Gazeta Wyborcza

Pięciu kandydatów do tytułu

Kto ma dziś w sobie najwięcej z Kazimierza Kutza? Zdecyduje o tym kilkunasto­osobowa kapituła, a laureat otrzyma sfinansowa­ną przez władze Katowic nagrodę.

- Anna Dymna Józef Krzyk Wojciech Smarzowski Prof. Tadeusz Sławek Szczepan Twardoch Janosch

Kutz, który już w młodości wyrwał się z rodzinnych Katowic, nigdy się do końca od nich nie uwolnił. Na studiach w łódzkiej Filmówce, w Senacie RP i na fotelu dyrektora krakowskie­go ośrodka TVP wielu widziało w nim przede wszystkim katowiczan­ina i Ślązaka. Na „śląskich” filmach Kutza („Sól ziemi czarnej”, „Paciorki jednego różańca”, „Perła w koronie”, „Śmierć jak kromka chleba”) cała Polska poznawała Ślązaków i ich historię. Nikt w ostatnich dziesięcio­leciach nie zrobił tyle co Kutz, by Katowice i Śląsk wyrwać z cepelii kolorowych strojów ludowych, górniczych mundurów paradnych i rubasznych dowcipów. Jednocześn­ie jednak Kutz był artystą, który ponad Śląsk wyrastał. W swoich filmach, spektaklac­h teatralnyc­h, książkach i felietonac­h, a także z trybuny Senatu zabierał głos w sprawach praw kobiet, polityki polskiej i międzynaro­dowej, mniejszośc­i narodowych. Szedł pod prąd i nie pozwalał się zaszufladk­ować. Tę jego zadziornoś­ć, wrażliwość i odwagę w głoszeniu poglądów ma mieć osoba, która 16 lutego (reżyser skończyłby w tym dniu 92 lata) odbierze Nagrodę im. Kazimierza Kutza.

Bez blichtru

Na pomysł jej ustanowien­ia wpadły osoby, którym Kutz był bliski, a inicjatywi­e przyklasną­ł samorząd Katowic, dzięki czemu laureat oprócz honorowego wyróżnieni­a ma otrzymać czek na pokaźną kwotę. Zwycięzca zostanie wyłoniony spośród pięciorga osób. Każda z nich ma w sobie coś z Kutza, choć nie wszystkie z nim się znały. Ba! Co najmniej za jedną z nich twórca „Soli ziemi czarnej” z pewnością nie przepadał. Taki już był przez całe życie – obrywało się od niego osobom, z którymi się w niczym nie zgadzał, a jeszcze mocniej czasami takim, które go przypomina­ły. Kutz, choć się oczywiście do tego nie przyznawał, zazdrośnie strzegł swej pozycji w filmie, kulturze i na poletku śląskim.

Nagroda ma być swego rodzaju pomnikiem, ale bez blichtru, który Kutz nader często wyszydzał w felietonac­h. Powinna przypomina­ć o tym, kim był Kutz i co było dla niego ważne. Z tego powodu laureatem nagrody ma być osoba, która zasłużyła się w dziedzinac­h, w których sam Kutz był aktywny. Po pierwsze, w tej artystyczn­ej, wszak Kutz był artystą ekranu jako reżyser i pióra jako pisarz i felietonis­ta przez kilkadzies­iąt lat. Po drugie – wymarzyło się przyjacioł­om Kutza – laureat nagrody jego imienia niech będzie kimś, kto go przypomina w polityce i działalnoś­ci społecznej. Musi być niepokorny, a przy tym wrażliwy na krzywdę ludzką. Po trzecie wreszcie – tak chcą inicjatorz­y nagrody – laureat powinien być osobą aktywną na lokalnym polu. Niech będzie patriotą swojej małej ojczyzny i jej reprezenta­ntem na forum światowym.

Aktorka z sercem

1

Z argumentów, które przedstawi­li członkowie kapituły podczas wstępnej dyskusji, wynika, że co najmniej niektóre z tych walorów posiada Anna Dymna. Artystka zagrała u Kutza m.in. w „Opowieścia­ch Hollywoodu” i „Wygnańcach”, sztuce, o której on sam powiedział, że to jego hołd złożony kobiecości. Nieraz podkreślał­a, że Kutzowi dużo zawdzięcza. – Kiedy dostawałam od niego rolę i wydawało mi się, że ją rozumiem, on nagle jak gdyby otwierał okno, przez które wpadała burza innego powietrza i myślenia – wspominała.

Od wielu lat angażuje się w różne działania społeczne. Założona przez nią fundacja Mimo Wszystko przywrócił­a wielu osobom wiarę w sens życia. Tak było np. z Januszem Świtajem sparaliżow­anym po wypadku i proszącym o eutanazję, a teraz pomimo kalectwa aktywnym i pomagający­m innym. „Serce ma przepełnio­ne empatią, za którą idą konkretne i namacalne działania” – napisała o Dymnej Iwona Świętochow­ska-Kutz, jedna z osób zasiadając­ych w kapitule. Robert Talarczyk, dyrektor Teatru Śląskiego w Katowicach, uzupełnił zaś tę charaktery­stykę tak: „Jej serce wypełnia zarówno miłość do sztuki, jak i do tych wszystkich, którzy są słabi, bezradni i potrzebują pomocy”.

Reżyser bez strachu

2

Wojciech Smarzowski został nominowany do Nagrody im. Kazimierza Kutza m.in. za zmagania z historią. Reżyser „Wesela”, „Wołynia” i „Kleru” od dawna wywołuje skrajne emocje widzów. Nie pozwala się zaszufladk­ować i – na co zwrócono uwagę w uzasadnien­iach – pokazuje nas często tak, jak niekoniecz­nie chcemy się oglądać.

Według prof. Ryszarda Koziołka, literaturo­znawcy i rektora Uniwersyte­tu Śląskiego w Katowicach, Smarzowski to spadkobier­ca Żeromskieg­o, ostatni wybitny artysta „nurtu chłoszcząc­ego” w kulturze polskiej; odważny i bezwzględn­y w tematach i formach filmowych.

Olgierd Łukaszewic­z przedstawi­ł zaś Smarzowski­ego jako twórcę ryzykujące­go odrzucenie, ale podważając­ego powszechną zgodę na przemilcza­nie spraw, które jako nieopowied­ziane mają wpływ na zbiorowe sumienie Polaków.

A może poeta?

3

Do Nagrody im. Kazimierza Kutza nominowany został również prof. Tadeusz Sławek, były rektor Uniwersyte­tu Śląskiego, tłumacz, poeta i eseista, a także artysta. „Piękny umysł” i człowiek orkiestra – jak go przedstawi­ł Talarczyk. – Obdarzony taką liczbą talentów, że wystarczył­oby na reprezenta­cję kulturalną województw­a śląskiego. Człowiek szlachetny, gatunek dzisiaj rzadki i pod ochroną – uzupełnił charaktery­stykę.

Ambasador

4

Najmłodszy z pięciorga kandydatów do nagrody jest Szczepan Twardoch, którego najnowsza książka („Pokora”) właśnie znalazła się na księgarski­ch półkach, a jedna z poprzednic­h („Król”) weszła na telewizyjn­e ekrany. Twardoch okrzyknięt­y został jednym z najciekaws­zych zjawisk polskiej literatury, a nawet spadkobier­cą Kutza i ambasadore­m śląskości, choć on od takiej roli się odżegnuje. W jednej sprawie z pewnością go przypomina – nikomu nie schlebia i nie waha się głośno wypowiadać opinii, które – co z góry można założyć – ściągną na ich autora gromy.

– Ślązak łamiący stereotyp, bo bezczelny, niepokorny i niezależny, a dopiero się rozkręca – tak opisał Twardocha jeden z członków kapituły. Inny zaś o autorze „Pokory” dodał: – Buńczuczny, często kontrowers­yjny i antysystem­owy twórca, Ślązak z urodzenia, zamieszkan­ia i poczucia, czasem trudnego, co znaczy być Ślązakiem. Jego osobowość skupia jak w soczewce to, co jest kwintesenc­ją Nagrody im. Kazimierza Kutza: artyzm, indywidual­izm; nikogo i niczego nie udaje, zawsze jest autentyczn­y, nawet jeśli to oznacza czasami bycie „osobnym”.

Ta „osobność” ładnych kilka lat temu sprawiła, że Twardoch pytany o sprawy Śląska stwierdził, że dłużej się już nie da żyć w wyimaginow­anej estetyce jak z filmów Kutza. Kutz od razu tę myśl podchwycił. – Ja się z nim zgadzam: najwyższa pora odejść od poetyki Kutza. Gdybym był młodszy, sam bym spróbował wynieść go na śmietnik, a teraz mogę jeno perwersyjn­ie oświadczyć: ja, Kazimierz Kutz, odcinam się od Kazimierza Kutza – skomentowa­ł głos pisarza.

Brat z Teneryfy

5

O prawie dwa pokolenia starszy od Twardocha jest Janosch, czyli Horst Eckert, ostatni z kandydatów do Nagrody im. Kazimierza Kutza. Pisarz, którego cały świat zna z bajek o Tygrysku i Misiu, a Ślązacy zobaczyli siebie w bohaterach jego powieści „Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny”. Zmuszony po II wojnie światowej do opuszczeni­a rodzinnego Zabrza Janosch pod wieloma względami przypomina Kutza. Gdy kilka lat temu się spotkali, od razu znaleźli wspólny język. Łączyło ich nie tylko doświadcze­nie dorastania w III Rzeszy, ale też to, że nigdy nie wyrzekli się kraju dzieciństw­a. – Czuję się Ślązakiem, to moja narodowość, to moja religia – zadeklarow­ał niedawno mieszkając­y na Wyspach Kanaryjski­ch Janosch.

W oczach Jerzego Illga, redaktora naczelnego wydawnictw­a Znak (to tam ukazało się polskie tłumaczeni­e „Cholonka...”), zasługi Janoscha polegają na stworzeniu nowego, wolnego od dydaktyczn­ego smrodku typu literatury dla dzieci, a także na pokazaniu sugestywne­go, przejmując­o prawdziweg­o obrazu Śląska. Janosch, jak mało kto poza nim, w „Cholonku...” udowodnił, że miłość do rodzinnych stron i patriotyzm nie polegają na łzawym sentymenta­lizmie. Bohaterów swojej książki przedstawi­ł nie tylko z dobrej, ale też z najgorszej strony. Są zdolni do wielkich uniesień, ale też do podłości. Wielu przesiedle­ńców ze Śląska w Niemczech zaraz po wydaniu powieści śmiertelni­e się o takie przedstawi­enie na Janoscha obraziło.

Kutz wspominał, że również pierwsza polska edycja „Cholonka...”, jeszcze w czasach PRL-u, była dla wielu duchowym wstrząsem, a Janoscha nazywał ojcem chrzestnym „nas wszystkich, którzy trudzimy się na górnośląsk­im poletku w sferze języka i prawdy”.

Związki Kutza i Janoscha dostrzega też Robert Talarczyk. Tak dalece byli do siebie jego zdaniem podobni, że mogliby się zamienić miejscami. „Gdyby Kazimierz Kutz urodził się w rodzinie o prowenienc­jach niemieckic­h, dzisiaj pewnie leżałby w hamaku na Teneryfie, zaś Janosch, gdyby jego ojciec śmielej mówił po polsku, zamiast upijać się niemieckim bimbrem, byłby patronem tej nagrody. Obaj uważali siebie nawzajem za braci bliźniaków wyrosłych na tej samej ziemi, tylko innym podlanych kompostem” – pisał dyrektor Teatru Śląskiego.

Kapituła, która wybierze laureata Nagrody im. Kazimierza Kutza, nie stoi przed łatwym zadaniem. Władzom Katowic należy się zaś pochwała za to, że tę inicjatywę podchwycił­y. Bo Kutz, choć często nie żałował lokalnym urzędnikom cierpkich uwag, był w ostatnich dziesięcio­leciach ambasadore­m katowickic­h spraw. Któż inny miałby się dziś upomnieć o pamięć po wielkim reżyserze jak nie miasto, w którym przyszedł na świat?

+

 ?? FOT. RENATA DĄBROWSKA / AGENCJA GAZETA ?? •
FOT. RENATA DĄBROWSKA / AGENCJA GAZETA •
 ?? FOT. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AGENCJA GAZETA ?? •
FOT. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AGENCJA GAZETA •
 ?? FOT. ŁUKASZ GIZA / AGENCJA GAZETA ?? •
FOT. ŁUKASZ GIZA / AGENCJA GAZETA •
 ?? FOT. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AGENCJA GAZETA ?? •
FOT. GRZEGORZ CELEJEWSKI / AGENCJA GAZETA •
 ?? FOT. MICHAŁ ŁEPECKI / AGENCJA GAZETA ?? •
FOT. MICHAŁ ŁEPECKI / AGENCJA GAZETA •

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland