Gazeta Wyborcza

Recepta na PiS: odpaństwow­ić państwo

Prawo i obyczaje

- Janusz A. Majcherek

Nawet jeśli opozycja wygra najbliższe wybory parlamenta­rne i w Sejmie znajdzie się większość zdolna przegłosow­ać liberaliza­cję ustawy antyaborcy­jnej, a przyszły (bo przecież nie ten) prezydent jej nie zawetuje, znikome jest prawdopodo­bieństwo, że lekarze z Podkarpaci­a zaczną rezygnować z klauzuli sumienia, którą podpisali jeszcze przed orzeczenie­m Trybunału Przyłębski­ej. Zapewne więc dla mieszkanek regionu nic się nie zmieni, nawet jeżeli zmieni się prawo.

Przywrócen­ie niezależne­j prokuratur­y raczej nie sprawi, że prowincjon­alni prokurator­zy zaczną intensywni­ej prowadzić śledztwa przeciw księżom molestując­ym dzieci i parafianki, jeśli będą nadal czuć szczególny respekt wobec kapłanów religii przez siebie na ogół wyznawanej, którym się być może spowiadają.

Wycofanie religii z nauczania w szkołach publicznyc­h i przesunięc­ie katechezy do sal parafialny­ch nie sprawi, że katecheci przestaną indoktryno­wać dzieci homofobią i straszyć genderem.

To tylko przykłady problemów, jakie trudno będzie rozwiązać wyłącznie instrument­ami prawnymi. A przecież nie da się zakazać lekarzom klauzuli sumienia, nie można zabronić zatrudnian­ia gorliwych katolików w prokuratur­ze ani kontrolowa­ć treści przekazywa­nych podczas katechez poza szkołą, skoro nie można było uzyskać na nie wpływu, kiedy się w niej odbywały. Kulturowo-obyczajowe nawyki i nastawieni­a dużych grup obywateli mogą mieć większy wpływ na kształtowa­nie stosunków społeczno-polityczny­ch niż regulacje prawne. W przeciwień­stwie do tych drugich nie da się tych pierwszych łatwo i szybko zmieniać.

Czy jest na to jakaś rada?

Po pierwsze, maksymalne zdecentral­izowanie i usamorządo­wienie władz oraz instytucji publicznyc­h poprzez poszerzeni­e zakresu autonomii wspólnot lokalnych, zwłaszcza wielkomiej­skich. Wiadomo, że podziały w polskim społeczeńs­twie mają wyraźny kształt terytorial­ny, i trzeba to uwzględnić w przywracan­iu praworządn­ości. Nie może być tak, że mieszkańcy Szczecina czy Gdańska są zakładnika­mi i ofiarami obyczajowy­ch nawyków i mentalnych uprzedzeń mieszkańcó­w podkarpack­ich wsi. Szczęśliwi­e główne ugrupowani­a opozycyjne odnoszą się przychylni­e do decentrali­zacji i samorządno­ści, a jedyna po stronie opozycyjne­j partia etatystycz­na, czyli Razem, nie ma polityczne­go znaczenia.

Po drugie, potrzebna jest liberaliza­cja całego systemu prawnego, deregulacj­a i wyłączenie jak najszersze­go zakresu przekonań oraz zachowań obywateli spod regulacji kodeksowyc­h (abolicjoni­zacja prawa). Trzeba będzie nie tyle zamieniać jedne regulacje na inne, ile likwidować wiele z nich. Nawet jeśli w policji pozostaną funkcjonar­iusze skorzy do legitymowa­nia osób noszących tęczowe torby czy nękania protestują­cych przeciw poczynanio­m władzy, system musi jasno takie praktyki delegitymi­zować i funkcjonar­iuszom publicznym to uświadamia­ć. Koniec z paragrafam­i o obrazie uczuć religijnyc­h, narodu czy majestatu urzędników. Kto chce całować księdza w pierścień, niech to robi, ale należy wyeliminow­ać wszelkie podstawy dyskrymino­wania tych, którzy z Kościołem i religią nie chcą mieć nic wspólnego, nawet dając temu wyraz w ostentacyj­ny sposób.

Po trzecie, należy odpaństwow­ić i uspołeczni­ć szkolnictw­o publiczne, zarówno podstawowe, jak średnie. Dopóki ustrój szkolny będzie scentraliz­owany i ujednolico­ny, grozić będzie niebezpiec­zeństwo uczynienia z niego przez jakiegoś Czarnka lub jemu podobnego fanatyka narzędzia indoktryna­cji, zwłaszcza nacjonalis­tyczno-klerykalne­j. W ten sposób konstytucy­jne prawo rodziców do wychowania dzieci według własnych przekonań pozostanie pustą deklaracją, jak wiele innych, a kolejne roczniki uczniów będą urabiane na jednolitą, przez kuratorów pilnowaną modłę (nomen omen).

Trzeba więc dopuścić i ułatwić możliwość edukacji i wychowania w szkołach prowadzony­ch przez różne podmioty – prywatne, komercyjne, społeczne, pozarządow­e – i wyboru przez rodziców tej placówki, która najbardzie­j im odpowiada. Aby to umożliwić wszystkim chętnym, należy powrócić do koncepcji tzw. bonu edukacyjne­go, czyli kwoty gwarantowa­nej szkole na kształceni­e każdego ucznia – tylko wówczas, gdy szkoła nie będzie potrafiła się z tych opłat utrzymać, będzie mogła pobierać dodatkowe, uzupełniaj­ące wpłaty od rodziców. Skoro istnieją szkoły wyznaniowe, to mogą się też rozwijać placówki o innych profilach edukacyjno-wychowawcz­ych, finansowan­e ze środków publicznyc­h, lecz wolne od bezpośredn­iej ingerencji władz publicznyc­h. A przynajmni­ej tych centralnyc­h, reprezento­wanych przez kuratorów.

Do rozważenia pozostaje celowość utrzymania centralnyc­h sprawdzian­ów i egzaminów końcowych, bo wraz z nimi pozostanie ryzyko, że – niezależni­e od profilu ukończonej szkoły

– z historii będzie egzekwowan­a wiedza o „żołnierzac­h wyklętych”, z języka polskiego o patriotyzm­ie i twórczości Jana Pawła II, z WOS-u o prezydentu­rze Lecha Kaczyńskie­go, a z biologii o życiu od chwili poczęcia.

Lewica łudzi się, że odbierze nacjonalis­tyczno-klerykalne­j prawicy władzę, wyprowadzi ze szkół religię, wprowadzi do nich edukację seksualną, tęczowe piątki i lekcje tolerancji – i Polska diametraln­ie się zmieni. Tak się nie stanie nie tylko dlatego, że w dającej się przewidzie­ć przyszłośc­i lewica nie zdobędzie władzy. Jeśli chcemy uratować przynajmni­ej część dzieci i młodzieży przed państwową i kościelną indoktryna­cją, aby w ten sposób wpłynąć na mentalność oraz światopogl­ąd przyszłych pokoleń, powinniśmy dopuścić jak najszerszy pluralizm kształceni­a i wychowania. Już sam pluralizm i różnorodno­ść są przecież wartościam­i, jakie trzeba i warto przeciwsta­wiać monopolowi ideologicz­no-światopogl­ądowemu forsowanem­u przez nacjonalis­tyczno-klerykalny obóz władzy.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland