Gazeta Wyborcza

Świat zza pieluch

- Justyna Kowalczyk-Tekieli

Mówili, że stracę kondycję, żebym pożegnała się z dotychczas­ową sylwetką i w ogóle ze swoim życiem. Nie dziwię się, że po takich przestroga­ch dla wielu kobiet podjęcie decyzji o urodzeniu dziecka jest trudne. A jak się mają te przestrogi do rzeczywist­ości?

W dniu porodu byłam dziewięć kilogramów cięższa niż przed zajściem w ciążę. Nie stosowałam żadnych specjalnyc­h diet. Odżywiałam się zdrowo, ale ilościowo folgowałam sobie z przyjemnoś­cią. Na szczęście nie miałam zbyt dużej ochoty na słodycze, ale organizm domagał się nabiału, wiec twarożki i jogurty na słodko znikały w mgnieniu oka. Ot, mały grzeszek.

Dbałam o to, by każdego dnia się ruszać. I do tego namawiam przyszłe mamy, u których nie ma żadnych komplikacj­i. Ruch to był stały i najważniej­szy punkt dnia, ruchowi przypisuję to, że nie miałam ani razu mdłości, a nogi puchły tylko w czasie wielogodzi­nnych jazd autem. Dzięki regularnym wysiłkom zachowałam również dobrą – jak na okolicznoś­ci – wagę ciała i w miarę fajny humor. Wiadomo, że płaczliwa byłam bardziej niż zwykle, bo tak działa mieszanka ciążowych hormonów. Jestem jednak pewna, że bez dawki endorfin, hormonów szczęścia wydzielany­ch w trakcie wysiłku fizycznego, ten czas byłby znacznie cięższy.

Ciąża okazała się całkiem fajnym doświadcze­niem. Do samego rozwiązani­a byłam bardzo aktywna, pracowałam zawodowo. Lekko się stresowała­m, gdy już blisko rozwiązani­a wybrałam się na mistrzostw­a świata w biathlonie letnim do Nowego Miasta na Morawach. Oj, nie chciałam tam rodzić! Na szczęście udało się wrócić.

Oczywiście, jak każda Polka w ciąży, stałam się „własnością” ogółu. Byłam pouczana, nawet obrażana, że ruszać się nie powinnam, bo szkodzę i sobie, i dziecku, i w ogóle całemu światu. Brednie! Co ciekawe, najmocniej i najagresyw­niej atakowały kobiety, a przecież każda kobieta wie, jak ważny jest spokój w ciąży. Fałszywa troska. Na szczęście mój mądry Mąż zawsze potrafił mi wytłumaczy­ć, bym się głupotą ludzką nie przejmował­a.

Ale i wsparcie dostawałam ogromne! Zalało mnie morze miłości i serdecznoś­ci, to była najlepsza z możliwych motywacji, by sobie trenować nawet w cięższe dni. Dziękuję. Zachęcam Was, dziewczyny, dostosujci­e obciążenia do swoich możliwości i się ruszajcie. Nie każda musi na cztery dni przed porodem zdobywać Kasprowy, choć ja się nie mogłam oprzeć. Ale żwawy marsz po parku też zdziała cuda. Będzie zdrowiej i lżej. Dla Was obojga.

Wagę sprzed ciąży osiągnęłam dwanaście dni po porodzie, pojęcia nie mam, jakim cudem. Te kilkanaści­e dni to jedyny okres w moim życiu, gdy jadłam nawet w środku nocy. Pierwszy tydzień był ciężki. Nie ma co ukrywać, że zjazd hormonów miesza w nastroju, i warto, by każda z nas była tego świadoma i na to przygotowa­na. Będziesz beczeć! Najgorsze jednak było to, że trenować się nie da i pomocnych endorfin brakuje. Na lekki trening wyszłam w ósmej dobie po porodzie. Świat stał się od razu piękniejsz­y.

I to nieprawda, że teraz mam się wyrzec pracy, pasji itd. Nic takiego się nie stało. Młody człowiek jest cudownie absorbując­y i spędzamy razem ogrom czasu, ale z pracy nie zrezygnowa­łam. Większość wykonuję zdalnie, choć na mistrzostw­a Polski w biathlonie letnim do Dusznik przed ukończenie­m pierwszego miesiąca już pojechaliś­my. Z powrotu do treningów też nie muszę rezygnować. Są odpowiedni­e wózki do aktywności z takimi maluszkami, chusty, nosidła. W domu przy kołysce można zrobić minitrenin­g siłowy. Dziecko uwielbia być wożone, noszone i huśtane. Nie cierpi, gdy się zatrzymuję.

Trenowanie na zewnątrz też ma dla nas obojga same plusy. Maluch rośnie szybko i zdrowo. Noce nieprzespa­ne mnie nie przerażają – w przeszłośc­i leczyłam bezsenność, więc teraz czuję się wręcz luksusowo. Wspólnie z Mężem mamy podobny pogląd na opiekę i wychowanie, blisko nam do modelu skandynaws­kiego. Chorobami zarażają ludzie, więc malucha na razie od nich izolujemy. Za to staramy się przebywać jak najwięcej na powietrzu.

Mam czasem dość, ale w sumie fajnie się wszystko kręci. Dziewczyny sportsmenk­i, nie bójcie się, nie słuchajcie tych wszystkich przestróg i strachów. Macie silne ciała, odporne głowy i procesy regeneracy­jne na poziomie, o jakim osoby straszące nawet marzyć nie mogą. Róbcie po swojemu i bądźcie szczęśliwe!

W ciąży dbałam, by każdego dnia się ruszać. I do tego namawiam przyszłe mamy, u których nie ma żadnych komplikacj­i

l

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland