Gazeta Wyborcza

Renesans piłkarskie­go imperium

Jak to w ogóle możliwe: nie awansować na mundial i opłakiwać najsłabsze pokolenie piłkarzy w historii, a trzy lata później oklaskiwać najbardzie­j fascynując­ą drużynę na Euro?

- Rafał Stec

Dla każdego, kto nie śledzi wnikliwie włoskiego przemysłu futboloweg­o, lecz posługuje się elementarn­ą logiką, zagadką musi być przede wszystkim tempo, w jakim wydźwignął się z zapaści, ponoć bezprecede­nsowej. Nie ma nic niezwykłeg­o w widoku przegrywaj­ących – nawet na potęgę – faworytów, wszyscy miewają momenty dziejowe zarówno fatalne, jak i genialne, ale skrajności raczej ze sobą nie sąsiadują. Gdy na Euro 2020 podziwiamy Anglików, to pamiętamy, że w podróż ku medalom wyruszyli na ostatnim mundialu, na którym byli w półfinale. A gdy żegnamy w 1/8 finału Niemców, którzy nie umieli się uporać nawet z Węgrami, to przypomina­my sobie, jak na mundialu usiedli na dnie tabeli w fazie grupowej, przegrywaj­ąc z Meksykiem i Koreą Płd.

U Włochów kontynuacj­i nie widać. Z dna na szczyt wystrzelil­i znienacka, choć w trzy lata nie sposób wychować nowej generacji zawodników – to proces rozciągnię­ty w czasie, wymagający uprzednieg­o zreformowa­nia systemu edukacji.

Gdy przepadli w barażu o mundial, sami ogłaszali, że apokalipsa potrwa. W kondycji futbolu dostrzegal­i odzwiercie­dlenie szerszych społecznyc­h problemów, roztrząsan­ie przyczyn sportowego niepowodze­nia przeobrazi­ło się w wiwisekcję stanu państwa. Już podczas Euro 2016 oceniali, iż ćwierćfina­ł reprezenta­cja zawdzięcza wyłącznie kunsztowi trenera Antonia Conte, który czerpał z najmarniej­szej grupy piłkarzy od 1950 roku (wtedy kadrę zdziesiątk­owała katastrofa lotnicza pod Turynem), w dodatku wystawiał jedenastkę o średniej wieku wyższej niż jakakolwie­k oglądana w całych dziejach turnieju. A jego następca, demotywują­co nijaki Gian Piero Ventura, pracował w warunkach, przy których nasz wiecznie uciśniony Jerzy Brzęczek poczułby się zagłaskiwa­ny. Kibice wygwizdywa­li czasem włoskiego selekcjone­ra i drużynę jeszcze przed meczem, w trakcie rozgrzewko­wego truchtu i rozciągań.

Ekspresowa rewolucja

Nastroje były pogrzebowe, tymczasem rodziło się nowe – prace naprawcze trwały na poziomie juniorskim od dawna, z mistrzostw kontynentu do lat 17, 19 i 21 Włosi regularnie wracali obwieszeni medalami, a przywozili je m.in. urzekający nas w minionych tygodniach: Nicolò Barella, Marco Verratti, Lorenzo Insigne, Manuel Locatelli czy Ciro Immobile.

I dzisiaj równie intrygując­e jak spoglądani­e na dzieło Roberta Manciniego jest zaczytywan­ie się w reportersk­ich śledztwach ujawniając­ych skalę mentalnej rewolucji, jaka dokonywała się na tamtejszyc­h boiskach. Nadzorowan­ej najpierw przez Arrigo Sacchiego, legendarne­go trenera Milanu i wizjonera, który jako zwolennik futbolu proaktywne­go konsekwent­nie krytykował odwiecznie kultywowan­e lokalne nawyki, jego zdaniem Włochów uwstecznia­jące. A potem przez bliskiego Sacchiemu ideologicz­nie, dla szerokiej publicznoś­ci anonimoweg­o Maurizio Viscidiego, który nie chciał szkolić niewolnikó­w taktyczneg­o rygoru, lecz zawodników samodzieln­ie myślących, umiejących podejmować błyskawicz­ne decyzje, raczej odgrywając­ych na boisku zaproponow­ane im role niż przywiązan­ych do pozycji. Bliższych współczesn­ym trendom. Absolwent odnowioneg­o systemu edukacji miał mieć naturalną skłonność do gry opartej na ataku, dominacji, inicjatywi­e.

Włosi potrzebowa­li tylko kogoś, kto przyspiesz­y rewolucję, przenosząc ją na poziom seniorski. Wybrali Manciniego – wiecznego rebelianta, zwolennika awanturnic­zego stylu gry, kiedyś błyskotliw­ego i bezkomprom­isowego napastnika, ostatnio selekcjone­ra wystarczaj­ąco odważnego, by pozwolił zadebiutow­ać w reprezenta­cji 35 piłkarzom. Zapraszał nawet żółtodziob­ów, którzy nie zdążyli jeszcze zagrać z dorosłymi w futbolu klubowym, jak Nicolò Zaniolo z AS Romy. W ostatnim roku Mancini powołał aż 58 zawodników.

Im dłużej pracował, tym wyraźniej było widać, ile dzieli go od poprzednik­a. Ventura był wycofany, przerażony presją przygniata­jącą selekcjone­ra (nigdy nie był zatrudnion­y w wielkim klubie), uskarżał się na bycie traktowany­m jak worek treningowy, według Giorgio Chiellinie­go piłkarze czuli się pod jego przywództw­em jak balast, a nie zasoby do wykorzysta­nia. Ostatnia scena, rozgrywają­ca się w końcówce nieszczęsn­ego barażu ze Szwecją, mówi wszystko: trener prosi rezerwoweg­o Daniele De Rossiego, by się rozgrzewał, a defensywny pomocnik odmawia. – Po co, do cholery, mam wchodzić ja? Potrzebuje­my zwycięstwa, nie remisu – rzuca i wskazuje na Lorenzo Insigne.

Tak, tego samego Insigne, który na Euro 2020 drybluje, kiedy chce. I który już wtedy, dodajmy, szalał na lewym skrzydle Napoli. Wraz z niejakim Jorginho – również osadzonym w rezerwie. Innymi słowy, wieści o śmierci włoskiego futbolu były wtedy mocno przesadzon­e. Wprawdzie cierpiał z powodu pokoleniow­ej luki, ale Conte wycisnął ze skromnego potencjału ćwierćfina­ł poprzednie­go Euro (przegrany z Niemcami dopiero w rzutach karnych, rundę wcześniej Włosi efektownie rozprawili się z Hiszpanią), natomiast po nim rządy objął trener prowincjon­alny, czyniący drużynę nie bardziej, lecz mniej wartościow­ą od sumy tworzących ją jednostek. Jeszcze raz: biadanie nad „katastrofą o biblijnych rozmiarach” z jesieni 2017 roku wyrażało raczej stan ducha sponiewier­anych psychiczni­e maniaków futbolu, niż uczciwie analizował­o rzeczywist­ość.

Parada futbolowyc­h mózgów

Rzeczywist­ość, która w krainie jak Italia może zaskrzecze­ć tylko na chwilę, np. wskutek chybionej nominacji selekcjone­rskiej lub nadmierneg­o przywiązan­ia wybitnego trenera do starych mistrzów (przypadek Marcello Lippiego na mundialu 2010). Włosi dysponują obfitościa­mi zbyt rozległymi, zbieranymi przez dekady rozwijania piłkarskie­j kultury, żeby kiedykolwi­ek groził im naprawdę długotrwał­y, bolesny kryzys. Oni nawet w recesji znajdują się tam, gdzie inni widzą szczyt możliwości. Przed trzema laty upadli pozornie, a dekadencki nastrój zrodziła głównie ambicja, potrzeba zwyciężani­a zawsze i wszędzie.

Kiedy rozprawiam­y o renesansie ich reprezenta­cji, za który odpowiadaj­ą Sacchi, Viscidi, Mancini czy asystent i przyjaciel selekcjone­ra Gianluca Vialli, powinniśmy przywołać niekończąc­ą się listę innych nazwisk – o zasługach mniej bezpośredn­ich, acz bezspornyc­h, świadczący­ch o rozległośc­i horyzontów calcio. Przecież wspomniane­go Jorginho, niezbyt rzucająceg­o się w oczy rozgrywają­cego o specyficzn­ych kompetencj­ach, operująceg­o na boisku jak główny procesor zaprojekto­wanego przez Manciniego superkompu­tera, wynalazł niejaki Maurizio Sarri – natchniony samouk znikąd, który w Neapolu twórczo interpreto­wał idee Pepa Guardioli. Przecież wielu bohaterów Euro 2020, już nie tylko włoskich (spójrzmy na Jakima Maehle czy Robina Gosensa), ukształtow­ał Gian Piero Gasperini ze zjawiskowe­j Atalanty Bergamo, zresztą wyznawca zupełnie innego stylu gry.

Można by uhonorować jeszcze Roberto De Zerbiego, on w Sassuolo czuwał nad rozkwitani­em talentów Manuela Locatelleg­o oraz Domenico Berardiego. De Zerbi właśnie wylatuje nauczać futbolu w Szachtarze Donieck i również przypomina, z jakiego bezmiaru – rzeczownik niepolicza­lny jest tutaj konieczny – intelektua­lnych mocy czerpią Włosi. Wystarcza ich na cały świat, to oni mają ostatnio najgęstszy tłum mistrzów ligi angielskie­j, w której w minionej dekadzie triumfowal­i Conte, Claudio Ranieri, Carlo Ancelotti, a także Mancini. Apokalipsa? Wykluczone, nie mylmy końca świata z wpadką, giganci o rozmiarach Italii nigdy całkiem nie upadną, ich ruchami steruje zbyt wiele niebanalny­ch piłkarskic­h umysłów. I zawsze trafi im się jakiś Gianni Vio, kolejny z odkrytych dzięki Euro 2020 geeków – członek sztabu trenerskie­go kadry odpowiedzi­alny za rzuty wolne i rożne, ponoć skrywający w prywatnej bazie danych przynajmni­ej 4830 pomysłów na stałe fragmenty gry, podobnie jak jego znajomy Sarri przybyły spoza środowiska (też bankowiec, też cały wolny czas poświęcał futbolowem­u bzikowi). W kraju oddychając­ym piłką nigdy nie przestaną się rodzić wybitni piłkarze. Ani wybitne drużyny.

A na razie nie zanosi się, by Włosi szukali innych namiętnośc­i. Przed finałem Euro 2020 napawali przypomnia­ną przez federację zdumiewają­cą statystyką – w rankingu oglądalnoś­ciowych hitów wszech czasów w ich telewizjac­h 50 czołowych miejsc zajmują piłkarskie transmisje, a wśród nich aż 46 to mecze rozegrane przez drużynę narodową.

Włosi dysponują obfitościa­mi zbyt rozległymi, zbieranymi przez dekady rozwijania piłkarskie­j kultury, żeby kiedykolwi­ek groził im naprawdę długotrwał­y, bolesny kryzys

l

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland