Gazeta Wyborcza

Granice na wodzie pisane

Prognoza pogody

- Dawid Warszawski

Spory o złoża ropy i gazu, przypuszcz­alnie zalegające na dnie wschodnieg­o basenu Morza Śródziemne­go, już kilka razy doprowadzi­ły NATO-wskich sojusznikó­w Grecję i Turcję na skraj wojny. Ateny wsparła dość nieoczekiw­ana koalicja Wschodnioś­ródziemnom­orskiego Forum Gazowego (Izrael, Jordania, Palestyna, Egipt, Cypr i Włochy) oraz ściśle współpracu­jącej z nią Francji i Zjednoczon­ych Emiratów Arabskich. Ankara może zaś liczyć na libijski rząd w Trypolisie, z którym podpisała porozumien­ie o korzystnym dla Turcji rozgranicz­eniu wód morskich. W zamian Turcja udziela Trypolisow­i wsparcia wojskowego w wojnie domowej przeciwko drugiemu rządowi libijskiem­u – w Bengazi – wspieranem­u z kolei przez część państw Forum oraz Rosję. Niedawno powstały trzeci rząd, mający pojednać oba, podtrzymał porozumien­ie z Ankarą. Ateny z kolei podpisały z Egiptem umowę o rozgranicz­eniu wód, równie dla nich korzystną, co dla Turcji ta podpisana przez Ankarę z Trypolisem. Jedynym wyjściem byłaby mediacja przed Międzynaro­dowym Trybunałem Sprawiedli­wości, ale ten kieruje się ONZ-owską Konwencją Praw Morza, której Turcja nie uznaje. Pat.

Drugim tureckim sojuszniki­em jest „Turecka Republika Cypru Północnego” utworzona przez Ankarę po inwazji na wyspę w 1974 r. i tylko przez nią uznawana. Samozwańcz­a republika, która zgłasza roszczenia do znacznej części cypryjskic­h wód, sprawy zagraniczn­e i obronne powierzyła Ankarze. Ta zaś, inaczej niż państwa Forum, energiczni­e egzekwuje swe roszczenia przy pomocy marynarki wojennej, skutecznie zastraszaj­ąc rywali i co najwyżej miarkując się ze względu na stosunki z Brukselą czy Waszyngton­em. Ale afera z brakiem krzesła dla przewodnic­zącej Komisji Europejski­ej Ursuli von der Leyen w czasie zeszłotygo­dniowych rozmów UE-Turcja w Stambule pokazała, w jakim poważaniu Turcja ma dziś Unię, zaś stosunki z USA, lodowate po zakupie przez Ankarę rosyjskich S400, ociepliły się, gdy się okazało, że w kwestii ukraińskie­j oba państwa myślą jednak podobnie. Turcja ponownie potępiła okupację Krymu i obiecała Kijowowi pomoc wojskową. Stosunki te zaraz się jednak znów pogorszą, gdy Biden uzna ludobójstw­o Ormian, ale na razie wydawać by się mogło, że na Morzu Śródziemny­m Ankara jest górą – aż do gry włączyła się Rosja.

Powołując się na zawarte przed laty z Damaszkiem porozumien­ie, Moskwa zapowiedzi­ała właśnie, że rozpocznie poszukiwan­ia złóż w syryjskich wodach terytorial­nych. Rzecz w tym, że rozpocząć je zamierza w sektorze, do którego prawa rości sobie także Liban. Granica morska między tymi państwami nigdy nie została porządnie wytyczona. Podobnie jest z południową granicą morską Libanu, ale tam Bejrut prowadzi z Izraelem rozmowy, choć oba państwa formalnie pozostają w stanie wojny. Amerykańsc­y mediatorzy proponują podział spornego akwenu na pół i choć Liban się nie zgadzał, to Jerozolima wstrzymywa­ła się przed badaniami na spornym obszarze.

Bejrut miał dylemat. Niedobrze by było, gdyby się okazało, że izraelski wróg traktuje kraj lepiej niż syryjski sojusznik. Dominująca siła polityczna kraju, Hezbollah, walczy bowiem w Syrii, obok Rosji, po stronie reżimu Assada. Ale Liban jest zbankrutow­any, a opinia publiczna wiąże z szansą na odkrycie złóż ogromne nadzieje i rząd nie może tego lekceważyć. Na początek więc Bejrut podwoił swe roszczenia wobec południowe­go sąsiada, o północnym chwilowo milcząc. Militarnie bowiem Liban nie znaczy nic, chyba że jego roszczenia poparłaby Ankara.

Dla Turcji oznaczałob­y to wzmocnieni­e jej pozycji w konflikcie syryjskim, w którym zbrojnie popiera przeciwnik­ów syryjskieg­o reżimu, ale też ryzyko, że Moskwa, już rozsierdzo­na wsparciem Ankary dla Kijowa, mogłaby w odwecie zbliżyć się do państw Forum. Pierwszym zwiastunem takiego ryzyka były wspólne rosyjsko-egipskie manewry morskie na Morzu Czarnym kilka miesięcy temu, nie w Ukrainę przecież wymierzone. Turcja liczyła na to, że jej ofensywy uśmiechów wobec Jerozolimy i Kairu rozbiją, a przynajmni­ej osłabią jedność Forum. Ale jak dotąd spełzło to na niczym. Zaś inaczej niż Forum, Rosja gotowa byłaby bronić swych interesów siłą. Wszystko to winno skłonić Ankarę do zachowania neutralnoś­ci w kwestii syryjsko-libańskieg­o sporu. To jednak mogłoby podważyć wiarygodno­ść Ankary w oczach jej innych klientów.

Zaś uwadze wszystkich stron sporów, balansując­ych na granicy wojny, uchodzi fakt, że nie wiadomo, czy i jak bogate złoża rzeczywiśc­ie zalegają na dnie spornych akwenów. Co więcej, koszt wojennych gróźb jest zapewne większy niż ewentualne zyski z ich eksploatac­ji. Współpraca byłaby skutecznie­jsza. Jeśli Izrael, Egipt i Palestyńcz­ycy mogą działać razem, to trudno uwierzyć, że Turcja i Cypr czy Liban i Syria by nie mogły. Wspólne zyski łagodzą obyczaje.

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland