Idealista odmienia Harcówkę
Kiedy Andrzej Sawicki przejmował Harcówkę, była najgorszym obiektem PTTK w Polsce. Ale to go nie powstrzymało: ma plan remontu i marzenie o tym, jak ją uratować.
W Harcówce trwa remont, zdzierają kolejne warstwy. Pierwsza: niemieckie, drewniane deski, które wiele przeszły. Są w fatalnym stanie, nie da się ich uratować. Dalej: płyty pilśniowe, ceraty, PRL-owska wykładzina PCV, wreszcie panele. Podłoga w Domu Wycieczkowym PTTK Harcówka obrastała w kolejne warstwy przez ponad sto lat. W niektórych miejscach przegniła.
Andrzej Sawicki ogląda czasem czarno-białe zdjęcia i wyobraża sobie Harcówkę sprzed stu lat. Przed budynkiem stoją wystrojeni kelnerzy i zapraszają do środka spacerowiczów – na obiad albo kawę z ciastem. W środku na stołach stoją wazony pełne kwiatów. Białe obrusy w Harcówce trzeba pewnie często prać, bo na wszystkim siada pył z kopalni.
Ale to wszystko pozostało już tylko na starych fotografiach i pocztówkach, które turyści wysyłali z Wałbrzycha.
Co za widok!
Kiedy w 2019 r. Sawicki przejmował Harcówkę, była najgorszym obiektem PTTK w Polsce. Ocenili ją ankieterzy, którzy dla magazynu „n.p.m.” odwiedzili wszystkie schroniska w kraju.
– Na parterze było całkiem schludnie. Ale było też widać, że to stary obiekt, w którym ratowano, co się dało – mówi Andrzej. – Piękne ściany z muru pruskiego, które teraz odkrywamy, były zalepione tynkiem, papierowymi tapetami z lat 90. i imitacją cegły. Bar zbity z desek bardziej przypominał wiejską karczmę niż schronisko.
Zamiast malowanych kasetonów, które widać na starych fotografiach, na suficie straszył tynk baranek. Balustrada przy schodach była wysmarowana grubą warstwą olejnej farby, na stopniach odklejało się linoleum.
– Kiedy pierwszy raz zobaczyłem piętro, pomyślałem: to chyba jakiś skłot. Widać było, że dawno nikt tam nie nocował. O drugim piętrze żal w ogóle wspominać, to było gruzowisko – wspomina Andrzej.
Kiedy pytam, czy w Harcówce było w ogóle coś ładnego, Andrzej odpowiada bez zastanowienia: widok z okna. – To jeden z najpiękniejszych widoków w Polsce. Jest jak w zamku: zieleń, wałbrzyskie Stare Miasto, dalej masyw Dzikowca i Góry Suche. Coś niesamowitego – mówi. I dodaje: – Jestem idealistą.
Na ten idealizm składa się pasja do gór – Andrzej jest licencjonowanym przewodnikiem sudeckim – i doświadczenie z pracy w marketingu. No i trochę egoizmu, bo chciał mieć swoje miejsce na ziemi, gdzie podróżnicy mogliby opowiadać o swoich wyprawach i zapraszać gości.
Zielona wyspa
Pochodzi ze Świdnicy, ale w Wałbrzychu chodził do szkoły. Tu poznał przyjaciół, stąd wyjeżdżał na obozy harcerskie i survivalowe.
– Pamiętam, że kiedy wjeżdżaliśmy do miasta, zmieniało się powietrze. Czuło się węgiel – wspomina. – Wałbrzych był wtedy brudny, wszędzie leżała sadza.
Dziś mówi, że „jego” Harcówka i park wokół niej powinny być zieloną wyspą w mieście.
– Był taki moment, kiedy Wałbrzych miał marzenie. Wszyscy szukali złotego pociągu. Kiedy oprowadzałem turystów po okolicy, koniecznie chcieli odwiedzić 67. kilometr, gdzie miałby być ukryty. Ale to marzenie się nie wyśniło. Zostało, jak jest – mówi Andrzej. I dodaje: – Nie chcę, żeby ludzie przyjeżdżali tu tylko na chwilę. Okolica ma do zaoferowania wiele ciekawych historii.
Najpierw trzeba jednak dokończyć remont w Harcówce. Andrzej wie, że warto.
+