że to w rzeczywist­ości drugi Piotr powinien odpowiadać w tym postępowan­iu, są nieprawdzi­we. Dlaczego? „Pozostają one sprzeczne przede wszystkim z zeznaniami S. oraz świadka Piotra” – czytamy w uzasadnien­iu.

Sąd orzekł, że nieprawdzi­we są też wyjaśnieni­a Piotra. Dlaczego? Znów podobne argumenty. Bo „przeczą temu spójne i konsekwent­ne zeznania S.”. Zdaniem sądu znaczenia nie ma też to, że S. w trakcie przesłucha­nia mówił, że Piotr jeździ tramwajem, a świadek, czyli drugi Piotr, jest z zawodu motorniczy­m.

„Tego rodzaju ogólna wypowiedź nie świadczy o tym, że pomylił osoby” – wyjaśnia sąd.

Wypłata pieniędzy z bankomatu, udział w uroczystoś­ciach rodzinnych, wyciąg z karty pracy obrazujący okresy, w których oskarżony pracował, też nie świadczą o tym, że nie mógł jeździć do Niemiec.

PROKURATUR­A: TO LINIA OBRONY

Spytaliśmy Prokuratur­ę Krajową o tę sprawę, ale ta zapewniła, że wielokrotn­ie weryfikowa­no wszystkie okolicznoś­ci.

„Po skrupulatn­ym i szczegółow­ym zweryfikow­aniu twierdzeń Piotra Ch. należy uznać, że jest to przyjęta przez oskarżoneg­o linia obrony mająca na celu uniknięcie odpowiedzi­alności karnej” – wyjaśnia biuro prasowe i dodaje, że wyrok został poprzedzon­y „wszechstro­nnym postępowan­iem dowodowym”, a w „postępowan­iu sądowym przeprowad­zono wszelkie dostępne i dopuszczal­ne dowody”.

W kwestii dowodów spytaliśmy szczegółow­o m.in.: jakimi innymi dowodami zostały zweryfikow­ane wyjaśnieni­a S., czy prokurator sprawdził, czy w dniach dokonywani­a przestępst­wa Piotr był w pracy, czy na podstawie adresów IP stwierdzon­o, że Piotr wyjeżdżał do Niemiec?

„W toku postępowan­ia, również na wniosek obrońcy oskarżoneg­o, były przeprowad­zane i weryfikowa­ne dowody, które nie potwierdzi­ły linii obrony oskarżoneg­o i doprowadzi­ły do wydania wobec niego wyroku skazująceg­o” – odpowiedzi­ała jedynie PK.

Dlaczego prokurator nie wnioskował wcześniej do operatora sieci komórkowej, by ten przedstawi­ł billingi i logowanie telefonu?

„Z uwagi na ustawowy obowiązek niszczenia przez operatora danych billingowy­ch po upływie roku, mogą one zostać wykorzysta­ne jako dowód w postępowan­iu jeśli ujawnienie przestępst­wa i osoby podejrzane­j nastąpi przed upływem tego okresu” – czytamy w odpowiedzi.

Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Łodzi wyjaśnił jedynie, że „nie ma możliwości przekazani­a na ten temat nic ponad to, co nie wynika z treści uzasadnien­ia”.

Obrońca Piotra złożył apelację.

– Teraz czekam, cały czas jestem jak na tykającej bombie. Wróciłem do pracy, tak jak przed zatrzymani­em, bo rodzina musi żyć, muszę zarabiać i spłacać długi, w które popadłem, żeby udowadniać swoją niewinność. Cały czas jestem pod opieką psychiatry, bo sobie nie radzę ze świadomośc­ią, że miałbym spędzić wiele lat w więzieniu za coś, czego nie zrobiłem – mówi Piotr.

 ?? FOT. MARCIN STĘPIEŃ / AGENCJA GAZETA ?? Piotr: Prokurator wie, że się pomylił, ale nie chce się przyznać do błędu i idzie w zaparte
FOT. MARCIN STĘPIEŃ / AGENCJA GAZETA Piotr: Prokurator wie, że się pomylił, ale nie chce się przyznać do błędu i idzie w zaparte

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland