Prof. Zoll: To nie wróży nic dobrego
Mam bardzo przykre uczucia. Trybunał Konstytucyjny jest oddzielony barierami, otoczony przez kordony policji. Sejm zresztą też. To jest całkowita zmiana podejścia do władzy. Idziemy w tym kierunku, że mamy władzę partyjną i państwo jest partyjne.
byłym rzecznikiem praw obywatelskich i byłym prezesem Trybunału Konstytucyjnego
DOROTA WYSOCKA-SCHNEPF: Trybunał Julii Przyłębskiej orzekł, że pełnienie obowiązków przez rzecznika praw obywatelskich po upływie jego kadencji jest niezgodne z konstytucją. Takiego wyroku chciało PiS i taki wyrok został ogłoszony, jak pan ocenia tę decyzję?
PROF. ANDRZEJ ZOLL:
Oceniam ją źle, dlatego że nie widzę sprzeczności art. 3 ust. 6 ustawy o Rzeczniku Praw Obywatelskich z konstytucją. Ale przede wszystkim ten wyrok zawiera wiele sprzeczności, i to zupełnie zasadniczych. Bo co to znaczy, że przepis art. 3 ust. 6 jest niezgodny z konstytucją, bo konstytucja mówi tylko o pięcioletniej kadencji? Zgadzam się, że paragraf 2 art. 208 nie przewiduje dla ustawodawcy uprawnienia do regulowania tej sytuacji, kiedy skończy się kadencja, więc tutaj jest pewna wątpliwość.
Ale co zrobił ustawodawca – przewidywał, że parlament nie wykona swojego obowiązku wynikającego z konstytucji. Bo to parlament jest zobowiązany wybrać następcę przed końcem kadencji poprzedniego rzecznika. I parlament od sześciu miesięcy nie wykonuje swojego podstawowego obowiązku, to jest też wina marszałka Sejmu, który powinien doprowadzić do tego, że zostanie taki kandydat przedstawiony, który miałby aprobatę z różnych stron sceny politycznej.
To jest jedna kwestia, druga – zadowolony jestem z tego, że chociaż te trzy miesiące zostały dodane panu profesorowi Bodnarowi do kontynuowania swojego urzędu. Ale sygnalizowanie Sejmowi, że w czasie tych trzech miesięcy ma ustawowo uregulować ten okres przejściowy, jest po prostu stwierdzeniem, że taka metoda, regulowania przez ustawodawcę, jest zdaniem Trybunału dopuszczalna. A przecież to jest znów wprowadzenie rozwiązania, które nie będzie zgodne z konstytucją, zdaniem Trybunału Konstytucyjnego.
I czy nie obawia się pan teraz, panie profesorze, że PiS w ogóle zrezygnuje z forsowania w parlamencie wyboru rzecznika, biorąc pod uwagę te wszystkie problemy z dotychczasowym wyborem, i że powoła w zamian kogoś w formie jakiejś hybrydy poprzez ustawę właśnie?
– Ale to będzie niezgodne z konstytucją. Tego się uniknąć nie da. Trzeba zmienić konstytucję i w niej uregulować rozwiązanie, co zrobić, jeżeli zostanie zakończona kadencja urzędującego rzecznika praw obywatelskich, a parlament nie wykona obowiązku wyboru następcy. Proszę bardzo, byłbym bardzo zadowolony, gdyby została w tym punkcie zmieniona konstytucja i przyjęte jakieś rozwiązanie. Ale wszystko, co będzie robił parlament na płaszczyźnie ustawodawczej, będzie, zgodnie z dzisiejszym orzeczeniem Trybunału, niezgodne z Konstytucją.
To samo dotyczy prezesa Narodowego Banku Polskiego i prezesa NIK-u, co dzisiaj też zostało wyrażone w tym sygnale do parlamentu. Przecież to jest ta sama kwestia, nie unikniemy tego.
To dzisiaj jest koniec kadencji prof. Bodnara, plus oczywiście jeszcze trzy miesiące – czy to jest coś więcej? Koniec instytucji RPO w Polsce, przynajmniej na jakiś czas, kiedy rządzi PiS?
– Nie wiem, co zrobi Sejm, co zrobi Senat. Jeżeli to będzie tryb ustawodawczy, to oczywiście będzie oznaczał wykluczenie w pewien sposób Senatu, bo przy dzisiejszym układzie politycznym Senat nie ma dużej siły do takiego ostatecznego niedopuszczenia Sejmu do głosu. Nawet jeżeli uzna ustawę za nie do przyjęcia i ją odrzuci, to jednak Sejm ma możliwość ponownego uchwalenia takiej samej ustawy.
A co pan, profesor nauk prawnych, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i były rzecznik praw obywatelskich, czuje dzisiaj, kiedy takie wyroki ogłaszają tacy ludzie jak mgr Przyłębska, która była bardzo krytycznie oceniana jeszcze jako sędzia sądu powszechnego, albo prokurator stanu wojennego Stanisław Piotrowicz, a do tego budynek Trybunału otoczony jest barierami i kordonami policji. Co pan czuje, jak na to patrzy?
– Mam bardzo przykre uczucia. To jest budynek, z którym jestem bardzo emocjonalnie związany. W czasie mojego urzędowania jako prezes Trybunału remontowaliśmy ten budynek dla nas. Mieliśmy wcześniej straszne warunki pracy na terenie Sejmu, w części, którą dzisiaj obejmuje Senat. Mój gabinet miał może 20 m2, był obłożony kafelkami ze styropianu, takie miałem ściany. Tam przyjmowałem gości i pamiętam, że jak przyszedł do mnie z wizytą ambasador Holandii, to powiedział: wie pan, jestem zdziwiony pana skromnością jako prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Później udało nam się uzyskać od rządu Hanny Suchockiej ten budynek przy alei Szucha, wyremontowaliśmy go.
I muszę powiedzieć, że to były zupełnie inne warunki – Trybunał był otwarty, sala orzekań była otwarta dla ludzi, często było tak, że wręcz brakowało w niej wolnych miejsc. Dzisiaj warunki są zupełnie inne. Trybunał Konstytucyjny jest oddzielony barierami, otoczony przez kordony policji, jak dzisiaj. Sejm zresztą też. To jest całkowita zmiana podejścia do władzy – władza nie jest dla obywatela, to obywatel ma być dla władzy. Wyraźnie idziemy w tym kierunku, że mamy władzę partyjną i państwo jest partyjne. To nie wróży niczego dobrego.
Co teraz ze sprawami uruchomionymi przez prof. Bodnara już po zakończeniu przez niego tej regularnej kadencji? Zwłaszcza ze sprawą przejęcia Polska Press przez Orlen? To zostało wstrzymane przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Czy nowy rzecznik będzie mógł wycofać te procesy?
– Musimy wyjść z takiego stanowiska, że przecież urząd nie jest związany z osobą. Rzecznik praw obywatelskich złożył wniosek i teraz jego następca – obojętnie, czy uznamy jego powołanie za legalne, czy nielegalne, według jakiejś prowizorki – automatycznie nie usuwa tego typu wniosków. To musi być podjęta przez niego decyzja.
Mam tutaj pewne doświadczenie, bo również szereg spraw, które były przeze mnie wszczęte jako rzecznika praw obywatelskich, nie zostało zakończonych w tym czasie, w którym ja jeszcze pełniłem tę funkcję. I one były kontynuowane przez mojego następcę. Był nim pan Janusz Kochanowski, nie zakończył kadencji ze względu na katastrofę w Smoleńsku.
Niektóre te wnioski, nawet bardzo istotne, były przez niego kontynuowane, ale jest jedna sprawa, którą pan Kochanowski wycofał z Trybunału Konstytucyjnego. Bo takie uprawnienie miał, nie kwestionuję tego kroku, po prostu nie zgodził się z moim stanowiskiem. To jest możliwe. Tylko nadal wolałbym, żeby to była osoba, która zostanie wybrana zgodnie z konstytucją. I która będzie miała takie uprawnienia, jakie daje jej konstytucja i ustawa o Rzeczniku Praw Obywatelskich.
•
l
Trzeba zmienić konstytucję i w niej uregulować, co zrobić, jeżeli po upływie kadencji RPO parlament nie wybierze następcy. Wszystko, co będzie robił parlament na płaszczyźnie ustawodawczej, będzie – zgodnie z dzisiejszym orzeczeniem – niezgodne z konstytucją