OSTATNI DZIEŃ RZECZNIKA BODNARA
Był krytyczny wobec wszystkich rządów III RP, wskazując na położenie osób wykluczonych, niezamożnych i w trudnym położeniu życiowym. Dziękujemy!
Dziś Bodnar przestaje być rzecznikiem praw obywatelskich.
Przejrzałam mniej lub bardziej krytyczne recenzje jego kadencji m.in. w prawicowych mediach oraz „Rzeczpospolitej” i „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
Jedna rzecz jest charakterystyczna: nie ma tam żadnego cytatu, który można by wykorzystać do sformułowania konkretnego zarzutu wobec niego. Prawicowi publicyści z braku argumentów i przykładów ograniczają się do kilku wykrzykników.
Bodnar nigdy nie dał się sprowokować do politycznej awantury i bardzo uważał na słowa. Jego analiza zawsze dotyczyła kwestii czysto prawniczych i zagadnień praw człowieka. Takie też jest moje doświadczenie z rozmów z nim w TOK FM: na niektóre pytania odpowiadał wstrzemięźliwie, że to nie wchodzi w kompetencje RPO. A jednocześnie w tym, co robił, był wyrazisty.
Jeden z zarzutów brzmiał: Bodnar to rzecznik lewicowy, bo broni praw środowiska LGBT. Rozumiem, że zdaniem niektórych RPO ma bronić obywateli, ale tylko heteroseksualnych, bo gdy broni wszystkich, to znaczy, że jest stronniczy.
Ale i tu Bodnar posługiwał się tylko i wyłącznie argumentami prawnymi, co nie wszystkim się podobało, także z lewej strony. Nie traktował prawa ideologicznie. Środowisko LGBT, powołując się na opinię prof. Ewy Łętowskiej, twierdziło, że konstytucja nie jest przeszkodą w uchwaleniu ustawy o małżeństwach osób homoseksualnych. Bodnar uważał, że konstytucyjny przepis o małżeństwie jest jednak przeszkodą. I mówił to nie dlatego, że jest przeciwko LGBT czy małżeństwom gejów i lesbijek, tylko stwierdzał to na podstawie swojej najlepszej wiedzy i obiektywizmu prawnego.
Był krytyczny wobec wszystkich rządów III RP, wskazując na położenie osób wykluczonych, niezamożnych i w trudnym położeniu życiowym. Mówił, że programy socjalne PiS te problemy uwzględniały.
Śmiesznie brzmią zarzuty, że niektórymi sprawami Bodnar się nie zajął. Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich pracował niezmordowanie, mimo że PiS cały czas obcinał jego budżet.
Jeszcze jako prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Bodnar ujął się za kibicem Maciejem Dobrowolskim, który spędził bez wyroku w tymczasowym areszcie 40 miesięcy. Został zatrzymany z powodu zeznań świadka koronnego w sprawie handlu narkotykami. W przekazie PiS Dobrowolski, który nie krył niechęci do rządu PO-PSL, był symbolem opresji III RP. Gdy Bodnar objął funkcję RPO w 2015 r., nadał głosił, że przedłużający się areszt bez wyroku jest zaprzeczeniem praw człowieka.
Inny zarzut jego przeciwników brzmi: opowiedział się po jednej stronie politycznego sporu. Tak więc w sytuacji, gdy władza łamała konstytucję, np. pacyfikując Trybunał Konstytucyjny i nie stosując się do jego wyroków, Bodnar powinien – w imię fałszywie pojmowanej bezstronności – kręcić i kombinować, byleby się nie narazić władzy.
RPO musi stać na straży prawa i konstytucji, a tym samym praw człowieka, które ta konstytucja chroni. Kwestia praworządności wykracza poza zwykły spór polityczny. Każdy rzecznik musi mieć tu jasne stanowisko.
Ostatnie wystąpienia Bodnara i jego współpracowników w Trybunale Konstytucyjnym były oparte na argumentach stricte prawnych. Zasiadanie dublerów w składzie TK oznacza, że dane orzeczenie może być później podważone. Świadczy o tym niedawny wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, na który RPO się powoływał.
Ale wczoraj Bodnar i jego podwładni zostali zakneblowani przez polityka PiS i byłego prokuratora stanu wojennego Stanisława Piotrowicza oddelegowanego do Trybunału przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Ta scena miała wymiar symboliczny, była ważnym końcowym akordem kadencji Bodnara.
Bo kto w tym gronie jest upartyjniony?
+
W kraju, gdzie partia o skłonnościach autorytarnych łamała konstytucję i zajmowała kolejne obszary działalności publicznej, Adam Bodnar wykorzystał wszystkie możliwości, by bronić praworządności