„Poprawiono mi wynik o 36 pkt proc.”
Od maturalnego wyniku można się odwołać. Z roku na rok decyduje się na to coraz więcej maturzystów. Michał z Chełma przekonuje, że warto. Po odwołaniu dodano mu 36 pkt proc.
W tym roku matury nie zdało 26 proc. osób, podobnie jak w zeszłym. Z kolei w 2019 r. nie zdało 19,5 proc. Każdy zdający może się odwołać od wyniku.
Jeśli się na to zdecyduje, najpierw musi wystąpić do okręgowej komisji egzaminacyjnej o wgląd do swojej pracy. Na miejscu może zrobić zdjęcie arkusza egzaminacyjnego i porozmawiać o wątpliwościach ze specjalistą. Jeśli ma zastrzeżenia do oceny, może wystąpić o weryfikację do dyrektora okręgowej komisji egzaminacyjnej. Dyrektor OKE może ocenę zmienić lub podtrzymać dotychczasową. Jeśli maturzysta nie będzie się zgadzał z decyzją dyrektora OKE, może wystąpić do Kolegium Arbitrażu Egzaminacyjnego przy CKE.
– Obecnie mamy 19,2 tys. wniosków o wgląd do arkuszy. Na razie dynamika jest podobna do tej w zeszłym roku. Wtedy otrzymaliśmy ponad 30 tys. wniosków.
A w 2019 – 23 tys. – mówi szef CKE dr Marcin Smolik.
Coraz więcej maturzystów decyduje się więc na taki krok. Michał Prus z Chełma przekonuje, że warto to zrobić.
Z rozszerzenia 100 proc., z podstawy – 21
Swoją maturę Michał zdawał dwa lata temu. Zdecydował się na egzamin rozszerzony z języka polskiego. Z rozszerzenia zdobył maksymalną liczbę punktów, otrzymał 100 proc. Z podstawy: 15 pkt na 70 – czyli 21 proc.
– Najpierw był szok. Egzaminator wyzerował mi punkty z wypracowania w części podstawowej. Mimo najlepszego wyniku na wypracowaniu z części rozszerzonej i punktów z części testowej. Czyli pisać umiałem, tekst rozumiałem, ale matury nie zdałem – wspomina Michał.
I opowiada, że na maturze podstawowej wybrał interpretację wiersza Anny Świrszczyńskiej „Samotność”. – I śmiałem postawić tezę interpretacyjną, w której za podmiot utworu uznałem płód – nienarodzone dziecko. Egzaminator orzekł, że koncepcja była błędna.
Po odwołaniu wynik lepszy o 36 pkt proc.
Od specjalisty w Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej usłyszał m.in., że nie zrozumiał tekstu, że „płód nie mówi”, że „to w ogóle nie był wiersz do interpretacji dla maturzystów, tylko dla dojrzałej kobiety”, a jego interpretacja była publicystyczna.
– Z miejsca złożyłem wniosek o weryfikację w biurze podawczym, pomogła mi moja polonistka. Cały wniosek podyktowała mi przez telefon – relacjonuje Michał.
O wyniku weryfikacji miał się dowiedzieć dokładnie tego samego dnia, w którym zamykała się rekrutacja na logopedię. Wyniku nie było, więc dzwonił uparcie do OKE i udało mu się przyspieszyć całą procedurę.
– Cztery dni po oficjalnych wynikach okazało się, że jednak zdałem maturę. Poprawiono mi wynik o 36 pkt proc. – wspomina Michał.
„System nie działa i nikogo to nie obchodzi”
Michał na tym nie poprzestał. – Okazało się, że podobną tezę interpretacyjną wysnuło jeszcze kilka osób w Polsce i ich prace także zostały wyzerowane. Niektórym po weryfikacji przyznano dodatkowe punkty, innym nie. W międzyczasie zapytałem jednego z czołowych członków organizacji zrzeszającej polskich pisarzy, co sądzi o naszej interpretacji. Odpisał, że wizja jest zaskakująca i odważna, ale zasługuje na ocenę powyżej średniej. Nie poniżej – zaznacza Michał.
Złożył więc skargę do ministerstwa. Podał ją do wiadomości również CKE i rzecznika praw obywatelskich. – Po trzech miesiącach otrzymałem odpowiedź. To była sklejka z fragmentów regulaminów i ustaw. Nie było tam odpowiedzi na moje zarzuty – mówi.
+