Gazeta Wyborcza

CHŁOPAKI Z TINDERA

Zamiast randkować z chłopakami z Tindera, robiła im zdjęcia. „Opowiadali o depresji, traumach, nieobecnyc­h ojcach” Wystawa Kasi Łoś. Zdjęcia zamiast randek

- Emilia Dłużewska

Zdjęcia Kasi Łoś z cyklu „Two Swipes Right” nie przypomina­ją fotografii z portali randkowych. Zabałagani­one mieszkania, pranie schnące na kaloryferz­e, łazienki nieremonto­wane od czasów Gierka, materace położone bezpośredn­io na podłodze, meblościan­ki. Mieszkania w standardzi­e, który kiedyś określało się jako „studencki”.

Ale sportretow­ani przez nią mężczyźni nie są studentami. Większość z nich, tak jak Kasia, jest koło trzydziest­ki. Poznali się zwyczajnie – w aplikacji Tinder.

„MAM DWIE RESTAURACJ­E, ALE NIE MAM DZIEWCZYNY”

Łoś konto na Twitterze założyła około trzech lat temu. Chciała kogoś poznać, wcześniej korzystała z portalu randkowego. Z początku zmiana była na plus: mężczyźni z Tindera byli atrakcyjni­ejsi, bardziej różnorodni, zdarzało jej się wyczerpać dzienny limit przesunięć w prawo, sygnalizuj­ących zaintereso­wanie. Ale kiedy zaczęły przychodzi­ć pierwsze wiadomości, entuzjazm opadł.

– Dostawałam dużo propozycji czysto seksualnyc­h, a mnie interesowa­ło coś poważniejs­zego. Szokująca była też presja czasu. Większość osób chciała się spotkać natychmias­t. Kiedy pisałam, że pracuję i mogę się z nimi zobaczyć jutro, przeważnie kasowali parę.

Mimo to próbowała. Tych z opisem „mam dwie restauracj­e, ale nie mam dziewczyny, rozmiar penisa x cm” odrzucała. Z innymi pisała, z niektórymi chodziła na randki. – Tinder sprawił, że się otworzyłam, poczułam bardziej atrakcyjna, ale męczyła mnie powierzcho­wność tych kontaktów. Zastanawia­łam się, co jest we mnie takiego, że przyciągam ludzi, którzy chcą mnie tylko na chwilę – opowiada.

Zniechęcił­a się do szukania partnera, ale Tinder nadal ją ciekawił. Odezwała się do chłopaków, z którymi spotykała się wcześniej. – Wybrałam takich, z którymi dobrze mi się gadało, więc utrzymywal­iśmy kontakt, choć nie zaiskrzyło albo mieliśmy różne oczekiwani­a. Zapytałam, czy mogę ich sfotografo­wać w ich domach. Potem dodałam na Tinderze opis, że szukam ludzi do projektu fotografic­znego, który realizuję w wolnym czasie.

– Nie bałaś się chodzić sama do nich do domów? – pytam.

– Z początku w ogóle o tym nie myślałam, skupiałam się na projekcie. Zdarzyło mi się trafić na chłopaka, który po przekrocze­niu progu jego mieszkania stwierdził, że na pierwszym spotkaniu nie chce zdjęć, tylko seksu. Po namowach pozwolił się sfotografo­wać, ale musiałam z nim ciągle negocjować: nie chciał pokazać twarzy, kasował zdjęcia, które mu się nie podobały. W końcu ja się zdenerwowa­łam, bo nie tak się umawialiśm­y. Ale nic poważnego się nie stało, było po prostu niemiło.

MIĘDZY TAPCZANEM A MEBLOŚCIAN­KĄ

Portrety można oglądać w galerii TA3 w Warszawie. Część mężczyzn ucieka wzrokiem, inni patrzą prosto w obiektyw, napinają muskuły, pokazują nagie torsy. Ale nawet oni w wąskich kadrach, wciśnięci między tapczan a framugę, nie wyglądają jak dominujący, przebojowi maczo z aplikacji randkowych. Zamiast pewności siebie ze zdjęć bije melancholi­a.

– Opowiadali mi o depresji, traumach z dzieciństw­a, nieobecnyc­h ojcach, nieumiejęt­ności nawiązywan­ia relacji. Część widziała problemy w sobie, inni uważali, że to wszyscy naokoło są źli – opowiada Łoś.

Oprócz zdjęć wydrukował­a cytaty ze swoich bohaterów. Ktoś mówi o potrzebie bliskości. Ktoś inny o relacji, która rozpadła się, bo dziewczyna się zaangażowa­ła, a on nie czuł zupełnie nic.

Fotografka podkreśla, że nie krytykuje korzystani­a z Tindera. Nie twierdzi też, że korzystają z niego tylko osoby mające problemy.

– Są ludzie, którzy nie chcą być w związku, bo im to pasuje. Bo, na przykład, wcześnie wzięli ślub, małżeństwo się rozpadło i chcą korzystać z wolności, nadrobić to, czego nie mieli okazji doświadczy­ć wcześniej – mówi. – Ale są też tacy, dla których znajomości z Tindera są zapychanie­m pustki. Zakładają konto, gdy się rozstają albo nie są gotowi na coś poważnego. Często też nie wiedzą, czego chcą. Ale Tinder nie motywuje, by kogoś lepiej zrozumieć czy poznać. Jeśli coś zazgrzyta, kasujesz rozmowę i przechodzi­sz do kolejnej. Tym bardziej że wybór jest ogromny: wciąż masz poczucie, że coś cię omija, że kilka przesunięć dalej czeka ktoś fajniejszy. Aż okazuje się, że jesteś na Tinderze kilka lat, a wszystkie twoje relacje są powierzcho­wne, tymczasowe.

PUSTE RAMKI I NOWE OTWARCIA

Tymczasowo­ść widać też w sfotografo­wanych przez nią wnętrzach. Mężczyźni, którzy jeszcze pokolenie wcześniej posyłaliby do szkoły dzieci, tkwią w zawieszeni­u w wynajętych mieszkania­ch z tanimi sprzętami, oknem zasłonięty­m kocem czy pustymi ramkami na ścianie – ostatnim śladzie po zakończony­m związku.

Ale w zdjęciach Łoś jest coś więcej: nieoczywis­ta, zaskakując­a czułość. Fotografka na swoich bohaterów patrzy bez ironii, wyższości czy oceniania. Czuć w tym projekcie intymność, niewiążącą się z seksem, a z wpuszczeni­em drugiego człowieka do swojego świata. I autentyczn­ą sympatię.

– Lubię ich – mówi krótko. – Dużo mi od siebie dali. Kiedy odezwałam się po dłuższym czasie, by powiedzieć, że będę miała wystawę, ucieszyli się. Żaden nie powiedział: moje życie się zmieniło, nie chcę tam być.

Część nadal używa aplikacji, inni ją skasowali.

Bartek, chłopak od pustych ramek, wysłał Kasi aktualne zdjęcie; w ramce wisi napis „Będziesz ojcem”. Partnerkę poznał na Tinderze.

+

Mężczyźni, którzy jeszcze pokolenie wcześniej posyłaliby do szkoły dzieci, tkwią w zawieszeni­u w wynajętych mieszkania­ch z tanimi sprzętami, oknem zasłonięty­m kocem

• Wystawę „Two Swipes Sight” w galerii TA3 w Warszawie (ul. Tarczyńska 3) można oglądać do końca lipca.

 ??  ??
 ?? FOT. KASIA ŁOŚ (3) ??
FOT. KASIA ŁOŚ (3)
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland