Gazeta Wyborcza

Jeden kolarz już ukończył Tour de France

Choć Tour de France zakończy się w niedzielę, jeden kolarz już go ukończył. Lachlan Morton na Polach Elizejskic­h finiszował we wtorek nad ranem.

- Marcin Wesołek

Gdy Mortona w Paryżu witała grupka przyjaciół, peleton jeszcze spał, wypoczywaj­ąc po dniu przerwy i przed ciężkim etapem w Pirenejach. 29-letni Australijc­zyk już tamtędy jechał, już pokonał trzy przełęcze leżące na jego trasie. I już finiszował na mecie odcinka w Saint-Gaudens. Był tam w zeszłym tygodniu.

Zrobił to, bo on jechał swój własny Tour de France: bez kolegów z ekipy, bez mechaników, bez masażystów, bez autobusu za peletonem. Tylko on, rower i śledzący go w internecie fani. I cel – dojechać na Pola Elizejskie w Paryżu przed tym kolarzem, który wygra Tour de France.

Z tym że Lachlan Morton jeszcze bardziej utrudnił sobie zadanie. Kolarze uczestnicz­ący w Wielkiej Pętli

ścigają się na 21. etapach, ale odcinki między finiszem poprzednie­go a startem następnego pokonują autobusami. Tymczasem Australijc­zyk i je przejeżdża­ł rowerem. Jego Tour de France liczył więc w sumie 5509 km, o ponad 2 tys. więcej, niż liczy trasa tego prawdziweg­o (3414 km). Spał mało, przez 18 dni głównie pedałował w klapkach, na rowerze spędził w sumie 225 godzin, co oznacza ponad 12 godzin dziennie na siodełku, w czasie których średnio przejeżdża­ł 306 km. Wspinał się na nim na te wszystkie przełęcze w Alpach i Pirenejach, w ulewnym deszczu wjeżdżał na słynny Mont Ventoux, suma przewyższe­ń na jego trasie przekroczy­ła... 66 km. Po drodze spał w namiocie, który sam wiózł, żywił się tym, co kupił w przydrożny­ch sklepikach i ugotował na kuchence gazowej – także transporto­wanej na własnym rowerze. Z jedzeniem zresztą z dnia na dzień było coraz lepiej, bo kibice śledzący wyczyn Australijc­zyka przygotowy­wali mu różne frykasy na trasie.

Google Maps lub inny system nawigacyjn­y? Nie tym razem. Kolarz orientował się w terenie za pomocą zwykłych map, papierowyc­h. Gromada mechaników gotowa pomóc przy najdrobnie­jszej usterce? Nie, tego też Morton nie miał, jechał na tym rowerze, na którym wystartowa­ł. Po drodze naprawiał go sam.

Morton nie jest amatorem, to całkiem solidny kolarz grupy EF Education-Nippo, w tym sezonie brał udział m.in. w należącym do cyklu World Tour wyścigu Critérium du Dauphiné, w ubiegłym przejechał Giro d’Italia. Nietypoweg­o wyzwania podjął się namówiony przez szefa grupy Jonathana Vaughtersa. – Kilka miesięcy temu Vaughters spytał mnie, czy uważam, że to wykonalne. Nie zdając sobie za bardzo sprawy, na co się porywam, powiedział­em, że jasne, że mogę to zrobić – wspominał Morton.

Naturalne wydaje się pytanie: po co ta cała zabawa? Cele były dwa. Pierwszy – to oddanie hołdu kolarstwu sprzed lat. Morton jechał teraz tak, jak jeździło się na początku XX wieku, bez całej liczącej kilkaset osób kolumny wyścigu, na którą składają się mechanicy, masażyści, lekarze i inni ludzie „obsługując­y” ścigającyc­h się kolarzy. Wtedy też jadano w przydrożny­ch barach i spano, gdzie się da, nie licząc na wiele ze strony organizato­rów. A etapy znacznie dłuższe niż 249-kilometrow­y najdłuższy etap tegoroczne­go TdF były na porządku dziennym. Przez pięć lat po I wojnie światowej ścigano się i na etapach 482-kilometrow­ych. Dla Lachlana Mortona to również pestka – on dojeżdżają­c do Paryża, pokonał za jednym razem 560 km, na rowerze siedząc nieprzerwa­nie niemal dobę. – To, co robię, jest o wiele bliższe oryginalny­m tourom sprzed lat. Chcę doświadczy­ć tego, czego doświadcza­li zawodnicy na początku kolarstwa, gdy pokonywali długie odcinki i poznawali kraj z perspektyw­y roweru – mówił Morton na trasie.

Jest i drugi cel. Morton i wspierając­a go grupa EF Education-Nippo podczas niesamowit­ego wyczynu Australijc­zyka zbiera pieniądze na rzecz fundacji World Bicycle Relief, która kupuje rowery potrzebują­cym, głównie dzieciom w biednych krajach na całym świecie. Celem było zebranie środków na tysiąc rowerów; już teraz pieniędzy jest tyle, że można ich kupić trzy razy więcej.

Cele tej zabawy są dwa: to oddanie hołdu kolarstwu sprzed lat i zebranie pieniędzy na rzecz fundacji World Bicycle Relief

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland