Jaki będzie nowy czeski rząd?
Po przegranych wyborach Andrej Babisz zapowiada płynne przekazanie rządu swojemu następcy. Ale to może się przeciągać miesiącami ze względu na zły stan zdrowia prezydenta Milosza Zemana.
Ubiegłotygodniowe zwycięstwo opozycji w Czechach, która dysponuje obecnie 108 mandatami w dwustuosobowej Izbie Poselskiej, zbiegło się w czasie z hospitalizacją prezydenta Milosza Zemana. To on odgrywa kluczową rolę w procesie formowania nowego rządu po wyborach.
O stanie zdrowia Zemana wiadomo wciąż niewiele. Odwiedzający go pracownicy kancelarii publicznie zapewniają, że tryska humorem i jest w pełni świadomy, ale mało kto temu dowierza. Nawet jego żona jest nieco mniej optymistyczna. Niedawno przyznała, że prezydent będzie wymagał „długiego leczenia”.
Czechy zmagają się po raz pierwszy z tak poważną sytuacją od rozpadu Czechosłowacji w 1993 r. Wprawdzie w 1996 r. prezydent Václav Havel również przeszedł ciężką operację usunięcia prawego płata płuca, lecz stan jego zdrowia był publicznie stale podawany do wiadomości.
Sfałszowany podpis prezydenta?
Ta niepewność jest w Czechach źródłem wielu spekulacji. Wedle jednej z teorii 77-letni Zeman ma mieć w wyniku długoletniego nadużywania alkoholu zniszczoną wątrobę i chorować na cukrzycę. Mnożą się wątpliwości co do tego, na ile jest świadomy.
Dowodem na to, że może być z tym kłopot, ma być podpis złożony w czwartek na dokumencie zwołującym inauguracyjną sesję Izby Poselskiej (prezydent wyznaczył ją na 8 listopada, w ostatnim możliwym dniu przewidzianym przez konstytucję). Podpis ten różni się znacznie od składanych przez niego na innych dokumentach. Policja obecnie bada, czy nie został sfałszowany.
Zeman był dotychczas głównym orędownikiem pozostawienia na stanowisku Andreja Babisza, dotychczasowego premiera. Zapowiadał, że to jemu powierzy formowanie nowego rządu, nawet jeśli opozycja wygra wybory.
Jednak w sobotę się okazało, że Babisz nie znajdzie dostatecznej większości, by sformować rząd. Jego potencjalni koalicjanci – komuniści, socjaldemokraci oraz radykałowie ze skrajnie prawicowej partii Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD) – albo nie przekroczyli pięcioprocentowego progu wyborczego, albo mają zbyt mało głosów, by zapewnić Babiszowi większość.
Obecny premier najwyraźniej pogodził się z tą decyzją. Zapowiedział nawet, że jako szef odchodzącego rządu nie będzie podejmować najbardziej istotnych decyzji, by nie komplikować sytuacji następcy. Tym zaś będzie najprawdopodobniej Petr Fiala, szef prawicowej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS).
Nowa koalicja ODS, chadeków, centrowego TOP09, samorządowców z ugrupowania STAN i liberalnych piratów zapowiada przede wszystkim zmiany w budżecie. Planują cięcia niektórych wydatków socjalnych, a także reformę emerytalną.
Czego się spodziewać po nowym premierze?
Petr Just, politolog z praskiego Uniwersytetu Metropolitalnego, przewiduje w rozmowie z „Wyborczą”, że Czech pod rządami opozycji nie czekają radykalne zmiany w polityce zagranicznej.
– Petr Fiala jest raczej postrzegany jako umiarkowany polityk aniżeli eurosceptyk. Nawet jeśli będzie na nim ciążyć presja ze strony członków jego partii, by zaostrzyć kurs wobec Brukseli, to raczej jej nie ulegnie. W przeszłości ODS zawsze zajmował bardziej złagodzone stanowisko europejskie, gdy dochodził do władzy. Tak będzie zapewne i teraz, zwłaszcza że Czechy będą przewodniczyć Radzie UE [co ma się stać w drugiej połowie 2022 r.] – uważa Just.
Petr Kratochvil z Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych w Pradze sądzi, że nowy rząd nie będzie próbował zaostrzyć stanowiska negocjacyjnego z Polakami w sprawie wydobycia w Turowie. – Nawet jeśli ODS będzie chciał uderzyć w tony nieco bardziej radykalne, to nie dotknie to Polski. Czeski nacjonalizm jest inny od polskiego, nie jest wymierzony w poszczególne państwa, lecz raczej wielkie mocarstwa lub polityczne bloki, jak np. Unia Europejska – mówi Kratochvil.
Uważa, że w Czechach nie ma społecznego i politycznego klimatu na to, by wchodzić w awantury z Polską. Przypomina, że gdy gruchnęła wiadomość o nałożeniu kar na Polskę za niezaprzestanie wydobycia węgla w Bogatyni, czeska opinia publiczna na początku winiła za to Unię Europejską.
– Panowała opinia, że Komisja Europejska z własnej inicjatywy ukarała Polaków. A przecież z takim wnioskiem wystąpił czeski rząd, domagając się nawet dziesięciokrotnie większej kary od tej, którą ostatecznie zasądził Trybunał – mówi Kratochvil.
Obydwaj eksperci zgadzają się, że powołanie nowego rządu może jeszcze zająć miesiące.
Zeman był dotychczas głównym orędownikiem pozostawienia na stanowisku Andreja Babisza, dotychczasowego premiera. Zapowiadał, że to jemu powierzy formowanie nowego rządu, nawet jeśli opozycja wygra wybory