10 NAJCIEKAWSZYCH NOWYCH ZJAWISK W POLSKIEJ MUZYCE
W czyjej muzyce będziemy zasłuchiwać się przez resztę roku 2021? Poznajcie finalistów Sanek – jedynego takiego plebiscytu w Polsce.
Wplebiscycie Sanki dziennikarze muzyczni „Wyborczej”, zainspirowani przez potężną reprezentację branży muzycznej, wskazują na tych muzyków, o których w najbliższych miesiącach powinno być głośno, a o których jeszcze wystarczająco głośno nie jest. Niekoniecznie muszą to być debiutanci – kategoria debiutu płytowego w czasach, w których albumem może być zestaw piosenek nagranych w sypialni i wrzuconych do sieci zupełnie się zresztą rozmyła. Właśnie dlatego w tegorocznej finałowej dziesiątce mamy zarówno całkowicie nowe twarze, jak i artystów, którzy dotychczas ze swą muzyką przebić się nie mogli, a właśnie złapali wiatr w żagle.
SANKI 2021 – FINALIŚCI
KAŚKA SOCHACKA • 1
Z okładki debiutanckiej płyty Kaśka Sochacka spogląda okryta golfem tytułów swoich piosenek. To ilustracja nie tylko pełna uroku, ale też arcytrafnie oddająca nastrój albumu, który w popie nie ma sobie na razie w tym roku w Polsce równych.
Choć Sochacka na muzykę była skazana – pod czujnym okiem mamy udzielała się w Zespole Pieśni i Tańca Ziemi Kroczyckiej – to sukces wypracowała sobie sama. Próbowała swoich sił w programach wyłapujących talenty. Tam poznała Pawła Jóźwickiego, szefa Jazzboy Records, wydawcę Ani Dąbrowskiej czy Korteza. Reszta jest historią, a właściwie początkiem historii, za którą trzeba trzymać kciuki.
Album „Ciche dni” to 40 minut ćwiczeń z emocji. Sochacka jest przekonująca w swojej melancholii, prawdziwa w smutku, wiarygodna w tęsknocie, szczera w kruchości. Ma swój styl, ale jest przy tym wyzbyta maniery, całkowicie naturalna. łuk
JANUSZ WALCZUK • 2
„Janusz Walczuk to twój nowy idol” – przedstawia się Janusz Walczuk w utworze „Janusz Walczuk” zapowiadającym album „Janusz Walczuk”. Może tak być. Długo przygotowywał się do solowego debiutu, więc pewnie nie spudłuje, tym bardziej że stoi za nim SBM Label, wytwórnia, która dała nam Matę, Bedoesa i Jana-Rapowanie.
Urodził się w 1998 r. i ponoć rapuje już od dekady, sprawdził się też jako realizator dźwięku. To on nagrywał chociażby „Patointeligencję” i szlifował piosenki... Young Leosi (patrz punkt 10.). Jego drugą pasją jest futbol, a na płycie, która ukaże się 30 kwietnia, proponuje przede wszystkim krótkie, celne podania od rapu do popu i z powrotem. Do przerwy 1:0. JS
BLOKOWISKO • 3
Polskie blokowiska są jak Mickiewiczowska lawa, z wierzchu twarde, plugawe, wewnątrz przepełnione ogniem. I dźwiękami, które się z tego dziwnego, mrożąco-parzącego połączenia wykluwają. Taka jest właśnie muzyka Macieja Jurgi (gitara, wokal) oraz Cezarego Zielińskiego (klawisze, elektronika). Blokowisko to marka coraz lepiej znana wśród fanów wychłodzonych, hipnotycznych, poetyckich brzmień. Ich debiutanckiej płyty „Płonie” słucha się jak audycji czy podcastu. Jurga i Zieliński mają dar do snucia opowieści, dar do żonglowania kontrastami – w obrębie jednej kompozycji i w obrębie całego albumu. łuk
JAKUB SKORUPA • 4
Wsiąść do pociągu byle jakiego – byleby grał w nim Jakub Skorupa.
To pierwszy przypadek w historii Sanek, kiedy w finale mamy artystę z ledwie jednym opublikowanym utworem. Ale za to jakim – „Pociągi towarowe” właśnie podbijają listy w rozgłośniach radiowych, na Spotify nabierają viralowej mocy, rośnie publiczność zmontowanego ze starych VHS-owych nagrań teledysku. Jeśli w kolejnych kompozycjach Skorupa, w pierwszym zawodzie – grafik, pokaże podobną umiejętność gry dystansem i czułością, jeśli z równym sukcesem poetycko poplącze rezygnację i nadzieję, to czeka nas jeden z najlepszych debiutów ostatnich lat w polskiej piosence. łuk
EGIPCJANIE • 5
Tych Egipcjan jest jeden. Jędrzej Szymanowski z poznańskiego Łazarza sam pisze piosenki, gra na gitarze, basie i syntezatorach, programuje bębny i śpiewa. Od 2019 r. nagrywa utwory, po których, jak informuje, należy się spodziewać „retromańskich wpływów hypnagogic, jangle, indie, lo-fi i sophisti popu z polskimi tekstami o żyćku”. Już tłumaczę. Jego piosenki niby są proste, ale na poziomie aranżacji czasem robi się gęsto, a od strony brzmienia wręcz psychodelicznie. Odnajdą się w tych piosenkach czytelnicy, którzy pamiętają, jak w latach 80. wyglądały i brzmiały teledyski kopiowane bez końca z jednej kasety VHS na drugą. Jeśli coś może być zarazem wystudiowane i programowo niedbałe, to muzyka Egipcjan taka jest.
Dorobek tego projektu to na razie publikowane w sieci single. W tym najnowszy, słodko-gorzki „Rozdział”, o tym, że kiedyś było lżej, ale teraz już „nie dogadujemy się”. Piosenka zaśpiewana w duecie z Ewą Sad ujawnia przebojowy potencjał Egipcjan. JS
PIES • 6
Pies ma cztery łapy, natomiast Pies – czterech muzyków. Programowo znu
dzonych, zmęczonych i niezainteresowanych. Ale to tylko pozory, bo leniwie płynące indiepopowe piosenki zdradzają i spore ambicje, i niezły muzyczny warsztat, a towarzyszą im proste teksty o rzeczach ważnych: „Nie musisz się już bać, że zrobię/ coś głupiego, coś nieodpowiedniego, coś nie ten tego/ uczę się na błędach, swoich i swoich kolegów/ dlatego tak często nie ma mnie w domu/ robię coś innego”.
Gdyby pojawili się parę lat wcześniej, znalibyście ich z Trójki i ze scen festiwali. Ale i dziś chyba fanów takiego grania wciąż mamy w Polsce niemało.
Tytuł wydanej w marcu debiutanckiej płyty psa – „Na więcej nie mam sił” – nie pozwala co prawda spodziewać się rychło kolejnych nagrań, ale można liczyć na to, że pozytywne recenzje wleją w ten marudny kwartet z poznańskich Jeżyc odpowiednią porcję motywacji. Bo talentu im nie brakuje. JS
ZDECHŁY OSA • 7
Muzyk, który chce odnieść sukces, powinien mieć talent, umiejętności i ambicję, ale musi też być bezczelny. Zwykła śmiałość nie wystarczy, żeby kazać ludziom się zatrzymać, rzucić cokolwiek robią i wciągnąć do swojego świata. Kimś takim jest bohater tego tekstu.
Urodził się w 1997 r., mieszka we Wrocławiu. Kiedyś był Młodym Osą i bardziej raperem, dziś jest Zdechłym Osą i jest… bardziej wszechstronny – hip-hop przetyka ponurą elektroniką albo jazgotliwą gitarą. Wychynął z undergroundu i został gwiazdą internetu w 2019 r., kiedy na triumfalnym koncercie Pezeta na Torwarze nie był w stanie wyrecytować zwrotki, za to skoczył w tłum, choć ten nie kwapił się, by go łapać. Czy już wspominałem o bezczelności?
W jego muzyce sporo jest stylistycznego bałaganu i produkcyjnej niedbałości, w tekstach bełkotu, ale kryją się pod tym i świetne piosenki, i błyskotliwe myśli. To nieoszlifowany klejnot. Którego zresztą lepiej nie obrabiać, powinien zostać właśnie taki nieobliczalny, kipiący energią. Czasem pozytywną, jak w punkowym love songu „Zakochałem się w twojej matce”, czasem gniewem, jak w utworze, który powinien być ulicznym hymnem minionego roku, czyli „ADHDLGBTHWDP”. Aż dziw bierze, że ten żywioł podpisał kontrakt z Warner Music, dużą, stateczną wytwórnią… ale to dobrze. Niech się niesie. JS
ALEKSANDRA SŁYŻ • 8
Nim zdała na kompozycję na poznańskiej Akademii Muzycznej, zgłębiała tajniki reżyserii dźwięku. Wychowała się na muzyce klasycznej, ale inspiracją jest dla niej skandynawska scena głębokiego, mocnego ambientu. Publiczność rekrutuje w dużej mierze spośród grona miłośników mniej lub bardziej tanecznego techno – a jej działania mocno związane są z tańcem właśnie. Elektroakustyczne dźwięki tkwią u niej w twórczym, nierozerwalnym splątaniu z choreografią, a także ze sztuką wideo.
Jeśli po takiej introdukcji próbujecie sobie wyobrazić, jak może brzmieć muzyka Aleksandry Słyż, to muszę was zmartwić
– i tak nie dacie rady. Jej debiutancki album „Human Glory” (wydany w postaci cyfrowej i na kasecie) to rzecz wyobraźnię pobudzająca tak mocno, że rozentuzjazmowani krytycy okrzyknęli Słyż polską odpowiedzią na Laurel Halo czy Holly Herndon – mistrzynie sceny eksperymentalnej, eksplorujące w swej sztuce relacje człowiek – technologia. To napięcie fascynuje też Polkę. Słyż zderza trudne do okiełznania umysłem gmatwaniny cyfrowych brzmień powstałe przy pomocy czujników ruchu i zmanipulowanego głosu z zapierającymi dech w piersiach medytacyjnymi, dronowymi pejzażami – uczucie jest takie, jakby zwalał się na nas roztopiony lądolód z Grenlandii. yes
DZIWNA WIOSNA • 9
Pop rock – przez jednych wyklęty od czci i wiary, przez innych przyjęty z otwartymi ramionami i uszami. Nietrudno wyobrazić sobie, jak przeboje Dziwnej Wiosny – bo każdy z kilku znanych już nam zapowiadających pełną płytę kawałków to potencjalny hit – wybrzmiewają podczas wakacyjnego koncertu czy jazdy samochodem z otwartymi oknami i odpalonymi głośnikami. Może to klisza, ale któż z nas nie ma w sobie choć trochę naiwnie beztroskiego młodzieńczego romantyzmu...
W specjalną muzyczną anatomię Dziwnej Wiosny bawić się nie będziemy – od pierwszych taktów słyszymy przecież dobrze wypróbowane i wciąż działające rockowe patenty. Jeśli słuchaliście Wilków czy Iry w czasach świetności obu grup i jeśli lubicie Kings of Leon czy Queens of the Stone Age, wiecie, o czym mowa. Dawid Karpiuk, Łukasz Moskal i Wojtek Traczyk – muzycy swoją drogą już doświadczeni–- doskonale wiedzą, jak pogodzić warsztat z emocjami, jak przekuć pomysły na nuty, nuty na frajdę grania, a frajdę grania na przeboje. łuk
YOUNG LEOSIA • 10
Jeszcze rok temu Sarę Sudoł kojarzyli chyba tylko bywalcy koncertów Żabsona. W świcie tej gwiazdy polskiego trapu (najpopularniejszej dziś odmiany hip-hopu) odgrywa bowiem ważną, lecz drugoplanową rolę DJ-ki. Postulat „girls to the front!” Young Leosia – to jej sceniczny pseudonim – zrealizowała dopiero, nagrywając wideo na #hot16challange2. A potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Latem zabrała nas na Kubę, Galapagos i Santorini w singlu „Wyspy”, udowodniając przy okazji, że nawet naród skazany na tak mało egzotyczne wyspy jak Wolin i Uznam potrafi bawić się w reggaeton – eksportowy produkt Portoryka. Jesienią zamawiała 10 aperoli jako gościni Żabsona w jego imprezowym hicie „ULALA”. Aperole pomogły, ale jeszcze lepiej zadziałało bacardi pite na „Szklanki” – to przez kilka zimowych tygodni był numer 1 polskiego Spotify. Z kolei teledysk do tej parkietowej petardy, której nie powstydziłyby się nawijaczki z czołowych dancehallowych klubów świata, ma już na YouTubie 14 mln odsłon, a na TikToku doczekał się niezliczonych przeróbek, reinterpretacji i pastiszów. W ten sposób buńczuczny wers otwierający „Szklanki” – „cały kraj się jara moją ksywką” – okazał się samospełniającą się przepowiednią.
– Przestałam myśleć o tym, że rap to męski zawód – mówiła niedawno 22-letnia warszawianka w audycji „Girls in the Hood”, którą współprowadzi w radiu Newonce. – Chciałabym być najlepsza nie wśród raperek, ale w ogóle. Chciałabym być najlepszą wersją siebie. yes