W pandemii Polacy przytyli po 2 kg
Najlepszą ochroną w kontakcie z wirusem jest nasza odporność. Pandemia weryfikuje to, jak żyjemy – jak się odżywiamy, jak odpoczywamy, czy jesteśmy aktywni fizycznie.
O odporności i jej wpływie na nasze zdrowie rozmawiają autorki książki „Broń się! Jak dbać o swoją odporność?” – Margit Kossobudzka i Katarzyna Staszak.
KATARZYNA STASZAK: Pandemia pokazała, że zaplanowane badania i zabiegi mogą zostać odwołane, kontakt z lekarzem zastąpiły teleporady. Jednocześnie wyjęła z poczekalni różne aplikacje i systemy, jak konta internetowe, chemioterapia domowa na szeroką skalę, aplikacje monitorujące stan pacjentów w domu. Ciągle słyszeliśmy w głównych wiadomościach, czytaliśmy na portalach informacyjnych, że najlepszą obroną w kontakcie z wirusem jest nasza własna odporność. MARGIT KOSSOBUDZKA:
Zapominamy na co dzień o tym, że musimy o nią dbać, bo nigdy nie wiadomo, kiedy zdarzy się coś takiego jak to, co dzieje się w tej chwili. Oczywiście to jest nowy wirus, w związku z tym nasza odporność nie jest do końca przygotowana, żeby z nim walczyć, dlatego tak wiele osób choruje, wiele również umiera.
Stąd tak bardzo stawiamy na szczepienia, pomysł absolutnie w tej chwili niezbędny i kluczowy do opanowania pandemii. Natomiast na pewno od tego, jaki jest stan naszej odporności – czyli w jakiej jesteśmy ogólnej kondycji zdrowotnej – zależy też to, jak poradzimy sobie z tą infekcją. Oczywiście, to nie jest tak, że jak będziemy mieli jakąś świetną odporność, to na pewno nie zachorujemy, ale bez wątpienia zwiększamy swoje szanse na dojście do siebie szybciej, a czasem nawet na nierozwinięcie infekcji.
Wielu osobom medycyna konwencjonalna kojarzyła się z użyciem nowoczesnych leków. Byli więc bardzo zdziwieni, dlaczego teraz lekarze ciągle powtarzają, jak ważne są dbanie o siebie, codzienna dieta, ruch, wysypianie się, zarządzanie stresem. I wydaje mi się, że w pandemii nastąpiło podniesienie rangi tego, co jest do zrobienia w domu, co codziennie sami możemy robić. Jak myślisz, jakie to będzie miało dla nas konsekwencje?
– Przede wszystkim trzeba sobie uzmysłowić, że ważne jest to, w jaki sposób na co dzień żyjemy, jak się odżywiamy, jak relaksujemy, czy jesteśmy aktywni fizycznie, czy nie, czy nasz sen jest snem dającym nam komfort, poczucie wyspania się rano i wypoczęcia, czy nie. To są wszystko rzeczy, które na pewno w tej pandemii do nas mocno dotarły, ponieważ zamknięci w domach byliśmy skazani na to, żeby się tym zajmować. Nagle się okazało, np. że paradoksalnie uwięzienie w domach powoduje problemy ze snem. Były też takie amerykańskie badania, które pokazywały, że niestety w pandemii tyjemy na potęgę.
Polskie już też. Średnio na głowę prawie 2 kg.
– Tak, to prawda. Wcześniej, przed pandemią, zatraciliśmy umiejętność słuchania samego siebie. Bo praca, bieganie, dzieci, rodzina, partnerzy. To znaczy, że tak polegaliśmy na tym, że zawsze się znajdzie jakaś tabletka, jakieś lekarstwo, coś, co nas postawi na nogi, że zupełnie przestaliśmy słuchać siebie, swego ciała, swoich potrzeb. Ale one, jeżeli są niezaspokojone, to żadna tabletka nam nie pomoże. Możemy się oczywiście ratować medycyną współczesną – która jest wspaniała, rozwija się, i jest nam bardzo potrzebna – ale nie powinniśmy zapominać o tym, że mamy ciało do zadbania. I jeżeli nie zadbamy o nie, to nie będziemy mieć dobrej odporności, nie będziemy zdrowi.
Lekarze wiedzą, jakie obszary medycyny związane są ze stylem życia, jakie zalecenia powinni kierować do swoich pacjentów. Natomiast to nie jest łatwe, bo pacjenci nie chcą tego słuchać, często idą po receptę do lekarza, a nie po to, żeby się dowiedzieć, że mają zrzucić 5 kg.
– To jest trudny temat. Wielokrotnie podejmowałam go, czy z diabetologami zajmującymi się osobami chorymi na cukrzycę, czy z lekarzami zajmującymi się osobami z otyłością. Oni niejednokrotnie mi mówili, że gdyby pacjent współpracował, gdyby
podjął to wyzwanie zmiany nawyków, zmiany stylu życia, to nie musieliby w ogóle leków wprowadzać. Bo pacjent byłby w stanie sam się wyprowadzić z początkowego stanu choroby. Ale niestety, ponieważ z ich praktyki wynika, że to się nie udaje, to od razu proponują leki. Lekarz, z którym rozmawiałam, tłumaczył mi: ja od razu – po pierwszej wizycie, rozmowie z pacjentem – widzę, że tu nic innego nie pomoże, tylko trzeba dać tabletki, bo muszę poprawić kondycję tego pacjenta, a wiem, że współpracy nie będzie. Niestety, jest to trudne, bo zbyt polegamy na tym, co przychodzi do nas z zewnątrz, a zupełnie zapominamy o takiej kontroli wewnętrznej.
Okazuje się, że w przypadku COVID-u aż o 113 proc. rośnie ryzyko, że wylądujemy w szpitalu, jeśli cierpimy na otyłość. I co z tą wiedzą robić? Czy lekarze będą oczekiwać od nas, że te zalecenia dotyczące zdrowia, dbania o siebie będziemy spełniać? I czy lepiej tu zadziała kij czy marchewka?
– Na pewno nie jest dobrą metodą straszenie ludzi na zasadzie: jak będziesz to robił, to coś tam. My też to czasami, niestety, robimy, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że od czasu do czasu postraszyć trzeba. Ale to nie jest najlepsza metoda. Pandemia na pewno to zmieni. Badania robione przed pandemią pokazują, że należy po prostu takie nawyki dbania o siebie wprowadzać od małego. Ale to trzeba budować od podstaw – przewartościować pewne rzeczy. I w naszym społeczeństwie to jest rola dla edukatorów, ale przede wszystkim rządu.
Wreszcie zdrowie musi się stać jednym z ważnych tematów nauki w szkole, to musi być przedmiot i lekcje o zdrowiu. Dlatego że wielu Polaków nie ma takiego pozytywnego stosunku do zdrowia i nie traktuje go wystarczająco poważnie. Nie jest pierwszą rzeczą, o której myślimy.
W zeszłym roku inwestorzy na całym świecie wydali rekordowe kwoty na wszelkie aplikacje i narzędzia, które wspomagają dbanie o zdrowie. Coraz więcej osób nosi inteligentne zegarki, które wszystko monitorują. Niebezpieczeństwem jest to, że w pewnym momencie te dane o nas mogą trafić do ubezpieczycieli i lekarzy i ktoś będzie nas z tego rozliczał. Jeżeli brak nam wiedzy i brak przygotowania, o którym mówisz – to w takim świecie jesteśmy bezbronni.
– Tak, brak nam wiedzy albo ta wiedza jest fragmentaryczna lub pomieszana. Po prostu jest straszny bałagan w zaleceniach dotyczących zdrowego stylu życia – co wielokrotnie podnoszą nasi rozmówcy. Bałagan dla osoby, która patrzy na to z zewnątrz, bo, jeżeli jesteśmy w środku, to te zalecenia wydają się jasne, w zasadzie jest ich tylko kilka, i to nie jest jakaś mordęga. To jest kilka bardzo prostych rzeczy: trzeba się odżywiać – a nie jeść, trzeba być aktywnym fizycznie, ale nie wyłącznie między kanapą a kuchnią, i trzeba dbać o sen.
No i jeszcze czwarta rzecz – którą bym dołożyła – to jest umiejętność relaksowania się. Dlatego że nie ma takiej możliwości, żeby się człowiek nie stresował i nawet dobrze, że się trochę stresuje, bo wie, że żyje. Ale ten stres w obecnych czasach jest nadmierny, przewlekły i bardzo szkodliwy. Dziś nowoczesny lekarz nie powie nam: „Proszę się nie stresować”, tylko powie: „Proszę nauczyć się zarządzać swoim stresem i spróbować różnych technik relaksacyjnych, takich, które przyniosą odpowiedni efekt”. To jest zmiana myślenia. Nowoczesny lekarz też już raczej nie powie: „Proszę schudnąć, bo jest pani za gruba”. Teraz już raczej powie, że otyłość to choroba i można ją leczyć.
Nawet NFZ zaczyna wspierać lekarzy w walce z otyłością. Uruchomił teraz portal diety, gdzie można dobrać sobie dietę indywidualną i dla rodziny, i na nadciśnienie, i taką ogólną, i odchudzającą, i wegetariańską, i do tego jeszcze z całą listą zakupów. Trudno takiemu pacjentowi już teraz powiedzieć, że nie ma do tego narzędzi, wiedzy itd., bo dostaje duże wsparcie. Myślę, że to samo dotyczy stresu. W pandemii rola psychologów okazała się kluczowa.
– Tak, ponieważ choroba jest nie tylko czymś, co dotyka wyłącznie nasze ciała. Zawsze jest w to zaangażowana psychika. To ma oczywiście ogromne przełożenie na nasze samopoczucie, wierzę, że pandemia wzmocni to podejście. Bo zobaczyliśmy, że jesteśmy trochę bezbronni wobec natury. Mamy różne możliwości, ale natura potrafi nas jeszcze cały czas zaskoczyć. Mimo, że jest XXI w. i wydawało nam się, że jesteśmy panami i władcami świata. Ale niestety, takie wirusy potrafią nam wyrządzić wiele krzywdy, wierzę jednak w to, że zmienimy podejście do siebie samych, do naszego zdrowia. I żebyśmy powiedzenie: „życzę ci zdrowia” przekładali na praktykę.+