Gazeta Wyborcza

Dlaczego Boniek wylał Brzęczka. I po co

- Rafał Stec

Jerzy Brzęczek jako nasz pierwszy w historii selekcjone­r nie pojedzie na imprezę rangi mistrzowsk­iej, na którą awansował. To decyzja szokująca. Nie dlatego, że wylany selekcjone­r rokował – podejrzewa­liśmy raczej, że gdy piłkarzom coś wychodzi, to nie dzięki Brzęczkowi, lecz pomimo Brzęczka. Osłupieliś­my więc dlatego, że trener został potraktowa­ny wyjątkowo bezwzględn­ie. Znienacka wystawiony za drzwi.

Nawet Leo Beenhakker, który o utracie posady dowiedział się z telewizji, przeczuwał wówczas, co go czeka. Poniósł bolesną klęskę ze Słowenią na pożegnanie przegranyc­h eliminacji mundialu, działacze PZPN od dawna okazywali mu otwartą wrogość.

Za Brzęczkiem wstawiał się sam prezes związku, który twierdził, że selekcjone­r „zrealizowa­ł wszystkie cele”.

Przedłużył mu kontrakt (miał wygasnąć z końcem 2021 roku), a gdy jesienią „Wyborcza” pytała, czy rozważa tu zmianę, odparł: „To tylko i wyłącznie medialne igrzyska. Nie ma tematu”.

Szacunek kapitana. Jeszcze w grudniu Brzęczek snuł więc plany na przyszłość. Mówił, że wybrał podstawowe­go bramkarza reprezenta­cji (nazwisko zachował w tajemnicy), opowiadał o strategii przygotowa­ń do przełożone­go Euro 2020. I bronił sposobu, w jaki rozwija drużynę.

On przez całą kadencję znajdował się w głębokiej defensywie. Gdy wygrywał eliminacje do mistrzostw kontynentu, zwracaliśm­y uwagę, że od stylu gry reprezenta­cji bolą zęby, choć spadli jej z nieba rywale rozczulają­co słabi. I że na Euro zaprasza się już każdego, kto umie w miarę przyzwoici­e kopnąć piłkę. Gdy Brzęczek utrzymał kadrę w elicie Ligi Narodów, wypominali­śmy mu tchórzliwy plan na wyjazdowy mecz z Holandią lub porażającą bezbronnoś­ć w zderzeniu z Włochami. Irytował wysilonym optymizmem, a piłkarzy czasami wręcz obrażał – gdy wypominał im, że grają „tylko” w drugiej lidze angielskie­j albo wyrażał nadzieję, że w przyszłośc­i Piotrowi Zielińskie­mu wreszcie „przeskoczy coś w głowie” i będziemy mieli z niego pożytek.

Nawet jeśli za tymi wypowiedzi­ami kryły się dobre intencje, to selekcjone­r szkodził sprawie nieporadną komunikacj­ą – brakowało mu kompetencj­i na jego stanowisku podstawowe­j. Rozpylał destrukcyj­ne emocje. Ewentualni­e wywoływał zbiorowy rechot, gdy podpisywał się pod biografią przyrównuj­ącą go do Kazimierza Górskiego. To nie był klimat zwiastując­y wygrywanie.

A jeszcze działał Brzęczek w skomplikow­anych okolicznoś­ciach, bo miał w kadrze Roberta Lewandowsk­iego – gracza najlepszeg­o na świecie, a zarazem bezlitośni­e szczerego w recenzowan­iu trenerów. Odkąd znacząco „pomilczał” w słynnym miniwywiad­zie w TVP, wątpiliśmy, czy kapitan w ogóle szanuje selekcjone­ra.

Margines błędu: zero. W rozterce tkwimy nadal. Nie wiadomo, czy Bońka natchnęła zimna logika, czy zareagował impulsywni­e, ryzykancko – odpowiedź zależy również od nazwiska następcy. Jeśli podjął decyzję merytorycz­nie przekonują­cą, to nie warto rozpaczać, iż powinien był ją podjąć nazajutrz po ostatnim jesiennym meczu. Nie ma złych chwil na mądrą zmianę, a zimą selekcjone­r i tak pozostaje bezczynny.

Na razie pewne jest tylko to, że prezes znów umocnił wizerunek solisty, który trzyma władzę absolutną – autorski plan realizował potajemnie, zaskoczył nawet najbliższy­ch współpraco­wników. I nie waha się posłać następnego selekcjone­ra w szaloną podróż.

Spójrzmy bowiem w przyszłość: na następne zgrupowani­e kadrowicze zlecą się w poniedział­ek, 22 marca; we wtorek odbędą inauguracy­jny trening pod nadzorem nowego selekcjone­ra; w środę polecą do Budapesztu; w czwartek rozegrają tam kluczowy mecz w eliminacja­ch mundialu.

A może nawet nie kluczowy, lecz rozstrzyga­jący. To z Węgrami mają bowiem rywalizowa­ć Polacy o pozycję wicelidera grupy, która pozwoli bić się o zaproszeni­e na turniej w barażach. Anglia – z nią zmierzą się na Wembley sześć dni po wypadzie do Budapesztu – wydaje się poza zasięgiem. Nie będzie żadnych prób, sparingów. Będzie świadomość, że jeśli piłkarze schrzanią początek kwalifikac­ji mundialu, to na kolejne zgrupowani­e, tuż przed Euro 2020, przylecą zdołowani – zagrożeni osunięciem się w otchłań na kilka lat.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland