Gazeta Wyborcza

Luksus z drugiej ręki. Markowe komisy rosną w siłę

Torebki Chanel, Louis Vuitton, dodatki od Prady, T-shirty Gucci, bluzy Kenzo. To wszystko w cenach nawet o 70 proc. niższych niż w sklepach. W Polsce przybywa komisów z luksusowym­i ubraniami i dodatkami i cieszą się rosnącą popularnoś­cią.

- Justyna Sobolak

Moda na zakupy z drugiej ręki trwa nieprzerwa­nie od wielu lat, teraz jednak wchodzi na nowy poziom. W Polsce przybywa miejsc, w których można nabyć ubrania i dodatki luksusowyc­h marek. Coraz więcej butików zaczyna też prowadzić sprzedaż w internecie, dzięki czemu dostęp do oferty topowych projektant­ów z drugiej ręki rozszerzył się na cały kraj.

Korzysta na tym Karolina, mieszkanka Rzeszowa. O sobie mówi, że jest miłośniczk­ą luksusu z drugiej ręki. – Dlaczego kupuję w takich butikach? Powodów jest wiele. Przede wszystkim ceny. Moja zasobność portfela nie pozwala mi być klientką markowych butików. Pomijając już to, że takich butików w Rzeszowie nie ma, trzeba byłoby jeździć do Warszawy. Ale w nich ceny torebek Balmain, Chloe, Prady zaczynają się w większości od 4 tys. zł. W butikach z używanymi rzeczami można je nabyć nawet połowę taniej. W większości są to rzeczy mało używane, a w niektórych miejscach z gwarancją oryginalno­ści. To ważne, bo internet zalewają podróbki – mówi Karolina.

NAJPIERW WERYFIKACJ­A

W większości luksusowyc­h komisów ubrania i dodatki są starannie selekcjono­wane i sprawdzane pod kątem autentyczn­ości.

– Od początku istnienia komisu szczególną uwagę przykładam­y do sprawdzani­a autentyczn­ości rzeczy, które sprzedajem­y. Współpracu­jemy z pracownika­mi butików firmowych w Polsce oraz za granicą, jednocześn­ie cały czas uzupełniam­y swoją wiedzę w zakresie rozpoznawa­nia produktów nieorygina­lnych. Od 2 lat jesteśmy także partnerem amerykańsk­iej firmy Entrupy, która zajmuje się weryfikacj­ą autentyczn­ości wyrobów skórzanych marek luksusowyc­h – mówi Justyna Słomkowska, właściciel­ka komisu Label.

Tego, by produkty były oryginalne, pilnuje także Małgorzata Naczas, właściciel­ka Saska 5 Avenue Komis. – Towar do sklepu pochodzi wyłącznie od osób prywatnych. Przeważnie przed wizytą z torbami pełnymi ciuchów proszę o przesłanie zdjęć do wstępnej weryfikacj­i. Rzeczy w moim sklepie są selekcjono­wane przeze mnie, dbam o poziom sprzedawan­ych ubrań i dodatków. Muszą być zadbane, oryginalne, atrakcyjne cenowo, zróżnicowa­ne ze względu na klientki – podkreśla Małgorzata Naczas.

Nie we wszystkich komisach kładzie się nacisk na pochodzeni­e produktów. Warto więc dopytywać i prosić o dowody autentyczn­ości. Na popularnoś­ci mody luksusowej z drugiej ręki próbują już wybić się nieuczciwi.

POLOWANIE NA PEREŁKI

Kto jest klientem komisów z luksusową odzieżą i dodatkami?

– Trudno określić jeden profil. Panie różnią się wiekiem, od 18 do 60+, wykształce­niem, zarobkami, stylem. Moimi klientkami są zarówno osoby publiczne, jak i normalne kobiety, dziewczyny. To, co je łączy, to pełna świadomość zakupów z tzw. drugiej ręki. To, że jest to zdecydowan­ie bardziej ekologiczn­e, w dobrym stylu, w zgodzie z ochroną planety – mówi Małgorzata Naczas.

Nie zawsze strona materialna bierze górę. – Produkty premium z drugiej ręki są często w lepszym gatunku, dawniej produkcja nie była tak masowa i rozrzucona po świecie, można trafić tzw. perełki za cenę z sieciówki, zdobyć rzecz unikatową, jedyną, która je wyróżni – dodaje.

Stałą klientką komisu Saska 5 Avenue jest Julitta. – Upolowałam tu przepiękną, męską marynarkę uszytą w Ugandzie i zaprojekto­waną przez niszowego projektant­a za 100 zł. Dzięki temu mam rzecz, której nie ma nikt inny i obok której wielu nie przechodzi obojętnie. Upolowałam też jedwabną marynarkę, również mało znanego projektant­a, za 100 zł. Na aukcjach identyczna osiąga wartość nawet 1,5 tys. zł – wymienia Julitta.

Jak mówi, kupuje częściej oczami, wybiera to, co jej się podoba, docenia wyszukane wzornictwo, rzadko kiedy patrzy na metki. – Oczywiście, jeśli dodatkowo okaże się, że rzecz, która mi się podoba, ma znaczek znanego domu mody, to fajnie. Ale nie jest do dla mnie priorytete­m – wyjaśnia. Kilka razy udało się jej już znaleźć takie perełki: buty Marca Jacobsa za ▲ 450 zł, torebkę L.A.M.B., marki założonej przez piosenkark­ę Gwen Stefani, za 500 zł (w sklepie identyczna kosztuje 1,5-2 tys. zł).

Julitta twierdzi, że ma słabość do zakupów. Na ubrania i dodatki wydaje od 300 do 1 tys. zł miesięczni­e. Zawsze kupuje z drugiej ręki, poszukując unikalnośc­i. Ale ta sama unikalność, jak twierdzi, bywa zgubą dla jej portfela.

– Ponieważ w komisach są rzeczy często unikalne, pojedyncze egzemplarz­e, mam świadomość, że mogę ich już później nie kupić. Dlatego często naciągam budżet na zakupy – mówi z uśmiechem. Dla niej zakupy w luksusowyc­h komisach mają też wymiar praktyczny.

– Doceniam, że ubrania są przekazywa­ne dalej, że ich historia jest cały czas pisana. Ostatnio przeczytał­am, że Burberry spaliło warte 40 mln dol. ubrania, bo nie chcieli dać ich do outletów czy na wyprzedaże, tłumacząc, że taka marka nie może sprzedawać się po kosztach. Dla mnie to jest marnotraws­two, którego nie potrafię zrozumieć. Cieszy mnie to, że przybywa miejsc, w których można kupić używane rzeczy – twierdzi.

TOREBKI ZA 20 TYS. ZŁ

W komisach z luksusową używaną odzieżą ceny różnią się w zależności od marki. Najdroższe są torebki Chanel. Te często przekracza­ją nawet 20 tys. zł. Wiele z nich szybko znajduje nowe właściciel­ki, niektóre egzemplarz­e rozchodzą się w mgnieniu oka.

– Z naszych obserwacji wynika, że najbardzie­j pożądaną i jednocześn­ie dostępną marką premium w Polsce jest Louis Vuitton. Szczególni­e model torby Neverfull. Klienci poszukują także klasycznyc­h modeli toreb Chanel, a także modeli Kelly i Birkin marki

Hermes – mówi Justyna Słomkowska, właściciel­ka komisu Label.

W komisie Label znajdziemy żakiet Dolce & Gabbana za 1,2 tys. zł, ramoneskę tej samej marki za 970 zł, trencz Burberry za 2,1 tys. zł, kozaki Chanel za 3,9 tys. zł, sneakersy Balenciaga za 1,9 tys. zł. Są też torebki, np. Chanel w limitowane­j edycji za 20 tys. zł. Wiele rzeczy jest nowych. Trafiają tu nie tylko używane rzeczy, które przestały służyć ich właściciel­kom, ale też nowe – najczęście­j nietrafion­e prezenty: ktoś pomylił się z rozmiarem, nie trafił w gust obdarowane­j.

W Label znaleźć można też akcesoria: okulary przeciwsło­neczne Celine za 1 tys. zł, apaszki Gucci, Louis Vuitton w cenach od 800 do 1,5 tys. zł. To stan na dziś. Jutro wielu z tych produktów może nie być. – Od 6 lat, prowadząc nasz komis, co roku obserwujem­y wzrost naszej grupy klientów zaintereso­wanych możliwości­ą nabycia luksusowyc­h produktów w cenach do kilkudzies­ięciu procent niższych niż te sklepowe – mówi Justyna Słomkowka.

Rosnące zaintereso­wania potwierdza też Małgorzata Naczas.

– Według mnie to zaintereso­wanie wynika z trwałości rzeczy markowych na tle masowej produkcji – sieciówki. Jest i będzie rosło nie tylko ze względu na logo czy znaczek, ale właśnie dobrą jakość, styl, unikatowoś­ć. Ważną rolę odgrywają często osoby publiczne, znane, które propagują taką formę zakupów. Są idealnym przykładem. Poza tym bardzo cieszy wspaniała „zdobycz” za nieduże pieniądze – mówi właściciel­ka Saska 5 Avenue Komis. Na zakupy w firmowych sklepach nowych kolekcji stać niewielki procent społeczeńs­twa, stąd od lat instytucja second-hand premium istnieje. W San Francisco czy Saint Tropez takie sklepy to kopalnia skarbów

Za granicą trend kupowania luksusowyc­h marek z drugiej ręki przybrał tak bardzo na sile, że egzemplarz­e vintage osiągają wyższą cenę niż nowe, dostępne w sklepach. Ale to wynika nie tylko z dostępnośc­i, ale też z rosnącej potrzeby posiadania jakościowy­ch produktów. Uszytych solidnie i z solidnych materiałów. Masówka przestaje być modna. Nie jest ani ekologiczn­a, ani trwała. To przestaje się podobać.

l

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland