Sajid Sadpara idzie po ojca
Na K2 rusza wyprawa po ciała trzech wspinaczy, prawdopodobnie zimowych zdobywców góry. Poprowadzi ją 22-letni Sajid Sadpara. Jednym z zaginionych był jego ojciec.
– Idziemy na początku czerwca – mówi „Wyborczej” Rao Ahmad, przyjaciel rodziny Sadparów.
Rao był menedżerem Muhammada Alego, ojca Sajida, i współorganizował tragiczną zimową wyprawę na przełomie roku. W sumie kilkudziesięciu śmiałków chciało po raz pierwszy zdobyć zimą K2 (8611 m n.p.m.), drugi pod względem wysokości szczyt Ziemi. Udało się to 16 stycznia 10-osobowej grupce Nepalczyków.
Rao zajmował się skromną pakistańsko-islandzką podgrupą złożoną z Muhammada Alego, jego syna oraz wspinacza-klienta – Johna Snorriego. 5 lutego Muhammad Ali, Snorri i Chilijczyk Juan Pablo Mohr, który dołączył do ekipy na wysokości ok. 7000 m n.p.m., zostali uznani za zaginionych – prawdopodobnie po zdobyciu góry, choć na to dowodów nie ma.
22-letni Sajid miał szczęście. Zawrócił w okolicy najtrudniejszego odcinka wspinaczki, przy tzw. Bottlenecku, Szyjce Butelki, wąskim żlebie na wysokości ok. 8200 m n.p.m., kiedy do szczytu pozostało ok. 600 m w pionie. Awarii uległ aparat tlenowy, którego chciał użyć, gdy poczuł się gorzej. Ostatni raz widział ojca znikającego w stromym żlebie wraz z dwoma towarzyszami. Później czekał na niego w obozie III – wychodził na zewnątrz, wypatrywał, wołał, zostawił zapaloną lampkę wskazującą drogę. Nikogo nie zobaczył.
Następnego dnia menedżer wyprawy z bazy poprosił, aby Sajid wrócił. Pogoda zaczynała się pogarszać, trzeba było się ratować.
Chcemy sprowadzić ciała
W rozmowie z „Wyborczą” kilka dni po zaginięciu ojca i dwójki jego towarzyszy Sajid deklarował, że będzie chciał odnaleźć ciała, choć cel jest trudny do osiągnięcia, również z finansowego punktu widzenia. Sadparowie wspinaniem zarabiają na życie, dzięki tej robocie są w miarę zasobną rodziną. Sami w góry nie chodzą, bo jest to piekielnie drogie. Nie stać ich. Dlatego wraz z nimi na K2 był bogaty klient, który ich wynajął – John Snorri.
– Saijd bardzo ciężko przeżywał okoliczności rozstania z ojcem i wkrótce po ochłonięciu po tragicznej wyprawie zaczął myśleć o nowej – mówi „Wyborczej” Rao Ahmad. – Nie wyobrażał sobie, że nie sprowadzi ciała ojca z powrotem do wioski, do rodziny. Nie wyobrażał sobie też, że nie poprowadzi wyprawy. Ale nie jest to z jego strony odkupienie, bo jego winy w tragicznych wydarzeniach nie było żadnej. Celem jest odnalezienie ciał i zabranie ich na dół. Wszystkich trzech. Ekipa chce iść aż na szczyt. Zabierze ze sobą drony, aby móc przeszukać niedostępne miejsca.
– Chcemy się dowiedzieć, jak zginęli. Sajid chce się tego dowiedzieć. Ale nie tylko on. Muhammad Ali po pierwszym zimowym zdobyciu Nanga Parbat [w 2016 r. wraz z Simone Moro i Alexem Txikonem] stał się bohaterem Pakistanu. Odnalezienie jego ciała jest ważne również dla mnie jako jego przyjaciela i dla wielu innych ludzi w ojczyźnie. Skoncentrujemy się na okolicy Szyjki Butelki i trawersu – mówi Rao Ahmad.
Sprawdzić i posprzątać liny
Rao nie ma żadnych podejrzeń ani nawet przypuszczeń co do przyczyn śmierci trzech wspinaczy, choć w Polsce głośno było o oskarżeniach Gorzkowskiej pod adresem Nepalczyków, którzy – według niej – mieli odciąć liny po drodze na szczyt.
– Ona sama stwierdziła, że to był ich żart. Może niezbyt udany, ale jednak żart. Sajid zszedł samodzielnie, nie miał kłopotów z linami. W wielu przypadkach śmierć w górach następuje z powodu błędów w przepięciach się na linach, czyli wybierania nie tych, co trzeba, starych – tłumaczy. – Dlatego zamierzamy sprzątnąć tak dużo lin, jak się tylko da.
Niewykluczone, że Bułgar Atanas Skatow zginął, schodząc z obozu III i przepinając się z jednej liny na drugą. Było to 5 lutego, w dniu zaginięcia trójki prawdopodobnych zdobywców K2.
Przyczyn śmierci Alego, Snorriego i Mohra może być wiele. Winne mogą być nie tylko stare liny, które łatwiej się urywają (organizatorzy często wymagają od klientów dostarczenia lin m.in. o odpowiedniej grubości i zaznaczają warunki techniczne w umowach), ale też błędy podczas przepinania się z jednej liny do drugiej.
Jak zginęli Ali, Snorri i Mohr
Ostatni raz Sajid widział ojca w żlebie, powyżej którego wspinacze muszą iść na szczyt trawersem pod gigantycznym serakiem. Obrywy z seraka już niegdyś powodowały śmierć, jak w 2008 r., gdy zginęło pod nim 11 osób. Śmiertelnie groźne bywają spadające kamienie – tak zginął 16 stycznia, czyli w dniu zdobycia K2 przez Nepalczyków, hiszpański wspinacz Sergi Mingote, koordynujący wysiłki kilkudziesięcioosobowej grupy sprowadzonej do bazy przez agencję trekkingową Seven Summits Treks.
– Podejrzewam, że zmarli z powodu obrzęku mózgu, czyli choroby wysokościowej. Zbyt długo tam pozostawali [w strefie śmierci, czyli powyżej 8000 m n.p.m.] – powiedział „Wyborczej” Krzysztof Wielicki.
Legendarny polski himalaista prawdopodobnie weźmie udział w wyprawie. Jeśli pandemia nie pokrzyżuje planów, będzie tam wraz z ekipą filmową robiącą zdjęcia do kinowej produkcji. Być może z towarzyszami, ale do tego ostatniego potrzebne jest oficjalne wsparcie Polskiego Związku Alpinizmu.
– Na razie wyprawa liczy pięciu wspinaczy, w tym dwóch z wioski Sadpara – mówi Ahmad. – Gdy zdobędziemy więcej pieniędzy, będziemy rozszerzać skład wspinaczy, również o zagranicznych. W ciągu najbliższych dni będzie wiadomo, jakim dysponujemy budżetem i czy potrzebna będzie zbiórka internetowa. Potrzebujemy też dużo pieniędzy na tragarzy – mówi Rao Ahmad.
Pomoc zadeklarowała pakistańska armia – w razie konieczności ekspedycja będzie mogła skorzystać z przystosowanych do warunków wysokogórskich helikopterów – oraz lokalny rząd regionu Gilgit-Baltistanu. Rao angażuje w ekspedycję szkołę wysokogórską z wioski Shimshal, założoną przez Simone Moro w 2009 r.
Wyprawa po ciała to ważne wydarzenie dla dzieci, szczególnie dzieci Muhammada Alego, Johna Snorriego i Juana Pablo Mohra. Pozostawili ich w sumie trzynaścioro.
Przyczyn śmierci Alego, Snorriego i Mohra może być wiele. Winne mogą być nie tylko stare liny, które łatwiej się urywają, ale też błędy podczas przepinania się z jednej liny do drugiej