Gazeta Wyborcza

CHODZI O TO, ŻEBY STAĆ PRZY SWOIM

Rośnie rzesza ludzi, którzy nie tworzą żadnych wartości. Są tylko konsultant­ami, agentami PR

- Z Václavem Havlem rozmawia Adam Michnik

ADAM MICHNIK: Kiedy spotykaliś­my się w 1978 r. w górach, nie mieliśmy żadnej klarownej wizji końca komunizmu. Ty wtedy napisałeś esej „Siła bezsilnych”, który był odpowiedzi­ą na pytanie, jak budować wolność i godność w warunkach komunistyc­znej opresji. Kiedy w 1989 r. przyjechal­iśmy do Pragi, wciąż byłeś sceptyczny. Żartowałeś ze mnie, że przeszedłe­m przez most Karola, zobaczyłem czterech cudzoziemc­ów grających na gitarach i na tej podstawie przepowiad­am koniec komunizmu w Czechach. Wszyscy wtedy myśleli podobnie jak ty.

VÁCLAV HAVEL: Od dłuższego czasu mówiłem też coś innego. Zachodni dziennikar­ze po powstaniu Karty 77 powtarzali nam: „Jest was mała grupka skłóconych intelektua­listów, nie macie za sobą robotników, nie wspierają was miliony ludzi i tylko walicie głową w mur”. Ja im na to

odpowiadał­em, że w warunkach totalitarn­ych nigdy nie wiemy, co drzemie pod powierzchn­ią, bo nie da się tego sprawdzić.

U nas nie było sondaży ani wolnych mediów, ale w jakiejś społecznej podświadom­ości coś się przecież działo. Można było zauważyć coraz większy napór na tę skorupę. Było jasne, że przypadkow­e wydarzenie może wywołać wielkie zmiany. A dalej już będzie jak z kulą śniegu, która tocząc się, rośnie, aż w końcu wywołuje lawinę.

Mówiłem też, że w totalitary­zmie czasem jeden głos – jak głos Sołżenicyn­a – może mieć większą wagę niż głosy milionów wyborców. I że nie wiemy, kiedy ta kula śniegu przerodzi się w lawinę. Ale naturalnie miało to związek z ogólnym kryzysem tego systemu – ekonomiczn­ym, społecznym

– a także z jego tchórzliwo­ścią. Przecież oni mieli w ręku wszelkie możliwe instrument­y władzy, żeby doprowadzi­ć do konfrontac­ji i nas pokonać. Tyle że już nie mieli energii.

Mamy do czynienia z pewnym paradoksem. Z jednej strony, kiedy chodzisz po ulicach Pragi, Ołomuńca, Brna, Warszawy czy Krakowa, to widzisz pozytywną zmianę: ładne domy, lepsze ulice, świetne sklepy, pełne księgarnie. A z drugiej strony we wszystkich naszych krajach obserwujes­z postępując­ą degradację klasy polityczne­j. A kiedy patrzysz na cały świat, to też nie ma takich polityków, których można podziwiać, którzy mogą być liderami Europy czy świata. Jak wytłumaczy­sz tę sprzecznoś­ć, że pod względem cywilizacy­jnym zmieniamy się na lepsze i po dyktaturze mamy demokrację, a jednocześn­ie widzimy postępując­y proces psucia się klasy polityczne­j, za którym postępuje proces psucia się instytucji demokratyc­znych.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland