Automat wykryje spalonego
Na mundialu 2022 żywi sędziowie stracą istotną kompetencję. Skomplikowany system wyręczy ich w sprawdzaniu, czy piłkarz jest na spalonym.
Zanim wytłumaczymy, na czym polega przygotowywana na najbliższe mistrzostwa świata technologia, której instalowanie nadzoruje emerytowany trener Arsene Wenger, ustalmy wstępny bilans zysków i strat.
Wykrywać błąd będzie arbiter obiektywny. Wyda wyrok bezzwłocznie, a nie z opóźnieniem spowodowanym analizą VAR, która frustruje i kibiców, i piłkarzy.
To plusy. Minusy? Ci, którzy znienawidzili odgwizdywanie spalonego wtedy, gdy ludzkie oko nie jest w stanie wiarygodnie ocenić sytuacji, wciąż będą musieli akceptować karanie drużyny za „niewidzialną” pomyłkę, tyle że bez możliwości oprotestowania jej. Algorytm nie myli się z definicji, widzi więcej. A przede wszystkim – nie ma komu nawrzucać. Słowem, frustracji nie ubędzie.
Zamiast rzutu monetą
System, na który złożą się śledzenie położenia piłki i kończyn zawodników przerabiane na trójwymiarowy obraz w każdym ułamku sekundy, obejmie całe boisko. Zasadnicza trudność wykrywania spalonego polega bowiem na ustaleniu momentu, w którym kontakt z piłką traci gracz podający. Posługującego się tylko swoimi zmysłami sędziego asystenta „oszukują” naturalne ograniczenia percepcji. Arbiter siedzący przed ekranem z wideoweryfikacją (VAR) musi natomiast zdecydować, kiedy zatrzymać obraz. I często nikogo jego wyrok nie przekonuje. Po powtórkach odnosimy wrażenie, że zgadywał, równie dobrze mógłby rzucić monetą.
Zasysający dane z kamer i czujników algorytm ma zsynchronizować parametry wydarzeń zachodzących równocześnie – ostatniego kontaktu z piłką zawodnika podającego oraz pozycji zawodnika, który za chwilę ją otrzyma.
Wynajęci przez FIFA specjaliści z firmy ChyronHego pracują nad dwiema opcjami. Półautomatyczną – system wysyła informację do wozu VAR, gdzie następuje jej zatwierdzenie. A także automatyczną – arbiter liniowy widzi na zegarku czerwony błysk, który każe mu podnieść chorągiewkę. Oczywiście po uprzednim ocenieniu, czy zawodnik znajdujący się na pozycji spalonej uczestniczy w grze. To przyjemna wiadomość dla sędziów asystentów – sztuczna inteligencja nie zlikwiduje ich stanowiska pracy, przynajmniej na razie.
Odzyskać radość z gola
System testowano już podczas klubowych MŚ, w których w lutym triumfował Bayern Monachium – na razie po cichu, sędziowie prowadzący mecze z nich nie korzystali. Efekty były zachęcające. Wenger, od 2019 roku odpowiadający w FIFA za „globalny rozwój futbolu” (angielska nazwa stanowiska: Chief of Global Football Development), twierdzi, że już na mundialu w Katarze będzie używana bardziej zaawansowana wersja technologii.
Inni, jak szef komitetu sędziowskiego Pierluigi Collina, mierzą skromniej. Cel minimum zakłada, że jeśli w całym procesie będą uczestniczyli arbitrzy analizujący VAR – np. sprawdzą, czy będący na pozycji spalonej zawodnik zasłaniał bramkarzowi piłkę uderzoną przez kogoś innego – to sędzia asystent otrzyma informację po maksymalnie pięciu sekundach. Nawet wtedy mielibyśmy wyraźny postęp, ponieważ drużyna nie kontynuowałaby jak dotychczas długiej akcji, po której okazywałoby się, że kilka podań wcześniej należało ją przerwać.
Całkiem wyeliminowalibyśmy najdłuższe, w skrajnych przypadkach wielominutowe przerwy, które powoduje obecnie analiza sytuacji szczególnie trudnych do oceny dla człowieka. Czyli najmocniej krytykowane obecnie zaburzenie gry, odbierające meczowi naturalną intensywność, płynność, a przede wszystkim – spontaniczność. Tej rozciągniętej w czasie niepewności kibice nienawidzą.