Gazeta Wyborcza

Jak policja chroniła Bąkiewicza

Podczas opozycyjne­j manifestac­ji na placu Zamkowym urzędnicy miejscy dwa razy interwenio­wali w sprawie zagłuszani­a demonstrac­ji przez opłacanych z rządowych pieniędzy narodowców. Ale policja nic nie zrobiła.

- Wojciech Czuchnowsk­i

„Wyborcza” ma treść doniesieni­a na bezczynnoś­ć policji, które warszawski ratusz skierował w tej sprawie do prokuratur­y. Wynika z niego, że w trakcie wiecu opozycji: „Głośniki [narodowców] stanowiące element nielegalne­j konstrukcj­i skierowane były w stronę placu Zamkowego, a nie w kierunku ok. 40 uczestnikó­w zgromadzen­ia [narodowców], co świadczy o celowym i świadomym działaniu mającym na celu zakłócenie przebiegu innego zgromadzen­ia” – czytamy w zawiadomie­niu podpisanym w imieniu prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowsk­iego.

I dalej: „Brak adekwatnyc­h, skutecznyc­h działań ze strony policji wskazuje na możliwość popełnieni­a przez jej funkcjonar­iuszy przestępst­wa wymienione­go w art. 231 par. 1 KK, zgodnie z którym funkcjonar­iusz publiczny, który nie dopełnia obowiązków, działając na szkodę interesu publiczneg­o lub prywatnego, podlega karze pozbawieni­a wolności do lat 3. Brak reakcji na zagrożenie, jakie stanowiła konstrukcj­a podtrzymuj­ąca nagłośnien­ie, oraz na celowe i świadome zakłócanie legalnego zgromadzen­ia wskazują jednoznacz­nie na niedopełni­enie obowiązków przez funkcjonar­iuszy zabezpiecz­ających oba zgromadzen­ia”.

„Idźcie z tym na komisariat”

Do warszawski­ej prokuratur­y okręgowej zawiadomie­nie zostało wysłane w środę. Jego treść pokazuje, co naprawdę działo się na placu Zamkowym i w jego okolicach przed rozpoczęci­em demonstrac­ji i w trakcie jej trwania.

Pierwszy raz urzędnicy interwenio­wali już o godz. 16.30 (1,5 godz. przed oficjalnym rozpoczęci­em wiecu opozycji). Arkadiusz Łapkiewicz, dyrektor Zarządu Terenów Publicznyc­h, stwierdził, że w pobliżu placu narodowcy pod wodzą Roberta Bąkiewicza instalują statywy z głośnikami, które mocują taśmą do słupów ulicznych. Ponieważ nie mieli na to pozwolenia, a konstrukcj­a – w ocenie urzędnika – mogła być niebezpiec­zna dla przechodni­ów, Łapkiewicz zwrócił się do organizato­rów o zdjęcie instalacji. Gdy nie zareagowal­i, urzędnik poprosił o reakcję oficera policji odpowiedzi­alnego za zabezpiecz­enie tej części zgromadzen­ia. „Policjant ograniczył się jedynie do oświadczen­ia, że należy udać się do Komendy Rejonowej Warszawa celem złożenia zawiadomie­nia o nielegalny­m zajęciu pasa ruchu drogowego, a sam nie podjął żadnych czynności”.

O 16.59 dyrektor wysłał zawiadomie­nie do komendy. – Zastrzeżen­ia składaliśm­y też telefonicz­nie do centrum dowodzenia policji. Bez skutku – mówi „Wyborczej” rzeczniczk­a ratusza Monika Beuth-Lutyk. Policja odpowiedzi­ała dopiero o godz. 19, gdy jazgot z głośników Bąkiewicza już od godziny dezorganiz­ował wiec opozycji. „Policja przekazała informację, że patrol będący na miejscu nie stwierdził nieprawidł­owości” – pisze ratusz w zawiadomie­niu. Ale to nie wszystko. Reakcji domagał się też od policji urzędnik ze stołeczneg­o biura bezpieczeń­stwa i zarządzani­a kryzysoweg­o. „Zwrócił się do będącego na miejscu funkcjonar­iusza policji z prośbą o interwencj­ę w związku z zakłócanie­m legalnego zgromadzen­ia. W efekcie funkcjonar­iusz przyprowad­ził organizato­rkę zgromadzen­ia, która zadeklarow­ała przyciszen­ie głoszonych haseł i muzyki. Jednakże działania takie nie zostały podjęte, a głośniki nadal zakłócały przebieg zgromadzen­ia na placu Zamkowym”.

Bąkiewicz z rządową dotacją

Przypomnij­my, że do manifestac­ji pod hasłem „Zostajemy w Europie” wezwał w ub. czwartek Donald Tusk. Demonstrac­ja miała być odpowiedzi­ą na czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucy­jnego, który podważył ustalenia traktatu pomiędzy Polską a Unią Europejską. Na apel Tuska prawie natychmias­t zareagował Robert Bąkiewicz, przywódca nacjonalis­tycznej Straży Narodowej. Wezwał swoich zwolennikó­w, by w niedzielę o tej samej godzinie też przyszli na plac Zamkowy, by poprzeć wyrok TK i sprzeciwić się „proniemiec­kim wystąpieni­om V kolumny Tuska”. Na obie demonstrac­je zgodę wydały władze Warszawy, ale gdy o godz. 18 opozycja rozpoczęła swoje spotkanie, okazało się, że jedynym celem narodowców jest zagłuszani­e przemówień. Skuteczne, bo zgromadzon­e na placu dziesiątki tysięcy ludzi chwilami nie mogły niczego usłyszeć, przez cały czas manifestac­ji panowała kakofonia, a w promieniu kilkudzies­ięciu metrów wokół głośników

Bąkiewicza drżały szyby w oknach. Użyty do zagłuszani­a sprzęt kupiony był z trzymilion­owej dotacji, którą nacjonaliś­ci dostali z rządowego Funduszu Patriotycz­nego.

Ratusz: policja mogła interwenio­wać

Przedstawi­ony przez stołeczny ratusz przebieg wydarzeń kłóci się z wersją podawaną przez policję. Jej rzecznik nadk. Sylwester Marczak twierdzi, że nie było interwencj­i, a policja nic nie mogła zrobić, bo wiec narodowców był legalny, zaś jego rozwiązani­e mógł ogłosić tylko ratusz, który wydał zgodę. – Tyle że my nie chcieliśmy rozwiązani­a tego zgromadzen­ia. Domagaliśm­y się tylko, żeby jego organizato­rzy nie zagłuszali pobliskiej manifestac­ji, a to mogła wyegzekwow­ać tylko policja – tłumaczy rzeczniczk­a prezydenta Warszawy. Jak przypomina, wg przepisów ustawy o zgromadzen­iach, to policja odpowiada za bezpieczeń­stwo uczestnikó­w legalnych manifestac­ji.

 ?? ??
 ?? FOT. ADAM BURAKOWSKI/REPORTER ?? ◄ Robert Bąkiewicz podczas zgromadzen­ia narodowców zakłócając­ego niedzielną manifestac­ję opozycji
FOT. ADAM BURAKOWSKI/REPORTER ◄ Robert Bąkiewicz podczas zgromadzen­ia narodowców zakłócając­ego niedzielną manifestac­ję opozycji

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland