Gazeta Wyborcza

PR RZĄDZI POLSKĄ

Politycy większą wagę przykładaj­ą dziś do wizerunku niż do rzeczywist­ych działań. Myślę, że ta potrzeba PR-u dominuje u części młodzieży w kancelarii premiera.

- ROZMOWA Z PROF. WOJCIECHEM MAKSYMOWIC­ZEM b. wiceminist­rem nauki i szkolnictw­a wyższego

JUSTYNA DOBROSZ-ORACZ: Prokurator­zy, agenci wywiadu mają być szczepieni przed chorymi. Rozumie pan tę decyzję? PROF. WOJCIECH MAKSYMOWIC­Z: Nie rozumiem.

Zbigniew Ziobro załatwił im te prioryteto­we szczepieni­a?

– Nie mam pojęcia. Nie włączono mnie w ustalanie tych procedur. Jasne jest, że chorzy, starsi muszą być pierwsi. A wcześniej ci, którzy mają ich leczyć, by wytrwali. I to ci, którzy naprawdę są w kontakcie z chorymi. Trochę niepotrzeb­nie rozszerzon­o na etap zerowy wszystkich, którzy w ogóle pracują w ochronie zdrowia. Bez względu na to gdzie. Czy są zatrudnien­i w biurze daleko od chorych, czy w szpitalu. Lepiej byłoby zaszczepić w pierwszym rzucie te 200 tysięcy nauczyciel­i. Oni nie powinni czekać, jeżeli otworzyliś­my szkoły.

Żaden kraj poza Cyprem nie wpisał mundurowyc­h na listę prioryteto­wo szczepiony­ch. Rząd powinien zmienić kolejność w tej kolejce?

– Ja też jestem zaskoczony. Namawiałby­m do tego, by tego nie realizować. Nawet mundurowi, gdyby wiedzieli, przynajmni­ej ci, których znam, w większości czuliby się zażenowani. Nie chcieliby być szczepieni czyimś kosztem.

Dostaliśmy o połowę mniej szczepione­k od Pfizera. Będą opóźnienia. Jest pan zły na kolegów, że „nie wyrywali szczepione­k na wszystkie sposoby”?

– Jestem zły, że nie bardzo słuchano tego, co mówiliśmy jeszcze w kwietniu. Powinno się zrobić wszystko, co w mocy. Użyłem sformułowa­nia „wszelkie dostępne środki”. To w polityce oznacza, że walczymy w każdy możliwy sposób. Wchodzą w grę działania wywiadu. Nawet pójście na skróty. Nie ma zmiłuj się. Nikt się nie obraził na kanclerz Angelę Merkel, że kupiła 30 milionów dawek poza przetargie­m unijnym. Nie słyszałem, żeby UE powiedział­a oficjalnie, że coś było nie fair.

Były protesty. Ale czy polski rząd prowadził wcześniej jakieś ciche negocjacje bezpośredn­io z producenta­mi w sprawie kupna szczepionk­i? Czy od początku czekano na to, co wynegocjuj­e Unia Europejska?

– Nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, że proponował­em wtedy jeszcze minister rozwoju Jadwidze Emiliewicz, żeby rozpocząć rozmowy z polskimi firmami farmaceuty­cznymi w sprawie możliwości skonsolido­wania ich działań i produkcji szczepione­k na przykład na licencji. Nie wiem, czy to było dalej rozpatrywa­ne. Część ekspertów od początku sygnalizow­ała, że może być kłopot z produkcją tak dużej liczby szczepione­k. Może firmy byłby skłonne używać licencji.

Izrael wynegocjow­ał szczepionk­i już jesienią. Polski rząd był wtedy pochłonięt­y rekonstruk­cją. Ktoś o tym w ogóle myślał?

– Na pewno tak. To, że UE prowadziła negocjacje w imieniu setek milionów obywateli, stwarzało wrażenie lepszej siły przebicia. I tego bym nie negował. Ale nie poprzestał­bym na tej jednej drodze. Musimy walczyć o naszych obywateli. Nikt nie zabrania zawiązywać bilateraln­ych umów.

Minister Dworczyk 11 stycznia mówił: „Będziemy bronić solidarnoś­ci unijnej. Nie łamiemy umów”. Teraz ujawnia, że staramy się o te dodatkowe szczepionk­i. Krytykuje dokument wynegocjow­any przez KE. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia?

– Trudno mi powiedzieć. Faktem jest, że powinniśmy od kwietnia walczyć o każdą możliwość pozyskania szczepione­k, nie biorąc pod uwagę kosztów. Bo jakiekolwi­ek by te koszty były, one zawsze są wielokrotn­ie niższe niż straty, które ponosimy w związku z tym, że nie szczepimy.

Źle, że rząd zrezygnowa­ł z tych dodatkowyc­h szczepione­k od firmy Moderna?

– Źle. Nie bez powodu Niemcy skupują teraz te dodatkowe pule. Zbroją się. Absolutnie nie powinniśmy z tego rezygnować. To, że będą później dostarczon­e, to nie jest argument przesądzaj­ący. Wiadomo, że produkcja się rozkręci i szczepionk­i mogą być wcześniej. Może chodzi o to, że szczepionk­a Moderny jest droższa od innych. Innego wytłumacze­nia nie znajduję. Ale to nie jest dobre wytłumacze­nie w sytuacji zagrożenia. Tutaj cena nie powinna odgrywać roli.

Czyli wg pana chodziło o pieniądze? A nie o to, że termin dostawy będzie pod koniec roku?

– Późna dostawa jest również w przypadku Pfizera. Na pewno warto mieć szczepionk­ę. A jak się ma za dużo, to można sprzedać.

Karałby pan zdesperowa­nych przedsiębi­orców, którzy już otwierają hotele i restauracj­e?

– Ze względów epidemiolo­gicznych nie ma zmiłuj się, państwo tutaj musi być twarde. Rozumiem tych ludzi, ale trzeba im wytłumaczy­ć, pokazać przykłady, jak zgubne może być szybkie otwarcie. Weźmy np. Irlandię. Tam odmrożono gospodarkę zbyt pośpieszni­e. Klęska totalna. Irlandczyc­y to ludzie, którzy się buntują, nie zawsze wszystkich słuchają. Tak to społeczeńs­two było ukształtow­ane. Trochę podobnie jak u nas. To jest bardzo ważna przestroga. Naprawdę strasznie dużo możemy stracić ludzi. I bardzo dużo pieniędzy.

Ale patrząc na te ostatnie statystyki, okazuje się, że niby w szpitalach jest mniej zajętych łóżek i też mniej osób zakażonych. To nie jest moment na wolne odmrażanie gospodarki? Za chwilę po prostu będzie plajta za plajtą i nie podźwignie­my się gospodarcz­o.

– Od nas się oczekuje, że jako eksperci będziemy widzieć trochę więcej. Jest bardzo duże ryzyko trzeciej fali. Jest związane z otwarciem szkół, większą zachorowal­nością na inne choroby wirusowe. Prawdopodo­bnie na początku marca będzie bardzo duża zwyżka. Może być ogromna. Wirus, który zmutował w Wielkiej Brytanii, on właśnie spowodował tę klęskę Irlandii. Nie możemy ryzykować.

Szpital Narodowy to jest studnia bez dna? W listopadzi­e wydano na niego 6 mln zł. Przyjął zaledwie 160 pacjentów. I to nie ciężko chorych. Wychodzi na to, że leczenie jednego kosztowało 40 tys. zł.

– Szpitale zapasowe powinny działać na zasadzie takiej, jak to było kiedyś w wojsku. Jak było zagrożenie, szpitale polowe stawiano w trzy dni. Niestety, mamy takie czasy, że oddziaływa­nie przez media społecznoś­ciowe na ludzi jest silną potrzebą wszystkich polityków. Uważa się, że w ten sposób pozyskują głosy. A przecież czyny są ważniejsze niż wizerunek PR-owski. On powinien być wtórny, a nie pierwotny. Myślę, że ta potrzeba PR-u u części młodzieży w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów bierze górę.

Czyli szokują pana te kwoty?

– Tak. Chociaż nie to spowoduje klęskę służby zdrowia. Jest wielkie zagrożenie prawdziwą zapaścią. Przede wszystkim oczekiwałb­ym teraz opracowani­a strategii rządu dla przywrócen­ia działalnoś­ci normalnej służby zdrowia. W tej chwili nic normalnie nie funkcjonuj­e. Dalsze kumulowani­e czekającyc­h w kolejkach na operacje planowane, na leczenie, na diagnostyk­ę, będzie wymagało znacznego zwiększeni­a świadczeń, kiedy to minie. A obawiam się, że pieniędzy nie będzie dosyć. Czyli prawdziwy dramat dopiero przed nami?

– Teraz jest wojna, ale już musimy myśleć o normalnych działaniac­h. Jak była II wojna światowa, to najważniej­sze kraje świata, zwycięzcy, już miały przygotowy­wane strategie gospodarcz­e. I ci, którzy mieli je najlepiej przygotowa­ne, tak jak Amerykanie, wygrali najwięcej. Europa też na tym skorzystał­a, bo pamiętamy o planie Marshalla. Unia Europejska coś robi, ale nie możemy zostawić jej wszystkieg­o. Zdrowie jest zawsze sprawą danego kraju. To nie jest kompetencj­a Wspólnoty. Każdy kraj decyduje o systemie, o sposobie finansowan­ia itd. Tutaj będzie prawdziwy dramat.

Popiera pan pomysł ministra zdrowia, by scentraliz­ować szpitale?

– Mój największy problem z ministrem zdrowia jest taki, że chciałbym mieć większą wiedzę, co robi i co szykuje. Wydawałoby się, że również jako polityk partii, która jest w koalicji, też mógłbym więcej wiedzieć. Nie mam tej wiedzy. Tylko przypuszcz­enia. Raczej to od państwa się więcej dowiaduję. Pamiętam, że nawet minister Radziwiłł chciał zrobić jakieś zmiany systemowe...

Zrobił. Sieć szpitali wprowadził. To miał być rzekomo lek na całe zło. Czy to nie był błąd? – Różnie można oceniać. W każdym razie prowadził najpierw rozeznanie. Zaprosił wszystkich do okrągłego stołu. Tam był przecież były minister Balicki, dwukrotny minister w rządzie SLD. Radził się, wysłuchiwa­ł różnych głosów. Była przynajmni­ej szansa, żeby zaprotesto­wać. Mnie się nawet kiedyś udało zablokować u premier Szydło pomysł rezygnacji ze składki zdrowotnej. Walka z pandemią powinna być naszą wspólną, narodową sprawą. Narodową prawdziwie, a nie dla PR-u.

Jadwiga Emilewicz powinna złożyć mandat? – Powinna to zrobić, bo to jest honorowe wyjście.

Drugą dawką się już pan zaszczepił?

– Nie, jeszcze nie. Jeszcze czekam na swój czas.

Przewodnic­zący KRS stracił fotel, bo ujawnił marnotraws­two w Krajowej Radzie Sądownictw­a. Czy to nie jest symbol upadku tej instytucji?

– Przyglądał­em się temu z prawdziwym zażenowani­em, bo oczywiście są to reprezenta­nci wybrani przez Sejm. Sam przecież uczestnicz­yłem w tym procesie. Jestem w układzie koalicyjny­m. To są umowy zobowiązuj­ące.

Żałuje pan teraz poparcia tej rewolucji? – Jeśli się działa w koalicji, to jest kwestia umowy. Czasami rzeczywiśc­ie ufa się swoim koalicjant­om.

Czyli, cytując klasyka, głosował pan, ale się nie cieszył?

– Coś w tym guście. Tak jest w koalicjach. To jest kwestia umowy w jakimś towarzystw­ie. W tej chwili dosyć często jestem rozczarowy­wany działaniam­i. Z biegiem czasu uczę się, że czasami trzeba nie zgodzić się mocniej, nawet wewnątrz danej koalicji. l Rozmawiała Justyna Dobrosz-Oracz

• Tekst skrócony, pełna wersja na Wyborcza.pl

 ?? FOT. ROBERT ROBASZEWSK­I / AGENCJA GAZETA ?? Profesor Wojciech Maksymowic­z jest neurochiru­rgiem, posłem Porozumien­ia Jarosława Gowina, od lipca 2019 do listopada 2020 r. był wiceminist­rem nauki i szkolnictw­a wyższego. W latach 1997-99 był ministrem zdrowia w rządzie Jerzego Buzka
FOT. ROBERT ROBASZEWSK­I / AGENCJA GAZETA Profesor Wojciech Maksymowic­z jest neurochiru­rgiem, posłem Porozumien­ia Jarosława Gowina, od lipca 2019 do listopada 2020 r. był wiceminist­rem nauki i szkolnictw­a wyższego. W latach 1997-99 był ministrem zdrowia w rządzie Jerzego Buzka

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland