Auta bez spalin od 2035 r.
Wyłącznie bezemisyjne nowe samochody już od 2035 r., ale też obrona Europejczyków przed „brudnym” importem spoza Unii – Komisja Europejska pokazała, jak dojść do unijnej neutralności klimatycznej.
Wyłącznie bezemisyjne nowe samochody już od 2035 r., ale też obrona Europejczyków przed „brudnym” importem – KE pokazała reformy, które mają doprowadzić UE do neutralności klimatycznej ►
Komisja Europejska ogłosiła w środę pakiet reform „Fit for 55”, które mają przełożyć na szczegółowe przepisy – już prawnie obowiązujący w UE – ogólny cel zbicia unijnych emisji CO2 o co najmniej 55 proc. w 2030 r. (w porównaniu z 1990 r.). To kluczowy krok ku neutralności klimatycznej Unii w 2050 r., na którą wraz z przyjęciem unijnego „prawa klimatycznego” zgodziła się również Polska. Środowa propozycja Komisji inauguruje co najmniej półtoraroczny maraton negocjacyjny 27 krajów w Radzie UE oraz Parlamentu Europejskiego, od których będzie zależeć ostateczny kształt „Fit for 55”. Chodzi o rozkład ciężarów redukcyjnych między poszczególne państwa Unii oraz wielkość pomocowych rekompensat. Premier Mateusz Morawiecki był we wtorek wieczorem u Ursuli von der Leyen, szefowej Komisji, gdy pakiet był już w zasadzie gotowy. Ale to właśnie sprawy klimatu, a nie praworządność czy kwestia pluralizmu mediów, zdominowały ich rozmowy.
Kosztowne przyspieszenie redukcji emisji CO2 ma być połączone ze zwiększonym wsparciem dla przedsiębiorców i gospodarstw domowych najbardziej dotkniętych transformacją energetyczną. Komisja Europejska zaproponowała stworzenie Klimatycznego Funduszu Społecznego wartego 72,2 mld euro w latach 2026-32, z czego – wedle bardzo wstępnych polskich wyliczeń – około 17 proc. mogłoby trafić do Polski. Ponadto Komisja chce zwiększenia o ponad połowę Funduszu Modernizacyjnego dla tej dekady, co oznaczałoby bardzo duże zwiększenie tego wsparcia dla Polski, która do czasu zaproponowanej w środę reformy liczyła na blisko 20 mld zł w ramach „starego” Funduszu Modernizacyjnego.
Kiedy same elektryki?
Komisja Europejska chce, by już od 2035 r. wszystkie nowe samochody sprzedawane w Unii były bezemisyjne, czyli – o ile nie pojawią się nowe przystępne cenowo technologie – elektryczne.
Głównym narzędziem Unii w redukowaniu emisji jest już od 2005 r. system zezwoleń na emisje (ETS) z malejącym górnym limitem tych certyfikatów dostępnych na rynku, cenami ustalanymi rynkowo oraz pulą darmowych zezwoleń (w ramach pomocy dla najbardziej energochłonnych branż głównie w krajach zapóźnionych energetycznie), z których teraz bardzo mocno korzysta polski przemysł. Jednak Komisja Europejska zaproponowała w środę wyzerowanie puli tych darmowych zezwoleń do 2035 r., stopniowo zaczynając od 2026 r. Ten ból ma złagodzić zwiększony Fundusz Modernizacyjny na inwestycje w transformację energetyczną, choć – to wiadomość przykra dla Warszawy – miałby nie dofinansowywać gazu, a Polska na gazie chce oprzeć odchodzenie od węgla w ciepłownictwie i części energetyki. Ponadto Bruksela w zreformowanym Funduszu Modernizacyjnym będzie pilniej strzec, by wszystkie wydatki stanowczo szły na cele klimatyczne.
Przyspieszeniu redukcji CO2 w sektorach objętych systemem ETS (z dotychczas planowanych 43 proc. do 61 proc. w 2030 w porównaniu z 2005 r.) ma towarzyszyć nowa graniczna opłata węglowa (CBAM) ściągana z firm przy imporcie z krajów spoza Unii, które znacznie słabiej zbijają emisje (przykładowo z Rosji albo Chin), czyli ich przedsiębiorstwa ponoszą mniejsze „koszty klimatyczne” i mogą zyskiwać nierzetelną konkurencyjność cenową. Opłaty CBAM, które docelowo mogłyby dać Unii około 10 mld euro rocznie, mają być ściągane od 2025 r. od importu m.in. w branży stalowej, cementowej, nawozów sztucznych.
Lęk przed nowymi „żółtymi kamizelkami”
Niemal do ostatniej chwili trwały między komisarzami UE spory, czy do pakietu „Fit for 55” dołożyć odrębny system ETS dla mieszkalnictwa (głównie kwestia ogrzewania) oraz transportu drogowego.
– To może być posunięcie samobójcze politycznie. Uczmy się z lekcji „żółtych kamizelek” – ostrzegał Pascal Canfin, szef europarlamentarnej komisji środowiska, w przeddzień ogłoszenia „Fit for 55”.
Jednak Komisja Europejska nie zrezygnowała z tego pomysłu, choć teraz podkreśla, że „koszty klimatyczne” będą nakładane na dostawców paliw (np. w ciepłownictwie i dla samochodów), a nie będą miały postaci np. dodatkowych bezpośrednich podatków od paliwa, które tak rozeźliły Francuzów w 2018 r. Pomimo to dodatkowe koszty będą spadać na gospodarstwa domowe, które – wedle dzisiejszego projektu „Fit for 55” – powinny być wspomagane w ramach Klimatycznego Funduszu Społecznego.
Zielony Ład, a przede wszystkim utrzymanie Unii Europejskiej na ścieżce do – liczonej netto – neutralności klimatycznej w 2050 r. (z pośrednim celem redukcji o 55 proc. w 2030 r.) ma być główną spuścizną KE obecnej kadencji. „Fit for 55” to dotychczas największy i najambitniejszy pakiet reform klimatycznych przedstawionych gdziekolwiek na świecie przez władze publiczne. Choć Unia od dawna pretendowała do roli lidera w walce z kryzysem klimatycznym, to jeszcze wiosną 2019 r. cel neutralności klimatycznej w 2050 r. był jednoznacznie popierany przez tylko kilkanaście krajów Unii, a cel unijny redukcyjny na 2030 r. wynosił wówczas jedynie „co najmniej 40 proc.” (w porównaniu z 1990 r.).
Najdłużej opierała się Polska, która ostatecznie zgodziła się na neutralność całej Unii. Ale unijne „prawo klimatyczne”, na które premier Mateusz Morawiecki przystał pod koniec 2020 r., uznano w Brukseli za sygnał do zakończenia publicznych sporów o pojmowanie polskich zobowiązań klimatycznych na 2050 r.
– Wszyscy dążymy do neutralności całej Unii. I wszyscy, wraz z Polską, szczegółowo podzielimy między siebie ciężar redukcji unijnych emisji o 55 proc. w 2030 r. – przekonuje teraz Bruksela.
„Fit for 55” to dotąd największy i najambitniejszy pakiet reform klimatycznych przedstawionych gdziekolwiek na świecie przez władze publiczne