Birma na skraju wojny domowej
Opozycja liczy na pomoc partyzantki mniejszości etnicznych w obaleniu junty w Birmie. Aktywiści przechodzą w dżungli szkolenia bojowe, powstał plan utworzenia nowej armii.
Trwające od dwóch miesięcy protesty prodemokratyczne w Birmie (oficjalna nazwa obecnie to także Mjanma) relacjonowane są niezmiennie jako pokojowe. Codzienne lokalne demonstracje, pomysłowe w formie i treści, do tego masowa kampania nieposłuszeństwa obywatelskiego, kontrastujące z siermiężną propagandą wojskowego reżimu dały birmańskiej opozycji podziw i sympatię całego świata. Ale na tym kończą się jej sukcesy. Junta ani myśli się cofnąć, przeciwnie – reaguje z widocznym zniecierpliwieniem, powodując coraz większy rozlew krwi. Już co najmniej 536 cywilów zostało zabitych, w tym 43 dzieci. Aresztowano 2,7 tys. osób.
Partyzanci i opozycja połączą siły?
Opozycjoniści też tracą cierpliwość. Liczą na pomoc armii etnicznych działających na rubieżach rozległego kraju, które od niepodległości są w konflikcie z armią Birmy. Tydzień temu trzy grupy rebeliantów z północy kraju, nazywające się Sojuszem Trzech Bractw, oświadczyły, że jeśli wojsko nie przestanie zabijać cywilów, to „dołączą do wiosennej rewolucji z wszystkimi innymi grupami etnicznymi w celu samoobrony”.
Po raz pierwszy od 20 lat, od końca marca, wojskowe myśliwce dokonują nalotów na dżunglę i góry południowo-wschodniego stanu Karen, bombardując m.in. wioski i szkoły kontrolowane przez najstarszą grupę rebeliantów w Birmie, Narodową Unię Karenów (KNU).
Wielu działaczy opozycji uciekło z miast i schroniło się w dżungli na pograniczu z Tajlandią. Niewielka, ale rosnąca liczba przechodzi szkolenie bojowe u etnicznych milicji.
Telewizja CNN rozmawiała z jednym z uczestników takiego obozu, gdzie uczono, jak używać broni i budować ładunki wybuchowe. Powiedział, że szkolący się razem z nim byli „bardzo zwyczajnymi ludźmi”, którzy czuli, że nie mają innego wyjścia. – Siły bezpieczeństwa po prostu nas rozstrzeliwują. Nie mamy nic. Idziemy ulicami z pustymi rękami, żeby dostać kulkę. Skoro oni mają broń, my też powinniśmy. Nie mamy wyboru.
Wojna domowa pomoże juncie
Z dostępem do broni w Birmie nie ma większego problemu. Po ponad 70 latach konfliktu kraj jest zalany bronią, którą można ku
Z dostępem do broni w Birmie nie ma większego problemu. Po ponad 70 latach konfliktu kraj jest zalany bronią, którą można kupić na czarnym rynku