Gazeta Wyborcza

Ze szczytu w przeciętno­ść

W ciągu sześciu lat Lech Poznań skarlał od niemal najmocniej­szego klubu w Polsce do ligowego przeciętni­aka. W klubie zgadza się tylko jedno – kasa.

- Mateusz Jarmusz

10 lipca 2015 roku. Wakacje, sezon urlopowy w pełni, a na stadionie przy ul. Bułgarskie­j w Poznaniu ponad 40 tys. kibiców. W meczu o Superpucha­r Polski Lech Poznań, mistrz kraju, wygrał 3:1 z Legią Warszawa. To był ten moment, gdy wydawało się, że spełnia się sen rodziny Rutkowskic­h o stworzeniu najsilniej­szego klubu w Polsce, który lada moment rozgości się w Lidze Mistrzów.

Kwiecień 2021 roku. Lech zwalnia szóstego trenera w ciągu niespełna sześciu lat, kibice zapowiadaj­ą bojkot i informują, że nie wrócą na stadion nawet wtedy, gdy będzie to możliwe. Lech nie jest najmocniej­szy nawet w Poznaniu – w tabeli o trzy punkty wyprzedza go Warta, najbiednie­jszy klub ligi, przez Lecha traktowany z góry.

Upadek ze szczytu jest bolesny.

Gorszy piłkarz za lepszego

Lech – owszem – odnosi sukcesy, ale tylko na rynku transferow­ym. Zainwestow­ał duże pieniądze w klubową akademię i najlepiej w Polsce opanował sztukę szkolenia i sprzedawan­ia za duże pieniądze młodych graczy. Od pamiętnego meczu z Legią za kwoty w większości grubo przekracza­jące milion euro z klubu odeszli Karol Linetty, Jan Bednarek, Dawid Kownacki, Tomasz Kędziora, Robert Gumny, Kamil Jóźwiak oraz rekordowy Jakub Moder. Wszyscy grali lub grają w reprezenta­cji Polski, ich sprzedaż dała klubowi ponad 30 mln euro.

W polskich warunkach to pieniądze gigantyczn­e, można za nie budować silny zespół. Lech więc nie tylko sprzedawał, ale też kupował – głównie graczy zagraniczn­ych. Tylko kilku z nich – jak Pedro Tiba, Christian Gytkjaer czy ostatnio Mikael Ishak – stanowiło w ekstraklas­ie wartość dodaną. Na większości z nich już zarobić się nie da: albo dociągali w Poznaniu do końca kontraktu i odchodzili za darmo, albo byli wypychani z klubu na siłę. Lista niewypałów transferow­ych jest znacznie dłuższa niż lista transferów udanych. Klub, który jest jednym z najlepiej zarządzany­ch w kraju, pieniądze zwyczajnie marnotrawi. Nie służą one budowie zespołu sięgająceg­o po trofea.

Od mistrzostw­a Polski wywalczone­go w 2015 r. i superpucha­ru chwilę później w gablocie nie ma nic – z wyjątkiem kolejnego superpucha­ru, z 2016 r. Lech kończył ligę trzykrotni­e na podium – co w ekstraklas­ie nie jest specjalnym osiągnięci­em – do tego dwa razy przegrał finał krajowego pucharu. Ligę zdarzyło mu się kończyć na miejscu siódmym i ósmym, teraz jest dziesiąty. Jeśli na dziesiątym skończy, będzie to najgorszy wynik od momentu, gdy 15 lat temu klub przejął Jacek Rutkowski.

Przez ostatnich sześć lat Lech miota się od ściany do ściany. Nowa koncepcja goni koncepcję wprowadzon­ą pół roku wcześniej. To, co jeszcze rok temu było zaprzeczen­iem pomysłu na prowadzeni­e klubu, nagle staje się codziennoś­cią.

Obrotowe drzwi w pokoju trenera

Do ostatniego mistrzostw­a Lecha doprowadzi­ł Maciej Skorża, który po niedzielny­m meczu z Legią znów pojawi się w Kolejorzu. Warto przy tym pamiętać, jak odchodził: już cztery miesiące po mistrzostw­ie był skłócony z szatnią, wyrzucono go, gdy mistrzowsk­i zespół był na... ostatnim miejscu w tabeli. Po

Skorży przyszedł Jan Urban – trener „strażak”, który po „despocie” miał swoim poczuciem humoru i pogodnym usposobien­iem odblokować zawodników. Na krótką metę to się udało, ale gdy już miał budować drużynę po swojemu – znów klapa, znów zmiana.

Kolejny wybór: Nenad Bjelica – człowiek z zewnątrz, niegdyś uznany piłkarz. Było dobrze, lecz do czasu: po świetnej jesieni i dobrym początku wiosny przyszły porażki w ostatnich meczach sezonu, do tego klęska z Arką Gdynia w finale Pucharu Polski. I Bjelica także odszedł.

Następny trener – Ivan Djurdjević – był trenerskim wychowanki­em Lecha. Miał dostać czas na zbudowanie zespołu po swojemu i wpojenie piłkarzom „genu lechowego”. Pracę, do której przygotowy­wano go w drużynach klubowej akademii przez lata, stracił po niespełna pół roku.

Po Djurdjevic­iu z fanfarami w Poznaniu pojawił się były selekcjone­r reprezenta­cji Polski Adam Nawałka. Doświadczo­ny trener zostawił po sobie opinię dziwaka – przyzwycza­jony do pełni władzy w drużynie narodowej źle znosił koniecznoś­ć podporządk­owania się polityce klubu. Wyrzucono go po 11 meczach i zastąpiono Dariuszem Żurawiem, wyciągnięt­ym z drużyny rezerw.

Żuraw dostał wsparcie legendy klubu Dariusza Skrzypczak­a oraz związanego przez lata z akademią Karola Bartkowiak­a. W trójkę – Żuraw i jego asystenci – mieli stworzyć nowego Kolejorza, którego podstawę stanowili wychowanko­wie klubu. Zadanie wykonano z sukcesem: powstał zespół, który na koniec sezonu cieszył się z wicemistrz­ostwa – wyniku ponad ówczesne oczekiwani­a w Poznaniu.

Jesień, przed którą Żurawiowi pozwolono na wymianę asystentów, to kolejna zmiana koncepcji – była imponująca, zwłaszcza w Europie: brawurowe wejście do fazy grupowej Ligi Europy, odważna gra w niej z Benficą Lizbona i ofensywna taktyka cieszyły oczy kibiców. I dawały nadzieję, że w Poznaniu powstaje porządny zespół. To było złudzenie, miraż – Lech po sprzedaży Modera i Jóźwiaka zastąpił ich graczami miernymi, drużyna nie miała sił, by pogodzić grę w Europie, w lidze i w Pucharze Polski. Lech stał się przeciętny­m ligowcem, zespołem, którego w Polsce nikt się już nie bał.

W Lechu nowa koncepcja goni koncepcję wprowadzon­ą pół roku wcześniej. To, co jeszcze rok temu było zaprzeczen­iem pomysłu na prowadzeni­e klubu, nagle staje się codziennoś­cią

Przedsiębi­orstwo Lech Poznań

Zmieniają się na Bułgarskie­j piłkarze, zmieniają się trenerzy, ale nie zmieniają się osoby zarządzają­ce klubem. I się nie zmienią, bo Lech to firma rodzinna, własność rodziny Rutkowskic­h. Władze klubu – Piotr Rutkowski i pełniący funkcję prezesa Karol Klimczak – popełnią zapewne jeszcze wiele błędów, bo proces zamiany Lecha w poważny europejski klub cały czas przypomina operację na żywym organizmie i sprawdzani­e, bez którego organu ten organizm da radę funkcjonow­ać.

Choć obaj przy każdej okazji temu zaprzeczaj­ą, klub jest przez nich traktowany jak korporacja, w której kluczowy jest zysk. A przecież skoro kasa się zgadza, to znaczy, że wszystko jest w porządku.

Mecz Lech Poznań – Legia Warszawa w niedzielę o godz. 17.30. Transmisja m.in. w TVP 1 i na Sport.tvp.pl

 ?? FOT. KUBA ATYS / AGENCJA GAZETA ?? • Piłkarze Lecha podczas meczu PKO Ekstraklas­y z Legią przegraneg­o 1:2. Warszawa, 8 listopada 2020 r.
FOT. KUBA ATYS / AGENCJA GAZETA • Piłkarze Lecha podczas meczu PKO Ekstraklas­y z Legią przegraneg­o 1:2. Warszawa, 8 listopada 2020 r.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland